Polka Night Fever
Sobotni wieczór, Kristiansand. W ciemnościach deszczowej nocy, nad brzegiem morza, zza dużych przeszkleń Hartmanns Brygga migoczą światła. Do uszu dobiega żywiołowa muzyka. W drzwiach gości wita przepasany fartuchem Kuba Letek. Na co dzień weterynarz. Dzisiaj wcielił się w rolę barmana.
Polska biesiada na norweskim wybrzeżu
Kobieta w stroju krakowskim z prędkością dźwięku porusza się po sali. Jej czerwona spódnica w kwiaty miga w każdym zakątku lokalu. To Kasia Kostecka-Letek, dentystka. Od parunastu godzin kucharka w pełnym wymiarze. Dziś wieczór także wodzirejka.

Scena jak z telewizyjnego show
Scena przypomina telewizyjne show sylwestrowe. Zespół Progres z Rzeszowa od pierwszych minut podrywa gości Polka Night Fever z krzeseł i sprawia, że parkiet staje się najpopularniejszym miejscem w lokalu. Polskie przeboje i weselne nuty mieszają się z nieśmiertelną ABBA i utworami znanymi wszystkim, również Norwegom, zachwyconym polską imprezą. O oprawę muzyczną dba także DJ Mohok.


Stoły pełne polskich smaków
Na stołach pojawiają się polskie dania. Są między innymi pierogi, oscypek z żurawiną, kiełbasa z grilla, zapiekany ziemniak i szarlotka. Różne opcje menu można było wybrać przy zakupie biletu online.



– Podaliśmy ponad 1000 pierogów, a pieczona przez nas świnia – ważąca 35 kilogramów – zniknęła w zaledwie 27 minut. Wypito ponad 400 toastów, z których co trzeci kończył się gromkim „Jeszcze raz!” – komentują organizatorzy.
Uczestnicy zadowoleni i… wdzięczni
Choć Kasia śmiga w krakowskim stroju od kuchni na salę, jedna z uczestniczek zatrzymuje ją na dłużej.

– Muszę ci podziękować za zorganizowanie tego dla nas. Osiem lat czekałam na taką imprezę. Jest cudownie, jedzenie, muzyka, ludzie. Bardzo dziękujemy, bawimy się świetnie. Udało ci się, powinnaś mieć ogromną satysfakcję! – mówi Ewelina Grodecka.





Podobnego zdanie jest inna uczestniczka.
– Świetnie, że organizowane jest coś dla nas wszystkich. To wspaniała inicjatywa. Możemy spotkać się w naszej atmosferze, wspólnie się bawimy. Jest super – wtóruje Patrycja.
I w zasadzie każdy zapytany o wrażenia podziela ich zdanie.
Sposób na integrację
Przy paru stolikach słychać język norweski. Tak jest również przy tym, zajmowanym przez Kingę Wojtkiewicz. Na Polka Night Fever wybrała się ze znajomymi z pracy w przedszkolu.
– Słyszałaś o tej polskiej imprezie? Może się wybierzemy – spytała mnie koleżanka Pia – relacjonuje Kinga.
W efekcie spośród dwunastu zatrudnionych w przedszkolu, przy wspólnym stoliku na Polka Night Fever siedzi aż osiem osób.



– Atmosfera jest świetna. Uważam, że jest bardzo gościnnie – zarówno pracownicy, jak i goście są bardzo uprzejmi i serdeczni. Podoba mi się, że ludzie tańczą, ponieważ sprawia to, że my, Norwegowie, którzy jesteśmy może trochę bardziej powściągliwi, też dołączamy do tańca – mówi Rikke Åselid.
Monica, która przyszła z mężem i parą znajomych docenia żywiołowość polskiej zabawy.
– Na norweskiej imprezie ludzie zwykle zaczynają tańczyć dopiero koło 23.00. Tutaj ruszyli na parkiet od razu!
Kolejne edycje?
– Z jednej strony jest to projekt kulturalny, z drugiej – bardzo osobisty. Tęskniliśmy za tym ciepłem, które w Polsce jest tak naturalne. Dlatego nie chcieliśmy stworzyć kolejnej imprezy, a doświadczenie, łączące ludzi. Patrząc na to, co się wydarzyło tego wieczoru, wiemy, że to się udało – mówi Kasia Kostecka-Letek.



Organizatorzy, czyli Ania i Bartek Lewińscy, Kasia Kostecka – Letek i Kuba Letek udowodnili, że polska energia i otwartość potrafią połączyć ludzi – nawet daleko od domu. Zapewniają, że Polka Night Fever to początek nowej tradycji w Kristiansand.
