Kiedy nami – Ukraińcami w Polsce, pierwszego dnia inwazji targały przede wszystkim silne emocje, wy Polacy od razu ruszyliście do racjonalnej pomocy. Mądrej i dojrzałej. Jesteście dla nas jak kuzyni, z którymi łączy nas porozumienie ponad słowami – pisze Uliana, Ukrainka mieszkająca w Polsce.
Często słyszę dziś pytanie: czy spodziewaliśmy się, że Rosja zaatakuje Ukrainę. I odpowiadam: „spodziewaliśmy” się właściwie od 2014 r. Bo nauczyliśmy się racjonalnie oceniać zamiary Putina. Choć słowo „spodziewać” nie do końca tu pasuje, bardziej byliśmy „uprzedzeni”, przygotowani, że to może się stać. I się stało. Choć to było dotychczas nie do pomyślenia we współczesnym świecie.
Natychmiast wyzwoliło się olbrzymie zjednoczenie w narodzie ukraińskim, na różnych poziomach materialnym, wojskowym, organizacyjnym. Ujawniła się gotowość pomocy każdemu potrzebującemu, niezależnie czy w Ukrainie, czy w Polsce. Sama od 7 lat mieszkam w Krakowie, gdzie studiowałam i pracuję i stąd też widzę, jak wszyscy są gotowi pomagać. Gdy w czwartek znajoma pojechała na ukraińsko-polską granicę odebrać siostrę w zagrożonej ciąży – widziała setki matek z dziećmi wkraczających z Ukrainy do Polski i jednocześnie setki ukraińskich mężczyzn wracających z Polski do Ukrainy bronić swojego kraju. Bardzo nas to wzrusza.
Ale wzrusza mnie niezwykle też postawa Polaków. Na każdym kroku widzę oferty pomocy, różnorakiej: zbiórki żywności i ubrań, organizowanie miejsc pobytu uchodźcom z Ukrainy, transportu spod granicy, inne gesty solidarności. Widzę też, jak dojrzała jest ta pomoc, dobrze zorganizowana, skoncentrowana na prawdziwych potrzebach. Wzrusza mnie, że przeżywacie to tak, jakby to was dotknęła ta tragedia. Wiem, że w was żywa jest pamięć tego, co wydarzyło się 1 września 1939 r. kiedy to Polska była w podobnej sytuacji jak dziś Ukraina.
Czuję w Polakach takich kuzynów – rodzinę, która nie zawodzi w trudnym momencie i jest naprawdę blisko. Kiedy nami – Ukraińcami w Polsce pierwszego dnia inwazji targały przede wszystkim silne emocje, wy od razu ruszyliście do racjonalnej pomocy. Wspomniana przeze mnie Ukrainka w zagrożonej ciąży właściwie w ciągu kilku godzin dostała od Polaków wszystko: informację o opiece medycznej, dach nad głową, nawet pełną wyprawkę dla dziecka. Wystarczył jeden wpis w mediach społecznościowych.
Wielu Ukraińców ucieka dziś do Polski niejako w ciemno, nawet jeśli nie mają znajomych czy rodziny w waszym kraju. Polska nie jest u nas postrzegana jako odległy sąsiad, ale jako naród bardzo nam bliski, budzący zaufanie, zaprzyjaźniony. Stąd tak wiele rodzin z Ukrainy obiera teraz ten kierunek jako pierwsze miejsce do ucieczki.
Czujemy z Polakami taką nić porozumienia poza słowami, wspólne intuicje, które pomagają bardzo szybko budować nam relacje z wami. Ja osobiście od pierwszych dni w Polsce, gdy przyjechałam tu jako wolontariuszka w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży w 2016 r. od razu znalazłam grupę znajomych, przyjaciół, wielkie wsparcie.
Często słyszę dziś od nich pytanie o to, jak sobie teraz radzą w Ukrainie moi bliscy, rodzice. Rozumiem pytanie i odpowiadam, że chcą tam zostać, bo to nasz dom, ale jednocześnie chcę odpowiedzieć: ależ moją rodziną jest cała Ukraina! Niezależnie od tego, czy łączą nas więzy krwi, czy mieszkaliśmy blisko siebie, czy daleko – to jest moja rodzina. I o nią teraz się boję, bombardowania Kijowa czy Charkowa przeżywam jak bombardowania własnego domu.
Mam przy sobie Ukrainę gdziekolwiek jestem, także tu w Polsce.
Autorką jest Uljana Zhuravchak, Ukrainka mieszkająca w Polsce, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Lwowskiego, pracuje w bibliotece
Tekst został przygotowany przez portal dlapolonii.pl i opublikowany za jego zgodą.