Norweski pałac Gamlehaugen to przepiękna rezydencja rodziny królewskiej.
Wspomniany pałac zbudowany został według projektu Jensa Zetlitza Monrada Kiellanda pod koniec dziewiętnastego stulecia. Całość tego budynku oddano do użytku w roku 1900.
Tę rezydencję norweskiej rodziny królewskiej otacza równie piękny park, który został zaprojektowany w stylu angielskim. Rezydencja jako całość jest własnością państwa i zwyczajowo jest nazwana „wizytówką Bergen”.
Średniowieczna farma
Gamlehaugen była w okresie wieków średnich zwykłą farmą, którą bardzo zdziesiątkowała tak zwana „czarna śmierć”. Wybuch epidemii czarnej ospy w tym miejscu spowodował, że ponad dziewięćdziesiąt procent ludności zmarło. Reszta mieszkańców Gamlehaugen zmuszona była opuścić to miejsce nierokujące według nich żadnych nadziei na przyszłość.
Rude włosy zamiast kwiatów
W Gamlehaugen hodowano w dawnych czasach kozy, które dawały mleko na wytworzenie z niego serów przeznaczonych do sprzedaży. Sery te przynosiły spory dochód mieszkańcom tego terenu. Mieszkała wówczas w tym miejscu rudowłosa Hana mająca dwie córki pomagające matce w wytwarzaniu wspomnianych serów. Była ona wdową, ponieważ jej mąż rybak pewnego razu nie powrócił z morskiej wyprawy. Kobieta zawsze sprzedawała te sery na targu, a za zgromadzone w ten sposób pieniądze dokupowała kozy i produkty potrzebne do egzystencji.
Pewnego razu Hana była tak zajęta pracą w swoim obejściu gospodarskim, że córkom swym zleciła sprzedaż na targu wyrobionych przez nią serów. Dziewczyny właśnie tam zaraziły się czarną ospą, a że ciężko przechodziły tę chorobę z trawiącą ich gorączką, szybko umarły. I tak się rzecz miała z wieloma mieszkańcami farmy Gamlehaugen. Hana również zachorowała na ospę i w tym czasie zaprzestała wyrobu serów. Pomimo wszystko, nie posiadając już żadnych pieniędzy, sama córkom wykopała grób. Nie posiadając środków na zakup kwiatów, złożyła na grobie swoje obcięte rude włosy związane trawą.
Każdego roku w rocznicę śmierci córek rudowłosej Hany pokazują się duchy wspomnianych dziewczynek, a jedna z nich trzyma w ręku zamiast kwiatów rudy pukiel włosów matki. Jak głosi stara opowieść, Hana również zmarła na „czarną śmierć”, ale nikt nie wie, gdzie została ona pochowana. Podobno, gdy ktoś z obecnych mieszkańców Gamlehaugen choruje i zobaczy przy swoim łóżku dwa duchy dziewczynek trzymających rude włosy w dłoni, nie wróży to nic dobrego dla takiej osoby. Niekiedy da się słyszeć jakiś niewytłumaczalny szept, który przypisywany jest wspomnianym duchom dwóch dziewczynek.
Mijają stulecia
Po stuleciach nie interesowania się tym miejscem pewien norweski miłośnik geografii i wypraw morskich ponownie postanowił je zasiedlić. Rzecz ta miała miejsce w roku 1809. Wówczas to Gamlehaugen był częścią majątku Fjøsanger. W XIX stuleciu miejsce to kilkakrotnie zmieniało swoich właścicieli. Dopiero w roku 1898 Gamlehaugen została zakupiona przez znanego polityka i potentata ówczesnej żeglugi – niejakiego Christiana Michelsena. Głównym postanowieniem Michelsena było zburzenie znajdującego się tam budynku i zrealizowanie planów budowy nowej rezydencji, która tym razem miała być pobudowana w stylu szkockim. Do prac architektonicznych powołano wspomnianego wcześniej eksperta architektury Jensa Zetlitza Monrada Kiellanda.
Rok 1900
Budowę finalnie ukończono w 1900 roku, a jak nam podają różne zapiski historyczne, sam Michelsen wprowadził się do tej okazałej rezydencji w następnym roku. Stało się to dlatego, że przez ten czas sukcesywnie wyposażał on swój przyszły dom, gromadząc w nim znamienite meble i dekoracje. Christian Michelsen postanowił, że otoczenie jego rezydencji ma otrzymać wygląd parku angielskiego, co zlecił za sowitą opłatą Olavowi Moenowi. Ten uporał się ze swoją pracą w przeciągu sześciu lat. W roku 1906, kiedy już park przyrezydencjalny był gotowy, pan Michelsen został premierem Norwegii, a swój ukochany dom zamieszkiwał do ostatnich dni swego życia, czyli do dnia 29 czerwca 1925 roku.
Pomysł przyjaciół pana Christiana
Po śmierci Michelsena, aby nie przepadł trud tego znamienitego w Norwegii człowieka, jego przyjaciele zebrali pewną pulę pieniędzy, aby kupić rezydencję dla państwa, opłacić koszty jej utrzymania, a przede wszystkim, jak podają niektóre źródła, aby założyć w niej muzeum lub chociażby izbę pamięci właściciela tego budynku. Jednak taki koszt przewyższył możliwości przyjaciół pana Michelsena. Norwegia odkupiła zatem z rąk spadkobierców ten budynek i okoliczny park, płacąc koszty jego utrzymania do roku 1965. Od tego momentu rezydencja ta popadała sukcesywnie w ruinę.
Wiek dwudziesty
Gamlehaugen został jednak wyremontowany w latach 1989–1991. Zobligowała władze norweskie do tego przedsięwzięcia wizyta króla Haralda V i królowej Sonji. Przed zainteresowaniem się Michelsena tym majątkiem okolice pałacu były gruntami rolniczymi. Znany w państwie norweskim ogrodnik Moen, profesor Uniwersytetu Nauk Przyrodniczych w Oslo (Norges Landbrukshøgskole), pierwotnie obsadził park tak zwanymi wiecznie zielonymi roślinami. Jednak za namową Christiana Michelsena zasadził on w ogrodzie tym wiele drzew owocowych, które na okres zimy zrzucają swoje listowie. Park ten jest w pewien sposób zsynchronizowany pod względem dekoracyjnych rzeźb z całym krajobrazem. Można tutaj spacerować nawet i dzisiaj, delektując się roślinnością i nie tylko, zgodnie z założeniami jego rekreacyjnego wykorzystania. Założenie takie miało miejsce już w 1925 roku.
3 komentarze
tak długo czekałam na te niesamowite teksty
tam jeszcze była jakś historia ze szkieletem kobiety, ale dokładnie nie wiem jak to było, świetny tekst
podobno z rudych włosów matki rozwianych na wietrze wyrosły wyrosły na nagietki