Her kan du lese artikkelen på norsk: Trakassert, truet, fjernet. Likhet – ikke for alle?
Pracują i odprowadzają podatki, na równi z mieszkańcami Norwegii. Należą też do związków zawodowych, płacą składki, na równi z innymi uzwiązkowionymi. Jednak gdy potrzebują pomocy od norweskiego systemu, który sami wspierają, równość przestaje być dla każdego.
„Masz godzinę na spakowanie się i opuszczenie obiektu”.
Te słowa Kamil Mazurek, pracownik Adecco, usłyszał zaledwie cztery dni po zgłoszeniu przypadków mobbingu w miejscu pracy.
– Potraktowano mnie jak śmiecia. Jestem zniszczony psychicznie, boję się, że zostanę zwolniony z każdego projektu, na który bym nie trafił – mówi Kamil.

Po dwóch tygodniach kolejni pracownicy sygnalizujący nieprawidłowości zostali usunięci z projektu w Skien.
– Uważamy to za działanie odwetowe. Pracodawca i przełożeni dopuścili się wobec nas represji za zgłaszanie nieprawidłowości, mobbingu, zastraszania, narażania na niebezpieczeństwo oraz manipulacji – twierdzi Piotr Szymczyk, pracownik Adecco, który także nie mógł kontynuować pracy przy projekcie.
W świetle prawa odwet to „wszelkie niekorzystne działanie, praktyka lub zaniechanie, które jest wynikiem lub reakcją na zgłoszenie dokonane przez pracownika (…)”.
Źródło: Kodeks pracy (Arbeidsmiljøloven) Rozdział 2 A-4 Zakaz działań odwetowych
Projekt w Skien to jedna z największych inwestycji budowlanych w regionie – budowa nowoczesnego centrum danych dla Google.
Inwestycję prowadzi firma Skanska Norge Anlegg AS, która pełni rolę generalnego wykonawcy. Jak podaje serwis Industry Radar, projekt ten jest częścią globalnej infrastruktury Google i ma kluczowe znaczenie dla rozwoju usług cyfrowych w Europie.
Firma Adecco jest agencją pracy, która zatrudnia wielu obcokrajowców.
Niepokojące sygnały od pracowników
W lutym 2025 roku pracownicy Adecco zgłosili przełożonym informacje o mobbingu i zastraszaniu ze strony jednego z brygadzistów. Klimat pracy przy projekcie w Skien stał się nie do zniesienia.
Zatrudnieni twierdzą, że firma zamiast ich chronić, wyrzuciła ich z projektu. Czy to odwet?
– Po skończonej rotacji dostaliśmy informację od Adecco, że nie wracamy na projekt w Skien. Zażądaliśmy powodu zwolnienia z projektu mailowo lub pisemnie, do dziś nie dostaliśmy żadnej informacji zwrotnej (15 kwietnia – przyp.red.) – komentuje Marek Mirus, jeden z pracowników odsuniętych od projektu.

Represje za zgłaszanie nieprawidłowości?
Kamil Mazurek, członek związku zawodowego Fellesforbundet, 13. lutego 2025 roku, poinformował organizatorkę związkową Justynę Marciniak o niewłaściwym zachowaniu brygadzisty nadzorującego zespół. Sprawa została przekazana także mężowi zaufania Adecco. Pełniący tę rolę Arkadiusz Płotka jeszcze tego samego dnia poinformował o zdarzeniach kierownika robót budowlanych Adecco oraz inną osobę z firmy odpowiedzialną za ten projekt.
W rozmowie telefonicznej z kierownikiem robót budowlanych, Arkadiusz Płotka mówi o mobbingu i zastraszaniu przez jednego z brygadzistów. Jego nazwisko jest jedynym, jakie pada w trakcie tej rozmowy.
– Wiem, że większa grupa ludzi miała temu brygadziście coś do zarzucenia. Myślałem, że Adecco przeprowadzi rozmowy, załagodzi sytuację i pomoże pracownikom i brygadziście znaleźć wspólny język. Tak się jednak nie stało.
Szybka reakcja
Po otrzymaniu zawiadomienia Adecco sprawnie zareagowało. Już cztery dni później, w poniedziałek 17 lutego, na projekt do Skien przyjechali przedstawiciele firmy – kierownik robót budowlanych oraz kierownik operacyjny. Mówili niewiele. Z założonymi za plecy rękami obserwowali załogę.
Po kilku godzinach, bez powiadomienia pisemnego, kazali Kamilowi Mazurkowi opuścić plac budowy i wracać do Polski. Natychmiast.
– Była 11:30, kiedy moi przełożeni mnie wezwali. Kazali mi podpisać wypowiedzenie. Odmówiłem – opowiada Kamil.
To jednak nie pomogło.
– Usłyszałem, że generuję problemy, że nie będę już mógł pracować w Adecco. Zapytałem, czy kiedykolwiek otrzymali zażalenie na moją pracę. Odpowiedź brzmiała „nie„. Ale usłyszałem, że jestem problematyczny. Dali mi godzinę na spakowanie się i opuszczenie obiektu – relacjonuje Kamil Mazurek.
Co wydarzyło się przy projekcie w Skien
Mobbing?
Incydenty z Skien Kamil Mazurek zapamięta na długo. Najpierw, 11 lutego, podczas pracy przy projekcie budowlanym, doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań między nim a jednym z brygadzistów.
– W trakcie rozmowy brygadzista ten nagle stał się agresywny. Machał rękami, mówił coś do siebie – relacjonuje Mazurek.
Tego samego dnia Kamil zgłosił swojemu przełożonemu, kierownikowi operacyjnemu z Adecco, że otrzymał za małe buty robocze, które spowodowały bolesne obtarcia stóp.
– Kierownik operacyjny przyjechał z nową parą następnego dnia. Poprosiłem koło ósmej rano, żeby mi dał te większe buty, bo tamte mnie obcierały i stopy mi krwawiły. Ale kazał mi wrócić do pracy i się nie odzywać. Buty otrzymałem koło godziny dwunastej, a miał je w aucie na parkingu budowy. Nie rozumiem takiego zachowania – mówi Kamil.
Eskalująca agresja brygadzisty
Następnego dnia atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta.

– Ten sam brygadzista zaczął krzyczeć, że źle nosimy stal, że jesteśmy nieefektywni. Powiedział mi, że jestem do zwolnienia, bo za wolno pracuję, a wiedział, że mam obolałe i krwawiące stopy – opowiada Kamil.
To, co powiedział brygadzista, Kamil zgłosił kierownikowi operacyjnemu z Adecco.
– W odpowiedzi usłyszałem, że mam się zamknąć i wracać do pracy. O całym zajściu poinformowałem Justynę Marciniak ze związków zawodowych Fellesforbundet – relacjonuje.
Pięć dni później Mazurek został usunięty z projektu. Jego zwolnienie wywołało sprzeciw załogi.
Czują się zastraszani
– Domagaliśmy się przywrócenia Kamila. Dla nas było jasne, że został usunięty jako kozioł ofiarny po zgłoszeniu nieprawidłowości. Natychmiastowe usunięcie osoby, która odważyła się zgłosić problem, odebraliśmy jako formę zastraszania – mówią pracownicy zatrudnieni przez Adecco przy projekcie w Skien.
Zamiast wysłuchać głosu pracowników, w następnych tygodniach firma usuwa z projektu kolejne osoby.


W tej sprawie redakcja Razem Norge wysłała pytania do Adecco.
– Adecco Solutions AS ma procedury dotyczące raportowania zarówno przez przełożonych, jak i na podstawie układów zbiorowych oraz przedstawicieli związków zawodowych, którzy mają dbać o interesy pracowników. Traktujemy poważnie każdą otrzymaną informację i przeprowadzane są odpowiednie dochodzenia – stwierdza Erling Kornkveen, dyrektor Adecco Solutions, w mailu przysłanym do redakcji Razem Norge.
Jednak Adecco nie komentuje konkretnych nieprawidłowości zgłoszonych przez pracowników.
– Można przypuszczać że doszło do odwetu na pracownikach, którzy zgłaszali nieprawidłowości czyli naruszenia paragrafu 2A-4 Ustawy o Środowisku Pracy (Arbeidsmiljøloven) – przekazuje Justyna Marciniak z Fellesforbundet.
Na pytanie o przyczynę usunięcia Kamila Mazurka z projektu, Adecco również nie udzieliło odpowiedzi.
– Adecco, zamiast próbować zagłębić się w sprawę i ją rozwiązać, postąpiło jak zwykle: wyeliminowało problem w postaci ludzi, którzy skarżą się na sytuację – uważa Arkadiusz Płotka.
„Jak zwykle”? Powtarzająca się historia
W grudniu 2024 roku Kamil Mazurek wraz z kolegami z brygady – uczestnikami opisywanych wydarzeń, zostali usunięci z projektu „Snøhvit”, realizowanego na wyspie Melkøya.
Projekt, którego koszt szacuje się na 13 miliardów koron, dotyczy modernizacji zakładu Hammerfest LNG i jest jednym z kluczowych przedsięwzięć energetycznych firmy Equinor. Za realizację odpowiada Aibel, a prace budowlane prowadzi firma Consto Anlegg Nord AS. Część zadań wykonują pracownicy Adecco oraz firm Consto Dambygg, Workshop, Armeringssenteret, Sibe, Bilfinger / Yabimo. Jednak za kulisami ogromnej inwestycji kryją się skargi na fatalne warunki pracy, dyskryminację i lekceważenie zasad bezpieczeństwa.
Narażanie na niebezpieczeństwo?
– Szukaliśmy pomocy u naszych szefów w Adecco i nie dostaliśmy jej – mówi Piotr Szymczyk, nawiązując do wydarzeń, jakie miały miejsce na Melkøya kilka miesięcy wcześniej. Wówczas zagraniczni pracownicy zgłaszali do agencji, że pracują w niebezpiecznych warunkach, nie mają dostępu do toalet, a ich zgłoszenia dotyczące zatrucia gazem czy dyskryminacji są ignorowane.
Naruszenia meldowano wielokrotnie. Związki zawodowe NAF (Norsk Arbeidsmandsforbund) podjęły pewne kroki, które według zgłaszających nieprawidłowości nie przyniosły pożądanych rezultatów.
Polityczka Ewelina Baj (Venstre) publicznie stanęła w obronie pracowników.
– Problemem jest to, że zagraniczni pracownicy w Norwegii nie dostają wystarczającej pomocy. Obserwuję, że związki zawodowe stoją raczej za pracodawcą, niż pracownikiem. Ich zgłoszenia często nie są brane na poważnie – mówi Ewelina Baj.

Po bezskutecznych próbach rozwiązania problemów, w październiku 2024 roku pracownicy zdecydowali się napisać petycję do firm Aibel i Equinor. Dokument zawierał 70 punktów opisujących nieprawidłowości, w tym zastraszanie, rasizm i naruszenia przepisów BHP.
Niektórzy z podpisanych zostali usunięci z projektu, a inni zwolnieni.
Głos z placu budowy
W petycji przygotowanej przez pracowników z Melkøya czytamy między innymi:
„Praca z rusztowania na wysokości przy montażu i demontażu elementów wymaga wychylania się z rusztowania, pracownicy zmuszeni są pracować bez pasów bezpieczeństwa”.
„Ludzie są zmuszeni do pracy w Hot Plant bez przebycia kursu na czujnik gazu, który wszyscy muszą przejść”.
„Ludzie zatruci gazem są wysyłani na izby przyjęć po dwóch dniach od zatrucia”.
„Jest jedna toaleta dla 40 osób dostępna na L201”.
„Polscy pracownicy widzą wyraźną różnicę w tym, jak są traktowani przez liderów w porównaniu do norweskich pracowników”.
„Kiedy stoimy w długiej kolejce po jedzenie, liderzy, którzy już skończyli jeść, mijają nas i używają słów «Polacy/wykonawcy mają stać w kolejce» oraz «Polacy zawsze muszą być ostatni»”.
„Liderzy uważają, że polscy pracownicy nie powinni rozmawiać ze sobą w pracy” oraz „Liderzy twierdzą, że «kiedy polscy pracownicy są zestresowani w pracy, są bardziej produktywni» ”.
„Polskim pracownikom zabrania się korzystania z samochodów i rowerów w pracy, podczas gdy norwescy koledzy mają do nich dostęp”.
„Przełożony mówi, że trzeba nosić stalowe belki zamiast używać dźwigu. Osoba, która wykonywała tę pracę, ma napięte mięśnie, które naciskają na płuca i ma problemy z oddychaniem. Ta osoba była na zwolnieniu lekarskim przez 5 dni. To jest diagnoza lekarza z izby przyjęć”.

Pod dokumentem podpisało się stu szesnastu zagranicznych pracowników, w tym Piotr Szymczyk, Kamil Mazurek i ich koledzy z załogi.
Cała ich rotacyjna grupa została wykluczona z projektu. Siedmiu z nich przeniesiono do projektu w Skien. Tam trafili pod nadzór brygadzisty, który według wielu pracowników stosował mobbing i groźby.
Gdy ponownie zgłosili nieprawidłowości, znów zostali usunięci – wszyscy oprócz Dariusza Oliwy, który pełnił funkcję przedstawiciela ds. bezpieczeństwa (verneombud).
– Kiedy pracownicy idą do przełożonych, żeby otrzymać pomoc, są ignorowani, a na koniec zwalniani. Podobna rzecz wydarzyła się też w Boliden, tylko że tam zbagatelizowano objawy zatrucia rtęcią. Ludzie przy demontażu zbiornika zgłaszali wysypkę, problemy z oddychaniem. To także byli Polacy, pracujący jako podwykonawcy – komentuje Baj.
Zastraszanie?
„Nóż służy nie tylko do robienia kanapek”
Wróćmy na projekt w Skien. Tam po przyjeździe przełożonych i wyrzuceniu Kamila atmosfera gęstnieje.
Jest poniedziałek, 17 lutego. Nieco przed godziną 18:00 Piotr Szymczyk, mocno ściskając telefon, pisze po angielsku wiadomość do kierownika projektu z prośbą o pomoc. Stara się zapanować nad oddechem. Zgłasza niepokojące zachowanie jednego z brygadzistów, który miał zapytać dwóch pracowników „Czy wiecie do czego służy nóż? Nóż może służyć do krojenia chleba, można też nim zrobić krzywdę sobie, i można zrobić nim krzywdę komuś”.
Słowa mrożą. Niepokoją. Brzmią jak groźba karalna. Pracownicy proszą, by kierownik projektu ze Skanska zawiadomił policję. Mieszkają w tych samych barakach co brygadzista. Drżą o swoje bezpieczeństwo.
Ale policja nie przyjeżdża.

– Policja otrzymała zgłoszenia o incydencie w Skien w dniu 17 lutego 2025 roku, w którym wspomniano o werbalnych groźbach z odniesieniem do noża – potwierdza Frank Gran, kierownik sekcji centrum operacyjnego Okręgu Policji Południowo-Wschodniej w mailu do Razem Norge.
Nie przyjeżdża również wtedy, gdy po godzinie 20:00 Justyna Marciniak dzwoni pod numer alarmowy 112. Podaje adres. Wskazuje osobę kontaktową na miejscu.
Piotr Szymczyk relacjonuje, że tego wieczoru, idąc do stołówki, zauważył tego brygadzistę za swoimi plecami.
– Specjalnie czekałem do późna, aż on zje kolację. Bałem się go. Czułem się zagrożony. Uciekłem do toalety i zamknąłem się w niej, obawiając się o swoje życie i zdrowie.
Policja wciąż milczy. Po 21:00 pracownicy ponawiają zgłoszenie. Otrzymują zapewnienie: patrol zaraz będzie.
Ale patrol nie przyjeżdża.
– Zgadza się, po godzinie 21:00 wykonano kolejne zgłoszenie. W tym czasie jednak nie było dostępnych patroli, ponieważ policja była zajęta innymi trwającymi zdarzeniami. Priorytetyzacja zawsze odbywa się na podstawie stopnia powagi sytuacji oraz dostępności – tłumaczy inspektor Gran.
Manipulacja?
We wtorek 18 lutego na projekcie Skien, w związku z niepożądanymi wydarzeniami, odbywają się dwa spotkania. Jednak o jednym z nich pracownicy Adecco, którzy zgłaszali przypadki mobbingu, nie zostają poinformowani.
– Specjalistka ds. BHP z firmy Skanska zadzwoniła do mnie we wtorek po południu pytając, czy wiedzieliśmy o porannym meetingu. Wyjaśniła, że nasi przełożeni mieli nas o nim poinformować. Nikt z nas nie otrzymał takiej informacji.
Kobieta poprosiła, by przekazał grupie wiadomość o spotkaniu zaplanowanym na popołudnie.
– Rzeczywiście się odbyło, a ona aktywnie w nim uczestniczyła – relacjonuje Piotr Szymczyk.
Na zebraniu, o którym zatrudnieni przez Adecco dowiadują się od specjalistki ds. BHP w Skanska, kilku pracowników znów mówi o stresie, narażeniu na mobbing i groźbach.
Brygadzista, na którego wpłynął szereg skarg, zostaje usunięty z projektu, a kierownik robót budowlanych Adecco informuje zebranych o zwolnieniu Kamila Mazurka. Powołuje się przy tym na rzekomą sugestię męża zaufania Arkadiusza Płotki, który miał uznać Kamila za osobę konfliktową.

Dwa dni później, w czwartek 20 lutego, kierownik robót budowlanych z Adecco wysyła informację do kilku pracowników i Kamila, w której przyznaje, że samodzielnie podjął decyzję o usunięciu go z projektu. Dzieje się to po interwencji Arkadiusza Płotki, który domagał się sprostowania nieprawdziwej informacji przekazanej na spotkaniu pracownikom, jakoby miał coś wspólnego ze zwolnieniem Kamila.
Z kolei doceniany przez współpracowników Dariusz Oliwa najpierw zostaje zdegradowany z pozycji brygadzisty, jednak podczas spotkania zostaje wybrany przedstawicielem ds. bezpieczeństwa (verneombud) oraz przywrócony do wcześniej pełnionej funkcji.
Gdy po kilkunastu dniach kolejnych pięciu mężczyzn, którzy zgłaszali nieprawidłowości, zostaje usuniętych z projektu w Skien, słyszą od Adecco, że decyzję podjęła firma Skanska. Żądają od Adecco informacji na piśmie. Na próżno – firma nie odpowiada.
Christopher Griffiths, starszy doradca ds. komunikacji Skanska Norge AS przekazał w mailu do Razem Norge, że traktują zwolnienia jako sprawę personalną i nie chcą udzielać żadnych komentarzy.
– Pytanie brzmi: czy osoby, które nie zostały wyrzucone z projektu w Skien, a widziały całą sytuację, nie są ofiarami zastraszania? Każdy z nich mówił: tamci za dużo się odzywali. Trzeba było siedzieć cicho. To jest jasny przekaz dla nas – relacjonuje Justyna Marciniak z Fellesforbundet.
Związki zawodowe i systemowa dyskryminacja?
Większość lokalnych oddziałów związków zawodowych nie ma przedstawicieli mówiących w języku polskim. Z tego powodu wielu polskojęzycznych pracowników zgłasza się do Justyny Marciniak.
– Tłumaczę im, jak załatwiać sprawy, na co powinni zwrócić uwagę. Pokazuję narzędzia – przedstawia swoją rolę.
Jednak część kontaktujących się z nią Polaków należy do innych związków zawodowych, które nie mogą zaoferować pomocy w języku polskim. Taka sytuacja wystąpiła w przypadku projektu na Melkøya. Pracodawca zobligował pracowników do przystąpienia do wskazanego związku zawodowego – NAF (Norsk Arbeidsmandsforbund). Marciniak wspierała pracowników, którzy sygnalizowali poważne nieprawidłowości na tym projekcie. Otrzymała jednak jasny przekaz od przełożonego Fellesforbundet: nie wolno jej kontaktować się z polskimi pracownikami z Melkøya zrzeszonymi w NAF. Zdecydowała się wesprzeć ich w swoim prywatnym czasie, po godzinach pracy.
Jak informuje, w przypadku, gdy związki zawodowe decydują się przekazać sprawę prawnikom związkowym, trwa ona zwykle około dwóch lat.
– Widzę pewną zależność. Gdy przekazuję sprawę dalej, mam wrażenie, że pojawia się ogromna blokada, która ma zapobiec rozpatrywaniu pewnego rodzaju przypadków. Moim zdaniem chodzi o unikanie występowania przeciwko dużym firmom.

Nasuwa się pytanie o to, w czyim interesie występują związki zawodowe?
– To jest bardzo dobre pytanie – zapada chwila ciszy. – To jest bardzo dobre pytanie: w czyim interesie występują związki zawodowe. Ale ja na nie nie potrafię odpowiedzieć – Justyna Marciniak mówi w końcu ściszonym głosem.
Pracownicy zagraniczni, w tym polscy pracownicy rotacyjni, nierzadko mówią o dyskryminacji związanej z ich pochodzeniem. Czy to możliwe, by problem sięgał głębiej, do korzeni systemu?
– Przez rok pisałam raport o tym, jak w norweskich stoczniach traktowani są uzwiązkowieni pracownicy zagraniczni, w jaki sposób tracą pracę, jak nikt im nie pomaga i nie odpowiada na ich maile, pytania. Nie mam wątpliwości, że to jest systemowa dyskryminacja imigrantów zarobkowych. Raport ten wysłałam jako powiadomienie, jednak zarząd Fellesforbundet uznał, że to nie jest powiadomienie i że sprawą zajmą się wewnętrznie. Gdy wysłałam raport oficjalnym kanałem, osoba odpowiedzialna w naszych związkach za sprawy sygnalistów, nie chciała ze mną na ten temat rozmawiać. Spotkałam się z szorstką reakcją i dowiedziałam jedynie, że sprawą zajmuje się zarząd. Minął już rok od czasu, gdy przekazałam raport i nie wydarzyło się zupełnie nic. Czy jest systemowa dyskryminacja imigrantów zarobkowych? Tak, jest.
W raporcie Justyna Marciniak przeanalizowała i opisała historie przekazane jej przez dziesiątki osób. Pisała go przez dziewięć miesięcy.
– Przypadki te pokazują rzeczywistość, w której pracownicy migracyjni szybko muszą sobie uświadomić, że norweskie zabezpieczenia, takie jak prawa pracownicze, prawa socjalne czy członkostwo w związkach zawodowych, są jedynie iluzją. Pracując nad tym raportem, czułam smutek, frustrację, oburzenie i wstyd. Stało się dla mnie jasne, że to, czego doświadczają ci pracownicy, jest nieetyczne. Uznałam, że trzeba coś zrobić, by zmienić ich sytuację – mówi Justyna Marciniak.
Wykorzystywanie Polaków bardzo się opłaca
Ewelina Baj
– Czas na debatę o realiach pracy imigrantów zarobkowych w Norwegii. Wzmocnienie pozycji sygnalistów to kluczowy krok ku sprawiedliwości i bezpieczeństwu w miejscu pracy. Jako najliczniejsza grupa imigrancka w kraju mamy głos i siłę, by rozpocząć pozytywne zmiany. Nie bójmy się mówić głośno o tym, co nas dotyka – nawołuje Ewelina Baj.
Poszkodowani?
Pracownicy Adecco, którzy po raz drugi zostali usunięci z projektów, są zdruzgotani. Sytuacja odbija się również na ich zdrowiu psychicznym.
Kamil Mazurek
– Potraktowano mnie jak śmiecia. Jestem zniszczony psychicznie, boję się, że zostanę zwolniony z każdego projektu, na który bym nie trafił, co bym nie robił, mam zostać usunięty. Mam rodzinę na utrzymaniu, moja wypłata jest jedynym źródłem dochodu – opisuje swoją sytuację Kamil.

Ariel Goleń:
– Po całej sytuacji jestem wykończony psychicznie. Jak dotąd nie miałem takich sytuacji w pracy. Najbardziej zszokowała mnie sytuacja z nożem. Wyrzucili mnie z projektu, o czym dowiedziałem się na kilka dni przed planowanym wylotem do Norwegii. Straciłem pracę i możliwość zarobkową. Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do tego, że jestem w stresie i w nerwach, a ja chciałem po prostu pracować w normalnej atmosferze.
Ariel po nagłym zwolnieniu z projektu na Melkøya przeżył załamanie nerwowe. Później pojechał na jedną rotację do Skien i znowu wyrzucono go z projektu. Cierpi na depresję, przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Piotr Kozik:

– Jestem całą sytuacją zdruzgotany. Pomimo, że minęło już tyle czasu, to dalej we mnie siedzi. Nigdy w życiu nie przeżyłem takiej sytuacji. Podczas rozmowy telefonicznej z Adecco, gdy spytałem pracownicy o powód zwolnienia usłyszałem, że nie powinniśmy byli wzywać policji. Wiedzieliśmy, że jest to odwet za naszą opinię na temat jednego brygadzisty, odwet na nas sygnalistach z Melkøya za to, że dbamy o nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Czy to jest normalne?
Marek Mirus:
– Zapewniano nas, że za wyrażanie naszych opinii nie poniesiemy żadnych konsekwencji. Oczywiście okazało się to nieprawdą.
Marek otrzymał od Adecco propozycję pracy przy innym projekcie, z gorszymi warunkami płacowymi oraz ze zmienionym planem rotacji.
Piotr Szymczyk:
– Strach, jaki wywołały groźby brygadzisty, był wspólny dla wszystkich moich kolegów. Wszyscy czuliśmy realne zagrożenie.

Sławomir Kornaś:
– Gdy tamtego dnia zobaczyłem Piotrka Szymczyka, całego roztrzęsionego, oglądającego się za siebie w obawie przed brygadzistą, też poczułem przerażenie i obawę o swoje życie. Kilka dni przed planowanym wylotem do pracy dostałem informację, że nie lecę na ten projekt. Znowu stres i pytanie dlaczego…?

Jedynie Dariusz Oliwa, który na spotkaniu w lutym został wybrany przez kolegów verneombud, zachował stanowisko przy projekcie w Skien.
– Nie mogę komentować pojedynczych spraw, ale wszyscy pracownicy w Norwegii, niezależnie od narodowości, mają prawo do bezpiecznych i sprawiedliwych warunków pracy. Jest to nieakceptowalne, jeśli pracodawcy ignorują molestowanie i dyskryminację – pisze Per Olav Skurdal Hopsø, sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Integracji, w e-mailu do Razem Norge.
Równość nie dla każdego?
Norwegia szczyci się jednym z najlepszych systemów pracy i ochrony pracowników na świecie. Ten system ma chronić każdego, bez względu na pochodzenie. Każdy pracownik zasługuje na bezpieczeństwo, szacunek i sprawiedliwe traktowanie.
Jednak historia pracowników Adecco odsłania inną, mniej znaną rzeczywistość. I nie jest odosobnionym przypadkiem. We wrześniu ubiegłego roku dziewięciu pracowników, w tym ośmiu Polaków, zatruło się rtęcią w zakładzie przetwarzania cynku Boliden Odda. Do dziś zmagają się z poważnymi skutkami zdrowotnymi Jak dotąd nikt nie poniósł konsekwencji – „śledztwo w toku”. Petycja z Melkøya to kolejny sygnał dotyczący systemu, który jednych chroni, ale innych zawodzi. Są też historie, o których nie dowiemy się nigdy.
By zmiana mogła nastąpić, sygnaliści muszą otrzymywać realną ochronę przed odwetem, bez względu na swoją narodowość. W demokratycznym państwie równość wobec prawa to nie przywilej, to fundament.
28 komentarzy
Typowe podejście. Jak jest problem to go przemilczeć. Rozciągnąć maksymalnie w czasie. Tak, żeby nic nie ruszyło. To jest przepis na właśnie tą cudowną Skandynawię. Nic nie dojdzie do oficjalnej ścieżki prawnej to nie ma problemu, nie psuje się statystyka. Chłopy zgłosili problem i zostali właśnie wrzuceni w maszynę do uciszania i nikt nie poniesie konsekwencji. Ciekawe jakby był ktoś innym kolorze skóry? Wtedy ten brygadzista by jeszcze im kanapki robił, żeby przypadkiem pigmentododatni nie zgłosili rasizmu lub innych problemów. Jeszcze jakieś 70/90 lat i białych Norwegów, Szwedów czy Duńczykow w rezerwatach będą nasze dzieci i wnuki mogły oglądać.
zaznacz że polak brygadzistą za granicą jest największą k… jaka możesz spotkać nie ma sentymentów zgnoi cie jak mało kto myślą że pana Boga za nogi złapali obcy człowiek bardziej ci pomoże niż taka polska osoba patrzy kiedy cie tylko podpierdoli i kłody pod nogi rzuca
Nigdzie w artykule nie wyczytałem że brygadzistą był Polak. Możesz mi wskazać ten moment? A jak nie to nie oceniaj
jeżeli nie było to podane to wszystkich państwa oświecę ponieważ jestem mężem zaufania który został pomówiony przez Adecco i brygadzista był Polakiem do tego z posiadanych przeze mnie informacji z innych projektów niespełna rozumu
W serwisie Tesla Drammen było podobnie: współpracownik (Polak) groził, że dźgnie mnie śrubokrętem w plecy. Wcześniej chwalił się, że kopał narzędzia kolegów. Gdy kolega zgłosił groźby, Tesla nic nie zrobiła, a on sam również otrzymał groźby.
Wszystko zgłosiliśmy najpierw kierownictwu – czėść z nas chcieli nas zwolnić, innym zmienili lokalizację. Potem zwróciłem się do HR by wyjaśnić sytuację, ale do dziś nie otrzymałem protokołu ze spotkania. Pomimo że sprawa jest w sądzie. Przez dwa lata Tesla ani razu nie przesłuchała agresora; za to mnie próbowano zwolnić i prowadzono rozmaite prowokacje. Gdy w 2021 w końcu agresor potwierdził swoje słowa i groźby przed managementem i HR to nie uwzględniono tego w protokole. Ten pracownik świadomie uszkadzał auta klientów i ukrywał usterki. W 2021 r. okazało się, że kradł cudzą pracę, zmieniając logi w systemie. Zgłoszono to, jednak firma ponownie nie zareagowała.
Na Facebooku pisał: „Niektórzy żyją tylko dlatego, że morderstwo jest karalne.” Mam zrzuty ekranu i świadków, a mimo to sprawę zamieciono pod dywan.
Ten człowiek nadal pracuje w Tesli, dostaje awanse i premie. Ile osób już skrzywdził?
Przyzwolenie na taką agresję i zachowania stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa pracowników i klientów, a także niszczy reputację firmy. Moja sprawa w sądzie jest publiczna i wiadomo o kogo chodzi.
był Polakiem
a możesz podać imię i nazwisko albo chociaż pseudonim żeby ustrzec się na przyszłość
Trafny opis strategii „radzenia sobie” z tymi sytuacjami. Takie właśnie odnoszę wrażenie. Ale zawarł Pan również cenną wskazówkę – niech dochodzi do ścieżki prawnej. Lub po prostu odsłaniajmy dywan, pod który zamiatane są te przypadki.
w takich sprawach system chroni pracodawcę, a reszta to jak drużyna skoczków…
to jest po części nasza wina. Nie potrafimy się zjednoczyć. co niektórzy by sprzedali się za przysłowiową koronkę. Takich przykładów jak w Adecco czy prywatnymi firmami co oszukują itp.itd.jak w artykule powyżej znam wiele.
ps. co do związków zawodowych to jest banda darmozjadów utrzymywana za nasze pieniądze. Faktycznie bronią bardziej interesów pracodawców niż swoich członków. Mam na to przykłady a jeden z nich na własnymi grzbiecie odczułem.
czy zna może ktoś nazwisko tego brygadzisty żeby ostrzec innych na przyszłość.
To samo w Stawberry, hotele Quality, Clarion i Comfort. Obcokrajowcom nie płaci się nadgodzin, czerwonych dni i wielu innych benefitów. Na koniec chcieli żeby się sam zwolnił – dostałem gotowy do podpisania papier albo dyscyplinarka. Gdy zapytałem o powód – to same kłamstwa które nie miały miejsca. Unikać jak ognia tych obozów pracy
To podłe. Dobrze poznać listę tych firm.
witam jestem Arkadiusz Płotka i znam nazwisko
mieszkam w nrwegi od 17 lat 11 pracowałem przez różne agęcje przeżyłem to wszystko co piszą to prawda to koszmar ale co mogę odpowiedzieć swoją historię ale to za dużo pisania ja w to wierzę bo sam to przeszłem i nadal tak jest że względu że mimo starań słabo mówiem po norwesku
To musi być bardzo niszczące dla psychiki. Nikt takich rzeczy nie powinien doświadczać. Mam nadzieję, że Pańska obecna sytuacja jest w porządku i że będzie jeszcze lepsza.
To przykre.
Ja również jestem źle potraktowana i pozbawiona godzin pracy.
Psychicznie jestem załamana.Czuje się dyskryminowana i pomijana. Stałam się niewygodna, dlaczego? Nie wiem. Może dlatego że szukam pomocy? Piszę e-maile z prośbą o wyjaśnienie? W rezultacie nadal jestem zdana sama na siebie.
Jedynie czego chcę to pracować i odzyskać wiarę w siebie, odzyskać radość ,stabilności,poszanowanie i godność 💔😭
To jest kradzież wynagrodzenia. W zależności od tego, w którym miejscu Norwegii Pani mieszka, może Pani skontaktować się z organizacjami pomagającymi w takich sytuacjach. Namiary na nie znajdzie Pani w tym artykule: https://www.razem.no/wiadomosci/jak-chronic-sie-przed-nieuczciwymi-pracodawcami-w-norwegii/. Odwagi i powodzenia w dochodzeniu swoich praw.
W klubie sportowym ja i kilku trenerów z Łotwy napotkaliśmy się na razism, koledzy aż wyjechali do Australii tak im to rozwaliło psychę, ja przewalczyłem swoje z rasistowską suczą (daglig leder), lecz jej uszło to na sucho.
O tym trzeba rozmawiać.I jak widać takie doświadczenia mogą spotkać człowieka niezależnie od branży. Dobrze, że się nie dałeś.
Dokładnie dwa lata temu w firmie rowerowej Spinn w Bryne menedżer sklepu wpierw oszczerstwami, a później atakiem fizycznym powalił mnie na ziemię. Żadna z instytucji norweskich nic nie zrobiła, cała sprawa została zignorowana, Norweg który mnie zaatakował do dziś tam pracuje, a ja borykam się z zaufaniem do ludzi… Często tak wygląda dochodzenie swoich praw w Norwegii!
Ja pracując na stoczni w Norwegii wiem że jestem tylko numerem, maszyną którą się po prostu wymienia jak się zepsuje I tyle…
Dlaczego się na to Pan zgadza? Pytam z ciekawości, skąd bierze się to przyzwolenie?
Dziękuję autorom za ten tekst.
W Tesli Norge doświadczyłem niemal tego samego:
• groźby fizyczne (2019-2021)
• próby zwolnienia po zgłoszeniu naruszeń BHP i bezpieczeństwa produktu – fałszywe zarzuty, izolacja, “trumped-up” dochodzenia Global Security, a nawet spyware
• brak reakcji mimo licznych zgłoszeń do compliance, HR i kierownictwa; związek zawodowy także nie pomógł
• choroba stresowa i systematyczne wypychanie z firmy od 2019 r.
Gdy wyczerpałem kanały wewnętrzne, w 2021–2022 zgłosiłem sprawę regulatorom i mediom. W odwecie Tesla w 2023 r.:
• przeszukała mój dom,
• za moimi plecami uzyskała nakaz sądowy ograniczający moją wolność słowa dokładnie wtedy, gdy dziennikarze poprosili Teslę o komentarz,
• groziła postępowaniem karnym i pozwami o „szkody”.
Efekt – ponad rok przymusowego milczenia.
Sąd przywrócił równowagę: Drammen tingrett (lipiec 2024) pośrednio potwierdził, że jestem chronionym sygnalistą (§ 2-A Arbeidsmiljøloven) i zmodyfikował nakaz, uznając moje prawa pracownicze oraz wolność wypowiedzi. W grudniu 2024 wygrałem proces o dyskryminację i odwet, lecz Tesla wciąż nie zapłaciła zasądzonych kosztów, odwołuje się i żąda, by to ja pokrył jej rzekome straty.
Pracowałem w UK, Kanadzie, Australii, Danii i Polsce – tylko w Norwegii spotkałem tak silny odwet za wskazywanie zagrożeń.
Właśnie ukazała się niemiecka książka „Die Tesla-Files”, oparta m.in. na mojej historii whistleblowingu.
Jeśli masz podobne doświadczenia, odezwij się – razem łatwiej wymusić na firmie przestrzeganie prawa i podstawowych standardów bezpieczeństwa.
Dziękujemy za ten komentarz. W artykule https://www.razem.no/wiadomosci/polski-bohater-z-drammen-zadal-w-gwizdek-stracil-prace/ informowaliśmy o Panu i sytuacji, w jakiej się Pan znalazł. Pozdrawiamy serdecznie
Dziękuję za artykuł. I służę pomocą. Mogę udostępnić akta sprawy. Pozdrawiam.
Nie od dziś wiadomo, że związki zawodowe w Norwegii zostały utworzone przez cwaniaków, którzy znaleźli sposób na zarabianie, jednocześnie nie wykonując żadnej pracy. Karmią uszy obiecankami, oby tylko się do nich zapisać (i na nie płacić), a gdy przychodzi co do czego, albo nic nie mogą, albo informują, że „musimy sobie sami poszukać jakiegoś prawnika”. Ot, i cały obraz związków zawodowych w Norwegii.
Wiem, bo mieliśmy problem z otrzymaniem zaległego wynagrodzenia za pracę. Żadna „poważna” norweska instytucja nie zechciała nam pomóc. Dopiero generalny wykonawca na spotkaniu organizacyjnym w 2 minuty rozwiązał problem, z którym nie chciało się mierzyć min związkom zawodowym.
Dajcie sobie spokój z darmozjadami i wyjdźcie z tych instytucji, bo one są dla pracownika tylko wtedy, gdy nie ma problemów. I tak, coś jest w stwierdzeniu, że „związki zawodowe chronią pracodawcę, a nie pracownika”.
Dziękuję za podzielenie się spostrzeżeniami. Myślę, że to wartościowe, by poznawać bliżej, to co z zewnątrz wygląda tak zachęcająco.