Kategorie
    • Aktualności
    • Aktywnie
    • Cecilies språk- og kulturhjørne
      • Nivå B1/B2
      • Nivå B2/C1
      • Nivå C1
    • Covid-19
    • Dzieci
    • Kulinaria
    • Kultura
      • Felieton
      • Film
      • Literatura
      • Muzyka
    • Na czasie
    • Opinia
      • Moim okiem
    • På norsk
      • Kronikk
    • Po godzinach
    • Podróże
    • Polecane
    • Polityka
    • Polityka lokalna
    • Popularne
    • Społeczeństwo
      • Historia
      • Lokalnie
      • Ludzie
      • NAV
    • Środowisko
    • Warto przeczytać
    • Wędkarstwo
    • Wybory 2021
    • Wydarzenia
    • Zdrowie
      • Kręg po kręgu
    • Українською
    Facebook Twitter Instagram YouTube
    Facebook Instagram Twitter YouTube
    Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
    Subskrybuj
    • Kristiansand
    • Społeczeństwo
    • Dzieci
    • Aktywnie
    • Kultura
    • På norsk
    • Українською
    Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
    Strona główna»Kultura»Literatura»Gladiatorzy. Odcinek 6. Apollo i Muzy
    Literatura

    Gladiatorzy. Odcinek 6. Apollo i Muzy

    By Joanna Pettersson19 czerwca 2022Jeden komentarz9 minut czytania
    Foto: WikimediaImages/Pixabay
    Udostępnij
    Facebook Twitter LinkedIn Email

    Od świtu przeszukiwaliśmy teren na północ od fortecy. Bez skutku. Trybun kategorycznie zakazał oddalać się poza miejsce, w którym poprzedniego dnia odzyskałem przytomność. Polecił również wrócić do twierdzy przed zapadnięciem zmroku. 

    Serce mi się krajało, gdy centurion zarządził odwrót. Jest jeszcze jedna szansa, pomyślałem nagle. Podszedłem do centuriona.

    – Chciałbym sprawdzić jeszcze jedno miejsce – powiedziałem. – Jest pewna osoba, która może coś wiedzieć. Lepiej, żebym poszedł sam, centurionie. Wrócę przed zmierzchem, słowo legionisty.

    – Nie dawaj słowa i nie oddalaj się od oddziału. Jeszcze i ty przepadniesz, jak reszta twojej kohorty – mruknął.

    – Tam byli moi najlepsi przyjaciele! – Nie dawałem za wygraną. – Jeżeli nie zrobię wszystkiego, żeby im pomóc, to wolę zginąć!

    Centurion pokiwał głową.

    – Dobrze. Idź. Uważaj – powiedział, a ja oddaliłem się śpiesznie. Ruszyłem na zachód, w kierunku pagórka, przy którym tyle razy rozstawałem się z Igerną.

    Szedłem przez wrzosowisko w stronę, w którą zawsze oddalała się moja ukochana po pożegnalnym pocałunku. Prędzej czy później natrafię na chatę jej babki, mówiłem sobie. Jednak grunt stawał się coraz bardziej grząski, okolica coraz dziksza… a na dodatek znad ziemi zaczęły unosić się pasma mgły. Nie chciałem znaleźć się pomiędzy nimi. Zatrzymałem się i rozglądałem niezdecydowanie. Przyznam, że walczyłem ze strachem niegodnym legionisty.

    – Wróciłeś, Rzymianinie – odezwał się chrapliwy głos.

    Wzdrygnąłem się. Stała przede mną wysoka, potężna stara kobieta o długich, rozpuszczonych siwych włosach. Nie wyglądała tak przerażająco, jak postać, która zaatakowala Darejosa i mnie, ale niesamowite wrażenie robiło to, że pojawiła się nagle, jakby wyłoniła się z kłębiącej się u jej stóp mgły. 

     To ani chybi straszna babunia Igerny – pomyślałem, kiedy ochłonąłem z zaskoczenia. Trzeba ją traktować z wyszukaną grzecznością.

    – Witam panią – odezwałem się. – Czy mam do czynienia z szanowną babką panny Igerny? Mam na imię Arminiusz. Miałem okazję poznać pani wnuczkę…

    Spojrzałem jej w twarz i przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Wśród bruzd i zmarszczek błyszczały oczy równie piękne jak oczy Igerny, ale biła z nich zimna nienawiść.

    – Wróciłeś, Rzymianinie – powtórzyła. – Skoro wróciłeś, to oddaj amulet. – Spojrzała na moje ramię. – To nie ten klejnot! Gdzie moja bransoleta?! 

    – Przepraszam – odrzekłem – ale nie wiedziałem, że miałem pani ją oddać. Sądziłem, że Igerna dała mi ją w podarunku. Oczywiście zwrócę ją pani, ale teraz nie mam jej przy sobie. Zainteresował się nią dowódca legionu i pożyczył ode mnie, aby zrobić kopię. Oddam, kiedy tylko dostanę ją z powrotem od trybuna Kasjusza.

    – Trybun Kasjusz – powtórzyła gniewnie. – Przeklęci Rzymianie!

    – Szanowna pani – powiedziałem – wiem, że nie darzy nas pani sympatią i rozumiem to. Za czasów pani młodości dochodziło do walk, być może straciła pani bliskich… ale to przeszłość. Od wielu lat staramy się żyć w zgodzie z tutejszą ludnością i wielu Celtów chwali sobie rzymskie rządy. Rozwija się handel i rzemiosło, budujemy miasta, porty, drogi, akwedukty…

    – I amfiteatry – dodała ze złością.

    – Tak, amfiteatry też – rzuciłem, z trudem powściągając irytację. – Ale nie przyszedłem tu rozmawiać o teatrze, tylko o amulecie. On naprawdę sprowadził mnie z powrotem, ale moi przyjaciele i koledzy zaginęli. Wnioskuję z tego, że pani zna się na magii. 

    Pogardliwie skrzywiła usta.

    – Proszę, niech mi pani pomoże odnaleźć mój oddział! – wykrzyknąłem błagalnie. – To zwyczajni młodzi chłopcy, nie żadne krwiożercze potwory. Mieliśmy ubezpieczać budowę muru. On przecież ma ochraniać nas i was przed plemionami z Północy. Trybun sowicie panią wynagrodzi…

    Wzruszyła ramionami.

    – Nie dbam o waszych trybunów i nagrody. Co wy wiecie o Północy?! Północ was nie chce. Tutejsza ziemia też was nie chce. Obroni się przed wami.

    – Widzę, że jest pani nieprzejednana – powiedziałem z goryczą. – Naprawdę nie da się pani ubłagać? Nawet gdyby Igerna przyłączyła sie do moich próśb?

    – Igerna? Hmm… – starucha uśmiechnęła się złośliwie. – A gdybym powiedziała ci, że sprowadzę z mgieł twoich towarzyszy pod warunkiem, że na zawsze zapomnisz o mojej wnuczce i nigdy już się z nią nie zobaczysz?

    Serce mi się ścisnęło. Ale wybór nie podlegał wątpliwościom.

    – Przyrzeknę to pani – odpowiedziałem przez zaciśnięte gardło.

    Rozległ się śmiech, ale nie chrapliwy rechot staruchy, tylko dźwięczny, dziewczęcy. Patrzyłem jak skamieniały. Rozwiane siwe włosy splotły się w złotobrązowy warkocz, z twarzy znikły zmarszczki. Stała przede mną dziewczyna, która niegdyś częstowała mnie aromatycznym cydrem.

    Foto: Rondell Melling/Pixabay.com

    – Tyle warta jest miłość Rzymianina! – śmiała się. – Nędznego rzymskiego komedianta! Nienawidzę was. Nienawidziłam was, kiedy mieczem zmuszaliście nas do posłuszeństwa, a jeszcze bardziej nienawidzę teraz, kiedy udajecie przyjaciół i opiekunów, pokazujecie na scenie waszych bogów, kradniecie nasze legendy, mącicie ludziom w głowach. Twoi towarzysze nie wrócą. To mój amulet ściągnął na was mgłę, a teraz ściągnie ją na cały York i twojego trybuna. Wszystkich was zabierze Władca Mgieł! Teraz twoja kolej, gladiatorze!

    Chwyciła mnie za lewe ramię i nagle wypuściła je z okrzykiem bólu. Przez chwilę przyglądała się ze zdumieniem wielkiej oparzelinie na swojej dłoni, a potem twarz jej się skurczyła, na nowo pokryła bruzdami… włosy posiwiały jak pasma mgły… i wtopiła się w szare opary znad trzęsawisk. 

    Długo stałem jak wrośnięty w ziemię i przypatrywałem się mojej manicae. Promienna korona Apollina i jego lira lśniły niezwykłym blaskiem. Muzy wyciągały przed siebie instrumenty i maski niczym tarcze.

    – Obroniliście mnie – szepnąłem i zawróciłem w kierunku fortecy. Nie byłem pewien, czy kiedykolwiek do niej trafię. Jednak Eboracum nie rozpłynęło się we mgle, a wartownik polecił mi zameldować się bezwłocznie u trybuna.

    – Ta dziewczyna, trybunie – wyjąkałem zdyszany – to nie człowiek… to czarownica albo duch, nie wiem… Wszystko brzmi niewiarygodnie, ale przysięgam, że nie kłamię…

    Wysluchał mojej relacji, skinął głową i zdjął srebrny ochraniacz z lewego przedramienia. Zobaczyłem ogniste znamię w kształcie węży o wilczych głowach.

    – To się zdarzyło dwadzieścia pięć lat temu – rzekł. – Wówczas nie zaginęła cała kohorta, ale dwie centurie. Też straciłem przyjaciół. Ta dziewczyna… podarowała mi ten sam amulet, co tobie, a później kazała mi go zwrócić. Obiecywała, że jej babka odprawi nad nim zaklęcia, aby sprowadzić z powrotem moich żołnierzy. Nigdy więcej już jej nie spotkałem, a żołnierze oczywiście nie wrócili.

    Umilkł na chwilę.

    – Może powinienem był wczoraj ci o tym opowiedzieć – podjął. – Ale rzymskiemu oficerowi nie wypada wierzyć w czary ani rozprawiać o nich z podwładnymi. Wtedy, przed laty, wmówiłem sobie, że dziewczyna była zwykłą dziewczyną, która po prostu gdzieś wywędrowała, a obie centurie potonęły w bagnach. 

    Uśmichnął się smutno.

    – Ale teraz pan wie, że to czary. Co zrobimy z tym przeklętym amuletem, trybunie? – spytałem.

    – Próbowałem go zniszczyć – odparł. – Nie udało się. Nie roztopił się w ogniu. Wyszedłem w nocy za mury i utopiłem go w bagnie. Nad bagnami i tak zawsze jest mgła.

    – Zaryzykował pan, trybunie, wyjście w nocy poza mury, na bagna, z tym okropnym przedmiotem? – spytałem z podziwem. – Przecież wiedział pan, że on sprowadza te mgliste potwory…

    – Przyznam, że to nie była przyjemna wycieczka – rzekł. – Cóż, odpowiadam za fortecę i legion, a raczej to, co z niego pozostało – uśmiechnął się niewesoło. – Nie sądzę, abyśmy kiedykolwiek zobaczyli trzecią kohortę, Arminiuszu. Co do drugiej też mam poważne wątpliwości. Jak wspomniałem, tamte centurie, które zaginęły dwadzieścia pieć lat temu, nigdy nie powróciły i nigdy nie odnaleziono ciał żołnierzy.

    Westchnąłem.

    – Cóż, Arminiuszu, służbę musimy pełnić bez względu na trudne warunki – podjął trybun. – W tym roku musisz wcześnie zacząć przygotowania do Saturnaliów. Będziesz musiał wyszkolić nowych aktorów.

    – Saturnalia?! – wybuchnąłem. – Czcigodny trybunie, nie mogę! Już nigdy nie będę w stanie napisać ani zagrać niczego wesołego!

    Dowódca przyglądał mi się w milczeniu. 

    – Proszę mi wybaczyć – odezwałem się po dłuższej chwili. – Będą Saturnalia, trybunie. Napiszę komedię dla uczczenia pamięci gladiatorów z trzeciej kohorty. Antoniusz, Darejos i Lucjusz nie chcieliby płaczu i lamentów. Podobałaby im się wesoła uroczystość pożegnalna w dniach, kiedy wszystko dzieje się na opak.

    Trybun skinął głową.

    ***

    Minęło wiele Saturnaliów. Napisałem i wystawiłem wiele sztuk, przygotowałem wiele okolicznościowych obchodów. Przypadło mi także w udziale kierowanie uroczystościami żałobnymi po śmierci cesarza Hadriana. Chór śpiewał podczas nich także naszą dawną piosenkę gladiatorów. Widziałem, że znaczna część widowni ocierała łzy. Ludzie żałowali cesarza, który nie szczędził trudu na dotarcie do naszej prowincji na krańcach imperium. 

    Nigdy nie założyłem rodziny. Zastępował mi ją teatr. Kto wie, może tamtego strasznego dnia na wrzosowiskach wyrzekłem się nie tylko Igerny, ale każdej miłości poza umiłowaniem Apollina i Muz. 

    Przez długi czas nienawidziłem wieczornych mgieł, ale ostatnio to się zmieniło. Coraz chętniej wychodzę poza mury o zachodzie słońca i przypatruję się mgłom nad wrzosowiskami. Zdarza się, że dobiega z nich odgłos równego, marszowego kroku. 

    ***

    Dziś ich zobaczyłem! Z mgły wyłoniła się najpierw sylwetka chorążego z legionowym orłem, za nią czerwony pióropusz na hełmie centuriona Marka. 

    Foto: Wajari Velásquez/Pixabay

    W pierwszym szeregu była luka: za centurionem szło trzech legionistów zamiast czterech. Tam było moje miejsce, powinienem maszerować obok Darejosa! Podbiegłem, ale zatrzymała mnie czyjaś niewidzialna dłoń. 

    – Poczekajcie na mnie! – krzyknąłem. – Centurionie Marku! Chcę iść z wami!

    – Antoniusz! Darejos, Lucjusz! – wołałem rozpaczliwie, usiłując wyrwać się z niewidzialnego uścisku.

    Spojrzeli na mnie, uśmiechnęli się porozumiewawczo i przesłali mi dłońmi szybkie pozdrowienie. Darejos wskazał na miejsce obok siebie, a z jego warg odczytałem:

    – Już niedługo!

    Centurion nie dostrzegał mnie. Spojrzał na oddział przez ramię.

    – Centuria, śpiew! – zakomenderował. – Darejos, zaczynaj!

    Znad oddalającej się ode mnie marszowej kolumny popłynęły znane słowa:

    Gladiatorzy, gladiatorzy,
    Los nas śle na świata kres.
    Wróg przed Romą się ukorzy,
    Znów „alea iacta est”!
    
    Choć niejeden głowę złoży
    Tu w brytyjskich szarych mgłach,
    Żyć będziemy, gladiatorzy,
    W pieśniach druhów, w dziewcząt snach!
    
    Ave Caesar, ave Caesar,
    Morituri te salutant!

    Ave Caesar, ave Caesar,

    Morituri te salutant!

    Pieśń oddalała się i ucichła wraz z marszowym krokiem, gdy słońce skryło się za horyzontem, a kolumna legionistów rozwiała się we mgle. 

    Ostatni raz czułem się tak szczęśliwy ćwierć wieku temu. Moi przyjaciele uśmiechali się radośnie, ich śpiew brzmiał tak dziarsko! 

    Wkrótce znów dołączę do trzeciej kohorty Dziewiątego Legionu. Skoro Antoniusz, Darejos i Lucjusz wyglądali na tak wesołych, to kto wie – może tam, dokąd podążają, istnieją amfiteatry?

    Roześmiałem się do tej myśli i zanuciłem:

    Gladiatorzy z mgieł krainy,
    Kres wędrówki bliski już.
    Wzejdzie słońce Apollina,
    Zwyciężymy w służbie Muz.
    Foto: dozemode/Pixabay

    Wcześniejsze odcinki:

    Odcinek 1. Hydra lernejska

    Odcinek 2. Legion

    Odcinek 3. Odyseja i jej następstwa

    Odcinek 4. Igerna

    Odcinek 5. Marsz na Północ

    Udostępnij. Facebook Twitter LinkedIn Email

    Warto przeczytać

    Teo – młody Polak podbija Norwegię

    Polske filmdager – FOLKLOVE. Scena etno-folkowa dla każdego

    Na Svalbardzie cenią naturę ponad sławę Toma Cruise’a

    Jeden komentarz

    1. Barbara Gawrońska Pettersson on 20 czerwca 2022 23:47

      Gladiatorzy osiągnęli cel (wiem, że zakończenie było sentymentalne, ale właściwie dlaczego trzeba wstydzić się sentymentów?)

      Ja też osiągnęłam cel wędrówki przez aktualny semestr i wkrótce wybieram się do polskiej „Ultima Thule”, czyli do okolic Jeleniej Góry. Razem z gladiatorami oraz innymi bohaterami moich opowiadań dziękuję Czytelnikom i życzę miłego lata!

      Odpowiedz

    Zostaw kometarz Anuluj komentarz

    Zagraniczne media polecają Polskę jako kierunek wakacyjny

    Aktualności 19 stycznia 2023

    Opiniotwórcze światowe media polecają Polskę jako jeden z najlepszych wakacyjnych kierunków w 2023 r. Zachęcają,…

    Na hulajnodze hulaj ostrożnie. Zmiany w przepisach

    25 maja 2022

    Gazeta Razem Kristiansand. Kim jesteśmy, o czym piszemy

    15 lutego 2021

    Kwiat Jabłoni: Mogło być nic, a jest koncert w Oslo!

    1 marca 2023

    Jak rzucić palenie

    12 października 2022

    Nielegalne polowanie na ptaki

    5 listopada 2021

    Alkoholizm w Skandynawii

    28 stycznia 2022

    Vinneren av Norges Beste Skjegg kommer fra Polen

    23 października 2022

    Wyjątki od kwarantanny dla zaszczepionych

    10 maja 2021

    Kristiansand przygotowane na omikron

    25 stycznia 2022

    Mnich z Montpellier. Odcinek 5. Gdy opadają mgły

    8 maja 2022

    Dania zniosła wszystkie obostrzenia

    13 września 2021

    Przemysł tytoniowy słono zapłaci

    27 września 2022

    Norwegia: wzrost liczby śmiertelnych wypadków drogowych

    28 czerwca 2022

    Zadbaj o bezpieczeństwo twojego dziecka w sieci

    13 listopada 2021
    Dane kontaktowe

    Polsk-Norsk Forening Razem=Sammen

    nr org. 923 205 039

    tel. +47 966 79 750 – Katarzyna
    tel. +47 968 67 210 – Sylwia

    e-mail: kontakt@razem.no

    VIPPS: #588852

    Więcej o nas »

    Ostatnio dodane

    Wsparcie dla Polaków. TY też możesz pomóc ulepszyć system

    22 marca 2023

    Serdeczny gest Polaka w Rema 1000 porusza

    21 marca 2023

    Prosjekt K – hva gjør ambisiøse polske kvinner i Norge?

    20 marca 2023
    Najnowsze komentarze
    • Wojtek - Rowerem na Lofoty: „Droga do zorzy”
    • Katarzyna Karp - Teo – młody Polak podbija Norwegię
    • Norbert - Teo – młody Polak podbija Norwegię
    • Zojka - Teo – młody Polak podbija Norwegię
    Facebook Instagram Twitter YouTube

    Ansvarlig redaktør: Katarzyna Karp | Adm. direktør: Sylwia Balawender
    Razem Norge arbeider etter Vær Varsom-plakatens og VVP regler for god presseskikk. Alt innhold er opphavsrettslig beskyttet.

    © 2023 Razem=Sammen | Made in Kristiansand

    Wprowadź szukaną frazę i naciśnij Enter, aby przejść do wyników wyszukiwania. Naciśnij Esc, aby anulować.