Dziś, 26 listopada, przypada 83. rocznica wywózki norweskich Żydów do Auschwitz. Z ponad 500 osób, które odpłynęły z Norwegii na statku „Donau”, wojnę przeżyło 9. Wciąż można odwiedzać nagrobek współodpowiedzialnego za tę deportację poplecznika Hitlera, twórcy nacjonalistycznej partii Nasjonal Samling, Vidkuna Quislinga.
W Norwegii trwa dyskusja, kto będzie płacił za jego grób w przyszłości. Wciąż istnieją organizacje i osoby chcące kultywować pamięć o faszystowskim kolaborancie.
Urna z prochami rozstrzelanego w 1945 roku Vidkuna Quislinga od 1959 roku spoczywa w rodzinnym grobie na cmentarzu przy kościele Gjerpen w Skien. Nagrobek wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych. Jest wyższy, bardziej okazały. Od czasu złożenia w nim prochów zdrajcy narodu stanowi miejsce spotkań środowisk pronazistowskich. Mimo to opłaty za utrzymanie nagrobka od 1980 roku ponosi… kościelna organizacja charytatywna Kirkens Bymisjon. Niedawno zadeklarowała, że chce się z tego wycofać. Na przejęcie tego zadania znalazł się jednak inny chętny.
Kwestia wartości
Wnoszenie opłat przez Kirkens Bymisjon to pokłosie umowy zawartej z Marią Quisling, wdową po Vidkunie. Kobieta zapisała majątek w testamencie środowiskom kościelnym. Środki miały trafiać na pomoc samotnym, starszym, potrzebującym osobom. Postawiła jednak warunek. W zamian za przekazanie środków chciała, by miejsce spoczynku pięciorga pochowanych w Skien członków rodziny Quislingów było utrzymywane przez 50 lat po jej śmierci. W tym roku mija 45 lat od jej zgonu. Pięć lat przed końcem tego okresu Kirkens Bymisjon wycofuje się z umowy, powołując się na fakt wyznawania wartości sprzecznych z tymi, które propagował Quisling.
Na stronie internetowej tej organizacji czytamy: „Poprzez naszą pracę chcemy urzeczywistniać naszą wizję, wedle której wszyscy ludzie powinni doświadczać szacunku, sprawiedliwości i troski niezależnie od sytuacji życiowej, światopoglądu czy tła kulturowego”. Pomoc dostają tu między innymi seniorzy, uzależnieni, chorzy psychicznie czy prostytuujący się. Ta sama, chcąca postrzegać siebie między innymi za antyrasistowską organizacja, od dekad ponosi koszty utrzymania grobu faszysty.
Pranie brunatnych pieniędzy
– Przyczynili się do wybielenia norweskich nazistów – tak działania Kirkens Bymisjon ocenia teolożka Gyrid Gunnes. Zwraca uwagę na kwestię pochodzenia środków przekazanych przez Marię Quisling. Wdowa odziedziczyła je bowiem po mężu. Gunnes przypomniała, że testament Marii poświadczył jeden z ważnych urzędników pracujących dla przywódcy NS. Początkowo przekazane na rzecz ubogich środki rozdzielano w ramach funduszu imienia Marii Quisling. Po pewnym czasie dokonano zmian statutowych i nazwisko to przestało się pojawiać.
– Można to interpretować tak, że Kirkens Bymisjon uznała w końcu, że nie powinno się prać nazistowskich pieniędzy, prosząc starsze i znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej osoby o ubieganie się o te środki – tak fakt oddzielenia pieniędzy od nazwiska „Quisling” skomentowała Gunnes dla NRK.
Kirkens Bymisjon zaprzecza tej interpretacji. Organizacja twierdzi, że zmian dokonano z przyczyn czysto formalnych, a ponadto brakuje dokumentów pozwalających jednoznacznie nazwać majątek Marii Quisling mianem „nazistowskich pieniędzy”.
– Po wojnie norweskie władze najpierw skonfiskowały cały majątek małżeństwa. Następnie Maria Quisling odzyskała tę jego część, do której według władz miała prawo, i musimy się do tej oceny stosować. Jeśli uzyskamy nowe informacje, oczywiście je uwzględnimy – tłumaczyła w NRK Marthe Bogerud z Kirkens Bymisjon.
Co po 2029?
Opłatę za miejsce na cmentarzu wnosi się w Skien co dziesięć lat. Poprzednia płatność została dokonana w 2019 roku, więc Kirkens Bymisjon zamierza nie zapłacić tylko za ostatni rok obowiązywania umowy. Nie wiadomo jednak, jak rozwiązać tę sprawę. Decyzja organizacji jest bowiem niezgodna z prawem.
Swoją chęć dalszego uiszczania opłat – po to, by grób przetrwał – zgłosiła Inger Cecilie Stridsklev, 77-letnia lekarka, pisarka i członkini stowarzyszenia zrzeszającego przyjaciół dzieci członków NS. Od lat opiekuje się grobem Quislingów, a w jej salonie stoi nawet popiersie przywódcy tej partii. Jej matka należała do NS, w czasie okupacji nawet gościła w domu Vidkuna i Marii Quislingów. W wywiadzie dla NRK Stridsklev opowiadała między innymi o szacunku dla ojca Vidkuna Quislinga oraz wyraziła żal spowodowany urwaniem główek kwiatom położonym na grobie tej rodziny. Kobieta nie uważa się za nazistkę, mimo że uważa, że przywódca NS zrobił dla Norwegii również „coś dobrego”.
Zarządzający cmentarzem z ramienia kościoła na razie nie przyjmują jej propozycji.
Nie wykluczają uznania od 2029 roku grobu Quislinga za zabytek.
Norwegii problem z samą sobą
Norweska nauka nie potrzebuje zachowania cmentarnego pomnika.
– Jeżeli grób rodziny Quislingów (…) zostanie zlikwidowany, będzie to mieć minimalne znaczenie dla nauk historycznych – skomentował politolog Dag Einar Thorsen. – Byłoby zupełnie inaczej, gdyby chodziło o zniszczenie archiwum lub czegoś podobnego. Fizyczne zabytki, takie jak to miejsce pochówku, mogą mieć znaczenie dla popularyzacji historii, ale nie są specjalnie istotne dla badań – dodał w rozmowie z NRK.
Pozostaje pytanie, czy warto w ten sposób „popularyzować historię”.
Cała ta sprawa pokazuje ambiwalentny stosunek Norwegii do rozliczeń z faszyzmem.
