Decyzja o pozbyciu się szczupaków z Gillsvannet poprzez zatrucie akwenu wzbudziła wiele kontrowersji. Niektórzy przyjęli tę wiadomość z ulgą, inni z niedowierzaniem i wielkim smutkiem. Również wśród mieszkańców tej okolicy nie ma w tej kwestii zgodności.
Choć szczupak jest uważany za zdrową rybę i należy do norweskiej fauny, to niepożądany gość zarówno w Gillsvann, jak i w rzekach Tovdalselva i Otra. Jest gatunkiem ekspansywnym, żarłocznym i składającym ogromną ilość ikry. Zwolennicy wytrucia postrzegają rosnącą populację szczupaka w Gillsvannet jako bardzo duże zagrożenie dla innych ryb żyjących w tutejszych wodach, w szczególności łososia.
Szczupaki przejęły Gillsvann
Norweska Agencja Środowiska zezwoliła na wpuszczenie do akwenu rotenonu czyli trucizny roślinnej, w celu zabicia stale rosnącej populacji szczupaków.
By dotrzeć do wszystkich warstw wody użyto pomp i węży.
Rotenon jest pozyskiwany z korzeni tropikalnych roślin grochu i jest toksyczny dla zwierząt oddychających przez skrzela, w tym ostro toksyczny dla ryb. Blokuje pobieranie tlenu na poziomie komórkowym. Jest stosowany w stężeniach dostosowanych do zabijania ryb. Inne organizmy wodne są narażone na jego działanie w większym lub mniejszym stopniu. Niektóre gatunki dobrze tolerują rotenon.
W pierwszy wtorek listopada rozpoczęto zatruwanie akwenu i niebawem ryby zaczęły pojawiać się na powierzchni. Były odławiane przez kolejne dni i wrzucane do ustawionego na brzegu kontenera. Niektóre z nich opadły na dno i tam pozostaną do czasu rozkładu.
Jednak będą truć
Jednak oprócz szczupaków w akwenie żyły inne gatunki ryb i również straciły życie.
Marcin Pitucha, aktywny wędkarz, prowadzący kanał youtube Go Fishing Norway, jest jedną z wielu osób zdruzgotanych ostatnimi wydarzeniami.
– Gdy zapadła decyzja o wytruciu ryb w Gillsvannet nie mogłem uwierzyć, że to prawda – pisze do naszej redakcji. – Zadawałem sobie pytanie czy aby na pewno jesteśmy w ekologicznej Norwegii? Jestem wędkarzem i miłośnikiem przyrody. Zawsze staram się żyć w zgodzie z obowiązującym prawem, również tym danym nam od natury. I zawsze byłem przekonany, że Norwegia i norweskie władze dbają o to najlepiej jak potrafią. Chyba się myliłem.
Choć ostatnio w lokalnych mediach szczupaki przedstawiane były jako zagrożenie na kąpieliskach i niekiedy nazywane na wyrost „nordyckim krokodylem”, w rzeczywistości nie są groźne dla ludzi.
– Wytłumaczeniem nie są dla mnie informacje o szczupakach atakujących dzieci ani to, że te właśnie drapieżne ryby przedostają się do rzeki Otry, która płynie blisko 3 km od jeziora Gillsvannet – kontynuuje Marcin. – Całkiem niedaleko, bo 80 kilometrów od Kristiansand, szczupaki w jeziorach mają się bardzo dobrze, dorastają do ponad metrowych rozmiarów, nie przeszkadza to kąpiącym się tam ludziom, pływającym kaczkom i innym gatunkom ryb, którymi szczupak się żywi. Natura sama to reguluje, więc dlaczego człowiek miałby to zmieniać?
Marcina Pituchę niepokoi jeszcze jedna sprawa – dotycząca węgorzy. Wędkarzom zabrania się zabierania złowionych okazów, grożą za to wysokie grzywny.
– Większość z nas widziała film w telewizji z tej jakże hucznie odbytej czarnej imprezy, ja również. Na filmie widać jak jeszcze żywe ryby (węgorze) zostają wrzucane do kontenera na śmieci. Widać też inne gatunki ryb jak liny, pstrągi, tysiące okoni i złote karasie – kontynuuje Marcin. – Sam nie tak dawno w norweskich wędkarskich wiadomościach internetowych czytałem, że nie mam prawa jako wędkarz nawet sfotografować złowionej przez siebie ryby, jeśli nie chcę jej zabrać. Czytałem tam również, że rybę mam uśmiercić natychmiast, gdy mam w zamiarze jej konsumpcję lub niezwłocznie wypuścić, gdy ma zostać wypuszczona. Kary za niestosowanie się sięgały 10 tysięcy koron. Jak to się ma do tego, co widzieliśmy w filmie? Jestem zdruzgotany, to piękne jezioro w samym sercu miasta zostało zniszczone – kończy zasmucony.
Frode Kroglund z wojewódzkiego wydziału ochrony środowiska potwierdza, że przed przeprowadzeniem akcji wytruwania musieli ubiegać się o dyspensę dotyczącą węgorzy. Nie da się wytruć jedynie określonego gatunku. Zatrucie akwenu Gillsvannet uznano za możliwie najskuteczniejszą metodę na pozbycie się szczupaka.
– W całej Norwegii zmagamy się z niepożądanym rozprzestrzenianiem obcych gatunków. W Gillsvannet nie powinno być szczupaka. Znaleźliśmy również dwa okazy karasi złocistych (potocznie zwanych złotymi rybkami).
Kroglund jest oburzony tym znaleziskiem.
– To także gatunek, którego nie powinno tu być. Zarybianie obcymi gatunkami to poważne przestępstwo, za które grożą wysokie kary. Niestety, znamy potwierdzone przypadki celowego wpuszczania obcych gatunków do akwenów wodnych.
Nie ma wątpliwości, że szczupak trafił do Gillsvann z pomocą człowieka, wysoce prawdopodobne, że sprawcami byli wędkarze, chcący łowić więcej gatunków. Jak informuje Frode Kroglund za wpuszczanie nowych gatunków do norweskich jezior lub rzek grozi do pięciu lat więzienia.
Niektórzy oponują mówiąc, że ryby mogą być przenoszone również przez ptaki. Jednak Kroglund neguje tę wersję. Rozprzestrzenianie się gatunków ryb jest dobrze zbadane i hipoteza o naturalnych sposobach przedostawania się szczupaków do Gillsvannet jest jego zdaniem nie do utrzymania.
Działania wbrew przepisom, w tym przypadku wpuszczenie obcych gatunków do akwenu, pociąga za sobą konsekwencje, nieraz brzemienne w skutkach, jak w Gillsvannet.
– Mamy nadzieję, że jest to pierwszy, jedyny i ostatni raz – mówi kierownik Frode Kroglund.
Do wód Gillvanet wpuszczono 4874 litry trucizny – herbicydu rotenonu.
Wytruto między innymi:
- szczupaki
- węgorze
- okonie
- liny
- karasie
- karasie złote
- cierniki
- flądry
- pstrągi