Już od 1 października 2025 roku norweskie gospodarstwa domowe staną przed wyborem: pozostać przy dotychczasowym systemie dopłat do rachunków za prąd, czy przejść na nowy program Norgespris.
Choć rząd promuje go jako bardziej przewidywalne i stabilne rozwiązanie, pojawiły się liczne wątpliwości – nie tylko wśród obywateli, ale także wśród prawników i unijnych ekspertów.
Czym jest Norgespris?
Norweski premier, Jonas Gahr Støre (Ap) przedstawił 31. stycznia 2025, projekt pod nazwą Norgespris. Według jego wypowiedzi, umożliwi on gospodarstwom domowym uzyskanie stałej umowy na dostawę prądu w wysokości 40 øre/kWh.
Wypowiedź ta pociągnęła za sobą falę komentarzy w norweskich mediach, pojawiły się też raporty niezależnych firm konsultingowych.
W kilka dni później okazało się, że odbiorcy jednak nie otrzymają stałej umowy na dostawę prądu w wysokości 40 øre/kWh, a 50 øre/kWh – ponieważ kwota 40 øre okazała się być bez podatku (MVA).
System Norgespris nie wpływa bezpośrednio na ceny rynkowe, ale wprowadza mechanizm finansowego wyrównania, który ma chronić odbiorców przed nieprzewidywalnością rynku energii. Głównym założeniem programu jest gwarantowana stała cena – 50 øre za kilowatogodzinę (kWh), niezależnie od wahań rynkowych.
Główne problemy: dezinformacja i brak wiedzy
Z badania przeprowadzonego przez InFact na zlecenie Fjordkraft wynika, że aż dwóch na trzech mieszkańców Norwegii powyżej 18. roku życia nie ma pojęcia czym jest Norgespris. Tylko 20% potrafi poprawnie wskazać cenę, która leży u podstaw systemu.
Jednak jeżeli norweski parlament przyjmie projekt dotyczącej Norgespris, to od 1 października 2025 roku norweskie gospodarstwa domowe staną przed wyborem: pozostać przy dotychczasowym systemie dopłat do rachunków za prąd, czy przejść na alternatywny system Norgespris. Jest tutaj jednak jeden haczyk.
Jak wcześniej wspomnieliśmy – rząd początkowo promował system jako oparty na stawce 40 øre/kWh, nie wspominając, że to kwota netto – bez 25% MVA. W rzeczywistości konsumenci zapłacą 50 øre – ale to również jest kwota referencyjna, ponieważ odbiorca musi do tej kwoty doliczyć narzut oraz opłaty od sprzedawcy prądu, tzw. påslag i fastbeløp (pozycje na fakturze za prąd) i opłatę za przesył, czyli nettleie.
– Haczyków w ustawie o Norgespris jest kilka, ale najważniejszy to fakt, że w przypadku gdy cena energii będzie niższa niż cena referencyjna, to odbiorca będzie musiał dopłacić – tłumaczy Filip Krzewski, dyrektor generalny Viddakraft AS.
Obecny tymczasowy system dopłat Strømstøtte został wprowadzony w 2021 jako reakcja rządu na podwyżki cen prądu. System ten obecnie opiera się na kwocie progowej wynoszącej 93,75 øre/kWh. W przypadku, gdy cena na norweskiej giełdzie będzie wyższa niż kwota progowa, gospodarstwo domowe otrzymuje zwrot kosztu w wysokości 90% od kwoty progowej za swoje zużycie na rozliczeniu za przesył. W przypadku gdy cena prądu jest niższa niż cena progowa, cena klienta śledzi tę cenę.
Rozliczenie z odbiorcą w systemie Norgespris nie ma ceny progowej, a cenę referencyjną. Jak wcześniej wspomnieliśmy, cena referencyjna Norgespris na ostatni kwartał tego roku jak i na rok 2026 ma wynieść 50 øre/kWh z MVA. W przypadku gdy cena prądu na norweskiej giełdzie wyniesie więcej niż cena referencyjna, klient otrzyma 100% zwrotu z nadwyżki. Jednak w przypadku, gdy cena prądu na giełdzie będzie niższa niż cena referencyjna, wówczas to klient dopłaci do ceny referencyjnej.
– Warto wspomnieć, że przeciętne ceny prądu w 2020 roku wynosiły średnio 12,21 øre/kWh dla strefy NO1 (Wschód) liczone z 25% MVA. W mojej opinii dopłata Norgespris nie powinna być kwotą referencyjną, a kwotą progową i cena klienta powinna śledzić cenę w przypadku spadku cen na giełdzie – mówi Filip Krzewski.
Konflikt z Unią Europejską
W tym samym czasie, gdy rząd próbuje przeforsować program Norgespris w Stortingu, prawnicy ostrzegają: program może naruszać zasady Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Według kancelarii CMS Kluge Norgespris może być niezgodny z przepisami o swobodnej konkurencji i zasadami pomocy publicznej – czytamy w NRK. Jednak to nie jedyne zarzuty. Program może zachęcać użytkowników do większego zużycia energii, co może zaszkodzić firmom, które staną przed ryzykiem niedoboru energii.
Jeszcze innym zarzutem podnoszonym przez prawników jest to, że program zwiększy nierówność społeczną, gdyż zgodnie w wytycznymi EOG wsparciem państwa mogą być objęci tylko niezamożni odbiorcy energii, gdy tymczasem Norgespris dotyczy większości społeczeństwa.
Rzecznik partii Høyre, Bård Ludvig Thorheim, nazwał program „tykającą bombą EOG”, sugerując że jest to nowa forma taryfy ulgowej, która może przynieść szkody w długofalowej perspektywie (za NRK). Według przedstawicieli rządu jest to mechanizm finansowy, który nie ingeruje w rynek energii. ESA – organ nadzorujący zgodność działań Norwegii z wytycznymi EOG – nie została formalnie zapytana o zasadność programu.
Niepewność wśród obywateli
Wobec dezinformacji, niskiego poziomu wiedzy i niejasnych skutków finansowych – wielu obywateli nie wie, jaką opcję wybrać.
Choć eksperci twierdzą, że dla mieszkańców południa Norwegii Norgespris może być korzystny – decyzja pozostaje trudna, szczególnie gdy brakuje zaufania do komunikacji ze strony rządu.
Poprzez Norgespris rząd próbuje wprowadzić stabilność na nieprzewidywalnym rynku energii. Jednak już na etapie planowania projekt budzi ogromne kontrowersje, zarówno w kraju, jak i za granicą. Czy pomysł okaże się rzeczywistym wsparciem dla odbiorców czy też kosztowną polityczną pomyłką dowiemy się niebawem.