„Ostry miecz króla leży czysty i jasny, Przygotowani do walki w obcych krajach: Nasze kruki rechoczą, żeby się do syta najeść. Wilk wyje z odległego wzgórza. Nasz dzielny król odszedł do Rosji, Odważniejszego niż on na ziemi nie ma; Jego ostry miecz wyrzeźbi wiele uczt Wilkowi i krukowi na Wschodzie”.
Tymi prostymi słowy, skald Bolverk opisywał jedną z wypraw ostatniego wikinga, Haralda Hardrady. Spolszczyłem trochę, na potrzeby artykułu, jego oryginalne imię Harald Hardråde, gdyż różnice w jego wymowie i odmienianiu wydały mi się zbyt karkołomne. W polskiej literaturze nazywany jest także Haraldem Srogim, co z kolei brzmi mało „wikingowsko”.
Dlatego umówmy się na Hardradę, ok?
Głównymi źródłami wiedzy historycznej o dawnej Skandynawii są sagi i poematy skaldów, zapisywane pismem runicznym. Trzeba przyznać, że autorów ponosiła czasem fantazja, bo raczej ciężko uwierzyć w niektóre zawarte w nich opisy. Na przykład, kiedy Harald Hardrada uciekał z Konstantynopola podobno jego okręt przeskoczył nad łańcuchem zamykającym port! To zamiłowanie do ubarwiania opowieści jest widocznie głęboko zakorzenione w skandynawskiej kulturze, bo przecież według mamy słynnej Grety Thunberg, jej córka widzi dwutlenek węgla gołym okiem…
No cóż, trzeba zastosować filtr i oddzielić ziarno od plew.
Falstart
Harald Hardrada, syn Sigurda Syra, urodził się w 1015 roku. Przez pierwsze 15 lat swojego życia prawdopodobnie nie wyróżniał się niczym szczególnym, bo wszystkie źródła, nawet sagi, milczą na jego temat. Jednak w 1030 roku Harald pojawił się na kartach historii, oczywiście jak na wikinga przystało, biorąc udział w bitwie. Chciał walczyć u boku swojego przyrodniego brata Olafa II, który dążył do panowania nad Norwegią, używając do tego, poza mieczem i toporem, religii chrześcijańskiej. Olaf, później ogłoszony świętym, zdawał sobie sprawę, że piętnastolatek poza zapałem i brawurą, ma niewiele do zaoferowania na bitewnym polu, zwłaszcza, że naprzeciw niego stała armia rządnych krwi przeciwników chrystianizacji i samego Olafa.
Powstrzymywał Haralda jak mógł, jednak młodszy brat nie miał zamiaru go słuchać. Przywiązał sobie miecz do ręki, aby ten mu nie wypadł w bitewnym szale, i ruszył na wroga chcąc zyskać sławę nieustraszonego wojownika. Nie wiem czy można nazwać „zyskiem” przyjęcie mocnego ciosu w łeb przy pierwszym kontakcie z przeciwnikiem, ale to jedyne co osiągnął młody zapaleniec (opowiedzcie tę historię swoim nastoletnim dzieciom, pewnie zmądrzeją). Ściągnięty przez jednego z towarzyszy z pola bitwy, podczas której jego brat Olaf zginął, kurował się przez dłuższy czas w leśnej chacie u obcych ludzi.
Jednak gdy już wyzdrowiał, zebrał wokół siebie wojowników pozostałych z przegranej przez Olafa bitwy i ruszył tam, gdzie aby przeżyć, trzeba umieć pić wódkę i bić się, czyli na Ruś Kijowską.

Ruska wyprawa Haralda i Mieszko II
W Kijowie, panował wtedy Jarosław Mądry, tak zdarzają się i tacy Jarosławowie, który ostrzył sobie zęby na nasze, polskie ziemie. Planował on wyprawę na zachód i ucieszył się bardzo z obecności gromady bezrobotnych najemników z Norwegii, zwłaszcza pod dowództwem wielkiego chłopa, jakim był już wtedy Harald. Jarosław uczynił go dowódcą oddziałów najemnych, co okazało się strzałem w dziesiątkę, bo odzyskał dzięki temu Grody Czerwieńskie. Ekipa Hardrady obłowiła się wtedy strasznie i zyskała sławę okrutnych i nieustraszonych najemników. Konsekwencje tej wojny boleśnie odczuł polski władca, syn Bolesława Chrobrego, Mieszko II, który musiał uciekać przed najeźdźcami do Czech, gdzie za stare porachunki został uwięziony i pozbawiony męskości.
Harald nie spoczął na laurach zwycięstwa i opuścił Ruś zmierzając ku centrum ówczesnego świata, czyli Konstantynopolowi.
Na wschód
Wikingowie, zwani także Waregami, byli częstymi gośćmi na cesarskim dworze. Stanowili elitę wojskowych elit. Znani ze swej odwagi i bezwzględności łatwo znajdowali zatrudnienie w Konstantynopolu. Harald, na czele pięciuset swoich ludzi, szybko osiągnął szczyt kariery. Jako, że niezwykle skutecznie wypełniał rozkazy cesarza, ten mianował go dowódcą gwardii Waregów. Zyskał także uwielbienie ze strony swoich ludzi, bo zapewniał im możliwość zdobywania cennych łupów.
Podczas pobytu na wschodzie nie przegrał żadnej bitwy, zdobył 80 zamków i miast, bogacił się i pozwalał swoim wojom się bogacić. Cesarze, a było ich trzech następujących po sobie, byli z Waregów bardzo zadowoleni. Jednak jak donoszą źródła, pozbawieni przywilejów zwykli żołnierze,służący za żołd, często wchodzili w konflikty z najemnikami. Harald i jemu podwładni nie przejmowali się tym jakoś bardzo, mając poparcie szefa, ale… Gdyby Hardrada miał wtedy okazję obejrzeć kultowy polski film „Wniebowzięci” i posłuchać słów wypowiedzianych przez Jana Himilsbacha: „Tylu fajnych chłopaków… zmarnowało się przez kobiety”, to może powstrzymałby się od romansu z cesarzową i nie musiałby uciekać co prędzej z Konstantynopola przeskakując, jak głosi saga napisana na jego cześć, statkiem przez łańcuch.
Bardziej prawdopodobnym powodem rezygnacji z dobrze płatnej pracy była jednak możliwość objęcia przez Haralda tronu norweskiego. Tak czy inaczej, wyruszył do swojej ojczyzny, zatrzymując się po drodze w Kijowie, u starego znajomego, Jarosława Mądrego. Jako, że wcześniej z cesarzową mu nie wyszło, wziął za żonę córkę ruskiego księcia i wylądował wreszcie w Norwegii.
Dwaj bracia, dwaj królowie
Harald miał jeszcze brata Magnusa, znanego szerzej jako Magnus Dobry. Królował on sobie w Norwegii już od jakiegoś czasu i dobrze mu się wiodło, kiedy raptem zjawił się jego brat z gromadą zbrojnych i zaczął się upominać o tron. Odpowiedzią Magnusa na te roszczenia mogła być tylko… ugoda! Niezwykle rzadko to się zdarza w historii, ale obaj bracia niepewni wyniku ewentualnego starcia w grze o tron, zdecydowali się nim podzielić. Przez „zasiedzenie” jednak to Magnus uważany był za tego ważniejszego. Haraldowi średnio się to podobało i konflikt wisiał w powietrzu. Raz przy podziale łupów niemal doszło do bitwy, jednak Harald zachował zdrowy rozsądek i nawet pozwolił się publicznie upokorzyć bratu dysponującemu silniejszą armią. W końcu jednak Magnus Dobry udał się do Valhalli, czyli raju Wikingów, i Harald Hardrada zyskał przydomek „Trzeci” co oznaczało, że stał się samodzielnym królem Norwegii.
Magazyn
Harald III Hardrada był doskonałym wojownikiem, ale rządzenie królestwem okazało się trudniejsze niż myślał. Wciąż brakowało funduszy na rozwój i dodatkowo część ludzi buntowała się przeciwko niemu, ponieważ był orędownikiem chrystianizacji.
Rządził więc twardą ręką i doskonale radził sobie z opozycją. Gdy tylko ktoś mu podskakiwał, król Harald zgłaszał wotum nieufności wobec takiego delikwenta i „przegłosowywał” je przy pomocy miecza, topora i pochodni, zabierając mu przy tym cały majątek.
Jednak brutalne rozprawianie się z lokalnymi watażkami to nie wszystko, bo rządzenie krajem to zdecydowanie trudniejsza sprawa, zwłaszcza gdy brakuje kasy. Król Harald, rościł sobie prawo także do duńskiego tronu i w związku z tym, co dzisiaj wydaje się mało logiczne, napadał często na królestwo Danii. A ponieważ chciał mieć jakąś bazę wypadową i magazyn na łupy, idealnym miejscem okazał się być fjord na wschodnim wybrzeżu i tak właśnie w 1048 roku powstało Oslo.

Pycha kroczy przed upadkiem, czyli nie ufaj Anglikom
Zmarło się królowi Anglii, Edwardowi Wyznawcy, w roku 1066. Harald Hardrada, na mocy zawartych wcześniej umów, był również prawowitym spadkobiercą tronu angielskiego. Aby jednak na nim zasiąść, musiał pokonać swojego konkurenta, niejakiego Harolda Godwinsona. Wyruszył więc wraz z wielką armadą okrętów do Brytanii.
Chłopaki Haralda szli jak burza, zdobywając coraz to nowe miasteczka i warownie, aż wreszcie po krwawym boju opanowali miasto York.
Król Godwinson nie bardzo kwapił się z odsieczą, gdyż obawiał się ataku z Normandii. Harald Hardrada poczuł się zwycięzcą i przymierzał się do dalszej ekspansji. Miał swoich popleczników wśród miejscowych i ufał im, bo przecież opłacił ich sowicie. I to był błąd!
Pewnego dnia Armia Haralda spokojnie odpoczywała i delektowała się zwycięstwem. Ufni we własną siłę Norwegowie rozbili obóz po obu stronach rzeki, pozdejmowali zbroje i nie wystawili nawet straży.
Nagle w oddali pojawił się dwa razy liczniejszy oddział Anglików. Jeden z przybocznych Hardrady zapewniał go, że to nie żadna odsiecz, a jego krewni. Prawdą była tylko ta druga część zapewnień. Anglicy natarli tak gwałtownie, że roznieśli w pył połowę armii Haralda tę zgromadzoną na jednym brzegu rzeki. Pozostali poderwali się i bronili rozpaczliwie, przede wszystkim mostu, którym napastnicy mogliby przedostać się na drugi brzeg.
Wojownicy Haralda zwarli szyki i zaczęli stawiać twardy opór, jednak jeden z angielskich łuczników, celnym strzałem przebił grdykę szefowi wikingów. Harald Hardrada skonał na miejscu, a resztki jego armii zostały wyrżnięte w pień.
Była to słynna bitwa pod Stamford Bridge, która położyła kres epoki Wikingów. Po śmierci Haralda III Hardrady już nikt, nigdy z całej Skandynawii, nie zorganizował żadnej wielkiej łupieżczej wyprawy.