Norweg Ole Thorstensen, wykształcony rzemieślnik, cieśla, wyjeżdża na dwa miesiące do Polski, aby poznać polską kulturę pracy i odpowiedzieć sobie i innym na kilka pytań.
Dlaczego wielu Polaków tak źle organizuje swoją pracę w Norwegii, nie dokonuje własnych ocen i nie podejmuje własnych decyzji? Dlaczego nie uczą się norweskiego i nie kształcą się w zawodzie w Norwegii?
W Krakowie spędza prawie dwa miesiące, wynajmuje małe mieszkanie i próbuje znaleźć pracę. Niewielu pracowników na polskich budowach zna angielski, więc głównie porozumiewa się z młodymi osobami, studentami lub uczniami. Po kilku próbach znalezienia zatrudnienia stwierdza, że łatwiej byłoby Polakowi znaleźć pracę na placu budowy w Oslo niż Norwegowi w Krakowie. Jego pierwszy dzień na budowie zostaje odwołany z powodu dużych opadów deszczu, co jest dla niego niesamowite i niezrozumiałe, podobnie jak to, że w Polsce pracuje się również w sobotę. Nie znając języka polskiego, ciężko mu jest zrozumieć zadania, jakie mu powierzono, i nie może dopytać o szczegóły projektu budowy. Dochodzi do wniosku, że gdy na budowie brakuje wspólnego języka, każdy pracuje w swojej bańce, indywidualnie, bez współpracy.
Polakkarbeid
Polakkarbeid to wyrażenie często używane w kontekście dyskusji na temat rynku pracy, migracji oraz wyzwań związanych z zatrudnianiem cudzoziemców.
Pisząc o polakkarbeid autor zaznacza, że nie ma na myśli wszystkich zawodów, które wykonują Polacy w Norwegii. Ta nazwa odnosi się głównie, jego zdaniem, do branży budowlanej, również do jego zawodu tømermester, w języku polskim określanego jako cieśla.
W ogólnym rozumieniu polakkarbeid to praca o niskich stawkach godzinowych, niewykształconego pracownika fizycznego, bez znajomości języka norweskiego, często zatrudnionego tymczasowo.
Ole Thorstensen podkreśla wielokrotnie, że jest właściwie wykształconym rzemieślnikiem, który mówi po norwesku. Zna doskonale swój zawód i jest kompetentnym pracownikiem, co stanowi jego przewagę na rynku pracy.
Pierwszy tydzień pracy na polskiej budowie
Pisarzowi udaje się zdobyć pracę na jednym z krakowskich placów. To tutaj zderzy się z kulturą pracy i stylem bycia Polaków.
Pierwsze, co robi na nim duże wrażenie – Polacy każdy dzień zaczynają od przywitania się poprzez uścisk dłoni, nawet ci, którzy się nie znają.
Po raz kolejny pisze, że kontakt między Norwegiem a Polakiem na norweskiej budowie jest bardzo ograniczony, a wynika to z różnic między formami zatrudnienia i brakiem znajomości języka norweskiego przez Polaków.
Po przepracowanych kilku dniach stwierdza, że dzień pracy w Polsce jest zdecydowanie za długi. Zaprzyjaźnia się z kierownikiem budowy, który jako jedyny mówi po angielsku. Żona kierownika opiekuje się domem i dziećmi, po powrocie męża do domu podaje ciepły posiłek, autor porównuje jej zachowanie do kobiecych ról, które obowiązywały w Norwegii w latach pięćdziesiątych.
Zasady BHP na polskiej budowie również go zdumiewają. Pracownicy używają pił spalinowych na wysokościach, nikt nie używa słuchawek ochronnych, jego zdaniem plac budowy został źle zaprojektowany, wszędzie porozrzucany jest materiał budowlany, cały system działania tej budowy przyrównuje do logiki dziesięcioletniego dziecka.
Krytykuje typ izolacji dachu, który jest nie do zaakceptowania w Norwegii, wskazuje na brak kasków ochronnych dla pracowników, ubrań roboczych, kaloszy, brak rękawiczek do pracowania przy pile i wielokrotnie pisze o braku rusztowania.
Mimo wszystko chce zobaczyć, jak pracują Polacy i jak się z nimi współpracuje.
Odkrywa, że polska kultura picia kawy na budowie to kawa rozpuszczalna z dużą ilością cukru (dlatego on przynosi do pracy swoją), a wschodnioeuropejska kultura picia alkoholu w czasie wolnym, to zwyczajne nadmierne upijanie się.
Engangspolakk
Jeden z rozdziałów tej książki jest bardzo kontrowersyjny i przedstawia
wyrażenie, które w dosłownym tłumaczeniu na język polski, oznacza jednorazowy Polak.
Jak wyjaśnia autor takim mianem określany jest wschodnioeuropejski pracownik, który został zatrudniony na jednorazowe zlecenie, a w następnym roku zostanie zastąpiony innym pracownikiem. Jeden do przycinania drzew, do listew w łazience, do malowania domu.
’Bare en jobb”, Ole Thorstensen
Engangstallerken, engangsgrill, engangspolakk.
Przemyślenia Norwega na temat pracy w Polsce
Wiele przemyśleń autora pokazuje, że norweska kultura pracy przewyższa polską. Norwegowie mają dobrą ekonomię, mimo że nie pracują po 60 godzin w tygodniu. Przychodzą do bezpiecznego miejsca pracy z rusztowaniem, otrzymują wszelkie narzędzia, których potrzebują, aby bezpiecznie i efektywnie pracować. Dobre zawodowe umiejętności równają się z dobrą wypłatą i warunkami pracy.
Pomimo pobytu w Polsce nie zrozumiał dlaczego polscy migranci, którzy mieszkają 10 lat w Norwegii, nie mówią po norwesku, nie kształcą się zawodowo, nie rozwijają się.
Autor podaje również kilka sugestii, które mogłyby rozwiązać problem integracji na linii Polak-Norweg.
Jednakowe warunki zatrudnienia dla wszystkich, dostęp do systematycznej nauki języka norweskiego i łatwiej dostępne nauczanie zawodowe, jednocześnie podkreśla konieczność wprowadzenia minimalnych wymagań przy zatrudnieniu, zarówno dotyczących poziomu znajomości języka, jak i zawodowego wykształcenia.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki, wiele z podjętych tematów stawia Polaków w bardzo złym świetle. Czy człowiek jest w stanie poznać obcą kulturę pracy w kraju, w którym przebywa zaledwie dwa miesiące?
Zastanawiam się, czy Polak, który po 6 tygodniach pracy na norweskiej budowie napisałby o tym książkę, również stałby się tak popularny, a jego książka byłaby opisywana w gazetach, nawet jeśli zostałaby napisana w języku norweskim?
Być może autor jest doświadczonym cieślą, ale mało doświadczonym pisarzem. W tekście występuje dużo błędów, gdy używa polskich imion i nazw ulic.
Nie do końca rozumiem przesłanie tej książki. Autor chciał odpowiedzieć na wiele pytań, a udało mu się jedynie podkreślić wyższość norweskiej kultury pracy nad polską. Zapisał swój lęk dotyczący rosnącej konkurencji na rynku pracy, swoje obawy o znaczenie zawodowego wykształcenia. Bezsprzecznie książka „Bare en jobb” ma wpływ na dystans między norweskim a polskim pracownikiem budowlanym, z pewnością go nie zmniejsza.