Śledztwo VG pokazuje, że na instalacjach Equinora Polacy i inni migranci pracują w prekarnych warunkach — na krótkich umowach, bez stabilności i bezpieczeństwa finansowego.
Artykuł został opublikowany jako komentarz i wyraża opinię autora.
Na instalacjach Equinora – państwowego giganta branży naftowej i gazowej kontrakty krótkoterminowe są zbyt powszechne. Według śledztwa dziennikarzy, pracownicy są zatrudniani na umowy trwające od kilku dni do kilku tygodni, często na częściowe etaty (20–50 %), bez gwarancji ciągłości pracy ani wynagrodzenia między zleceniami.
Prawnicy, cytowani w materiale, twierdzą, że takie praktyki są niezgodne z prawem pracy, ponieważ w rzeczywistości chodzi o stałe potrzeby kadrowe. Zastanawiają się wprost, czy nie dochodzi do wyzysku, bo pracownicy są obcokrajowcami, głównie z Europy Środkowej. Minister Energii, Terje Aasland również jest wstrząśnięty i mówi wprost, że to nie powinno mieć miejsca w Norwegii.
Czy jednak tym razem coś się zmieni? Pracownicy wielokrotnie alarmowali, że system rotacyjny (np. 14 dni pracy po 12 godzin dziennie) oraz brak stabilności pracy prowadzą do stresu, niepewności i presji ekonomicznej. Dodatkowo każdy zna cenę zgłaszania nieprawidłowości – utrata zatrudnienia, czy nawet wpis na „czarną listę”, która dla wielu oznacza koniec kariery zawodowej w Norwegii. Znam takie przypadki.
W odpowiedzi Equinor po raz kolejny zasłania się firmami pośredniczącymi, które odpowiadają za wynajętych pracowników. Jednak chyba wszyscy oczekujemy, że to główna firma weźmie odpowiedzialność za warunki pracy na swoich instalacjach? Jeśli ich jedyny wkład w naprawę sytuacji to grożenie palcem podwykonawcom i agencjom oraz „karny” downsizing, to więcej z tego szkody niż pożytku. Tu muszą zostać uruchomione odpowiednie środki, również finansowe.
Przypomnę też, że śledztwo VG trwa od kilku miesięcy, a prawdziwa debata o warunkach pracy migrantów jeszcze się nie zaczęła. Liczę na bardziej krytyczne pytania ze strony opinii publicznej – jak to wszystko jest możliwe, pomimo zgłoszeń do inspekcji pracy, czy związków zawodowych? Czy te instytucje i organizacje są w ogóle w stanie działać w obronie praw pracowniczych migrantów?
Autorką tekstu jest Ewelina Baj, radna z ramienia Venstre
Może cię zainteresować:
