Gjert Ingebrigtsen, znany norweski trener lekkoatletyczny i ojciec siedmiorga dzieci, został uniewinniony z zarzutów znęcania się nad swoim synem, biegaczem Jakobem Ingebrigtsenem (24 l.), oraz jego młodszą siostrą (19 l.). Jednocześnie sąd uznał go winnym naruszenia nietykalności cielesnej w jednym przypadku i skazał na 15 dni więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Wyrok ogłoszono w poniedziałek rano przez Sąd Rejonowy Sør-Rogaland 16 czerwca 2025 r. Ingebrigtsen został również zobowiązany do zapłacenia 10 000 koron norweskich odszkodowania na rzecz córki. Chodzi o incydent z 5 stycznia 2022 roku, kiedy to uderzył ją zwiniętym ręcznikiem podczas domowej kłótni. Sąd uznał, że doszło do przekroczenia granic nietykalności cielesnej, choć nie zakwalifikowano tego jako przypadek znęcania się.
Prokuratura wnioskowała o karę 2,5 roku więzienia, argumentując, że działania oskarżonego miały charakter przemocy domowej o długotrwałym charakterze. Sąd nie przychylił się do tej oceny, uznając, że przedstawione dowody nie spełniają progu koniecznego do uznania winy w zakresie znęcania się, mimo iż niektóre relacje świadków uznano za wiarygodne.
Zeznania poszkodowanych i części świadków wspierających ich wersję były wiarygodne, ale istniały również sprzeczne świadectwa, które podważyły zasadność przypisania oskarżonemu winy w zakresie znęcania się – napisano w uzasadnieniu wyroku.
Gjert Ingebrigtsen od początku rozprawy nie przyznawał się do winy. Wskazywał, że dzieci stawiały przed nim ogromne wymagania. Przyznał jednak, że jego styl komunikacji jako trenera pozostawiał wiele do życzenia.
Proces, który trwał od końca marca do połowy maja, obejmował 24 dni rozpraw i 49 przesłuchań świadków. Sprawa przyciągnęła ogólnokrajową uwagę po tym, jak w październiku 2023 r. w artykule opublikowanym przez VG trzej bracia – Henrik, Filip i Jakob Ingebrigtsen – oskarżyli ojca o przemoc fizyczną i psychiczną. Wkrótce po tej publikacji policja wszczęła formalne dochodzenie.
Podczas procesu oskarżyciele przedstawili sześć incydentów, które miały potwierdzać systematyczne znęcanie się nad Jakobem Ingebrigtsenem. Sąd uznał, że choć zeznania Jakoba i jego rodzeństwa były szczere, nie spełniały kryterium ciągłości i intensywności koniecznego do skazania za znęcanie się w świetle norweskiego prawa.
„To raczej nie było znęcanie się w rozumieniu kodeksu karnego” – stwierdził sąd dodając, że opisane przypadki nie wskazują, by poszkodowani żyli w trwałym poczuciu zagrożenia.
Gjert Ingebrigtsen nie przyznał się do winy. W swoim zeznaniu przyznał, że styl komunikacji w roli trenera i ojca mógł być surowy, ale zaprzeczył stosowaniu przemocy. Obrona argumentowała, że motywy dzieci mogły mieć podłoże rodzinno-biznesowe, w tym spór o firmę Runfast AS. Sąd jednak odrzucił tę interpretację.
Po ogłoszeniu wyroku obrończyni Heidi Reisvang powiedziała, że jej klient „poczuł ogromną ulgę”, a sam proces nazwała „wysłuchaniem wszystkich stron”. Adwokat John Christian Elden dodał, że Ingebrigtsen potrzebuje czasu na rozważenie dalszych kroków.
Z kolei pełnomocniczka dzieci, Mette Yvonne Larsen, wskazała, że „najważniejsze dla jej klientów było to, iż sąd uznał część ich relacji za wiarygodne”.
Rodzina Ingebrigtsenów od kilku lat pozostaje głęboko podzielona. Po incydencie z ręcznikiem w 2022 roku trzej najbardziej utytułowani synowie – Jakob, Filip i Henrik – zakończyli współpracę z ojcem jako trenerem. Sprawy pozostałych dzieci zostały umorzone.
Nie wiadomo jeszcze, czy któraś ze stron złoży apelację.