Close Menu
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Kategorie
  • Aktywnie
    • Podróże
    • Sport
    • Wędkarstwo
  • Kultura
    • Felieton
    • Film
    • Literatura
    • Muzyka
  • På norsk
    • Kronikk
  • Reportaże i wywiady
  • Społeczeństwo
    • Dzieci
    • Historia
    • Kulinaria
    • Lokalnie
    • Ludzie
    • NAV
    • Opinia
    • Środowisko
  • Wiadomości
    • Polityka
      • Polityka lokalna
      • Wybory 2021
  • Zdrowie
    • Covid-19
  • Українською
Facebook X (Twitter) Instagram YouTube
Facebook Instagram X (Twitter) YouTube Spotify
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
Strona główna»Kultura»Literatura»Mnich z Montpellier. Odcinek 3. Klasztor
Literatura

Mnich z Montpellier. Odcinek 3. Klasztor

By Joanna Pettersson24 kwietnia 2022Brak komentarzy9 minut czytania
Zdjęcie: SofieLayla Thal, Pixabay.
Udostępnij
Facebook Twitter LinkedIn Email
Artykuł został opublikowany ponad rok temu, dlatego zawarte w nim informacje mogą być nieaktualne.

Po czterech dniach wędrówki usłyszałem po raz pierwszy znak bliskości jakiegoś ludzkiego siedliska: ryk krowy.

– Zostań w lesie – poleciłem Berenice. – Lepiej, żeby nas razem nie widziano. Rozejrzę się, może kupię trochę mleka i chleba.

Do tej pory nasza dieta składała się z ustrzelonych przeze mnie ptaków i zajęcy. Berenice to jadło odpowiadało. Łapczywie pochłaniała krwiste mięso i surową wątrobę. Co rano częstowałem ją kubkiem mojej krwi. Mimo to była coraz bledsza. Nie udawało mi się jej namówić, aby piła więcej niż kubek dziennie.

– Przestań marudzić, Larry – powiedziała zdecydowanie. – Musisz być silny. Jeżeli się rozchorujesz z upływu krwi, to co się ze mną stanie? Widzisz, jaka jestem samolubna!

Szedłem w kierunku, z którego dobiegał ryk zwierzęcia. Jakoś rozpaczliwie brzmiał. Wkrótce zobaczyłem pierwsze zabudowania. Poza żałosnym muczeniem krowy nie słychać było żadnych odgłosów, znad strzech nie podnosił się dym. I ani żywej duszy nie było widać, jak okiem sięgnął.

Szedłem w kierunku, z którego dobiegał ryk zwierzęcia. Obraz George Henry Durrie, źródło: Pixabay

Podszedłem do pierwszej chaty.

– Hej, jest tam kto? – zawołałem.

Nikt nie odpowiedział. Pchnąłem drzwi i gwałtownie się cofnąłem. Z wnętrza buchnął obrzydliwy trupi fetor.

Odnalazłem krowę. Wymiona nieszczęsnego stworzenia prawie pękały od mleka. Cóż było robić? Znalazłem jakiś cebrzyk i wydoiłem biedaczkę. Ojciec dostałby chyba apopleksji, gdyby mnie zobaczył przy tym zajęciu.

Skoro krowa przeżyła zarazę, to chyba jej mleko jest zdrowe, pomyślałem. Napiłem się. Dawno mi żaden napój tak nie smakował. Odwiązałem stworzenie od żłobu, zabrałem cebrzyk z resztą mleka i ruszyłem w kierunku lasu. Krowa szła za mną jak pies. 

Krowa szła za mną jak pies. Zdj. pen_ash/Pixabay

Po tygodniu dotarliśmy do okolic, z którymi zaraza obeszła się łagodniej. Dowiedziałem się o drogę do Montpellier. Tylko dzień drogi. Dzięki ci, Boże! 

Berenika już nie mogła sama utrzymać się w siodle. Wiozłem ją przed sobą, co jakiś czas zmieniając konie. Kiedy zapadała w drzemkę, nacinałem dłoń sztyletem i wmuszałem jej do ust moją krew.

Docierając do Montpellier musieliśmy przedstawiać pożałowania godny widok. Berenika blada jak płótno, w poszarpanej i zakurzonej sukni, ja brudny i zarośnięty, w ubraniu poplamionym krwią. Konie wychudzone… a na ukoronowanie wszystkiego nasza wierna krowa.

Berenika poruszyła się w moich objęciach i otworzyła oczy.

– Gdzie jesteśmy, Larry? – szepnęła.

– Prawie u celu – odparłem. – Patrz – wskazałem na górujący nad miastem klasztor.

– To zamek twojego brata? Jaki olbrzymi – wyszeptała z podziwem.

– Gdzie jesteśmy, Larry? – szepnęła. Katedra św. Piotra w Montpellier, zdj. jacqueline macou/Pixabay

– To nie zamek, to klasztor – wyjaśniłem. – Edgar jest zakonnikiem.

– Klasztor? – powtórzyła pytająco. – Zakonnik?

Czyżby nigdy nie zetknęła się z tymi pojęciami? Wychowywała się na odludziu…

– Klasztor to miejsce, gdzie mieszkają ludzie, którzy poświęcili życie Bogu – wytłumaczyłem.

– Aha. Kapłani. Którego z bogów?

Teraz uświadomiłem sobie, że nigdzie w pałacu Aleksandra nie widziałem krzyża. Tylko greckie posągi i freski…

– Jedynego i najwyższego Boga – powiedziałem. – On pomoże Edgarowi cię uzdrowić.

Nie odezwała się. Chyba znów zapadła w sen.

Przy klasztornej furcie zapytałem, czy zastałem brata Edgara Suffolka.

– Ojca Edgara – poprawił furtian i krytycznie nam się przyjrzał. – Tak od razu do samego ojca Edgara? Każdy myśli, że on nie potrzebuje spać ani jeść, ani choć przez chwilę odpocząć. Ciągną do niego wszelkie obieżyświaty jak muchy do miodu. Trzeba poczekać w gospodzie dla pielgrzymów. 

Podpierał się lekką laską, ale mimo wyraźnego utykania ruchy miał prawie taneczne.  Zdj. Anja/Pixabay

– Ależ ja akurat mam czas, bracie Mateuszu – rozległ się wesoły głos zza pleców furtiana. – Ta młoda dama najwyraźniej potrzebuje pomocy. Proszę za mną. Poniesie pan damę? – zwrócił się do mnie. – Wygląda pan na zmęczonego, ale i tak jest pan na pewno silniejszy ode mnie. Żywym inwentarzem zajmą się stajenni, pozwól tu, Antoine, zaprowadź konie do stajni… Niech pan każe tej krowie iść za końmi, bo do celi gościnnej się nie zmieści. – Mój brat pogładził krowę po wilgotnych nozdrzach. Podpierał się lekką laską, ale mimo wyraźnego utykania ruchy miał prawie taneczne. 

– Pan, jeżeli się nie mylę, pochodzi z Anglii? – spytał, prowadząc nas w stronę bocznego skrzydła klasztoru. – I to chyba z okolic Yorku? Dobrze pan mówi po francusku, ale odrobinę słychać po akcencie. Sporo lat spędziłem w tamtych stronach – przeszedł na angielski.

– Proszę nie mówić do mnie „pan” – powiedziałem. – Nazywam się Lawrence Suffolk.

Zatrzymał się.

– Lawrence?! Więc tak wygląda mały Larry!

– Normalnie wyglądam trochę bardziej cywilizowanie – odparłem.

– Zaraz się tobą zajmiemy. Ale najpierw trzeba się zaopiekować twoją towarzyszką. Powiedz mi, co wiesz o jej chorobie – rzekł, nie domagając się innych wyjaśnień.

Dwie godziny później byłem wykąpany, ogolony, czysto ubrany, z mojego ramienia została pobrana niewielka ilość krwi, moje pokaleczone dłonie były opatrzone… Siedziałem w gościnnej celi przy stoliku zastawionym świeżym pieczywem, nabiałem i owocami, a naprzeciw mnie siedział mój brat.

– Stan Bereniki jest stabilny – powiedział. – Do jutra nie będzie żadnych niespodzianek. Teraz muszę popracować w laboratorium. Posil się i śpij. 

Podszedł i uściskał mnie. Bardzo przyjemnie było poczuć na ramionach jego szczupłe ręce.

– Teraz wyglądasz jak człowiek – stwierdził. – Mam dobre przeczucia, Larry. Dobranoc!

Wyszedł. Z korytarza usłyszałem jeszcze:

– Ależ, dziecko, rumianek, rumianek, nie majeranek! Majerankiem to się posypuje gęś na świętego Marcina, do wątróbki i zupy z soczewicy też pasuje, ale bratu Marcinowi masz oczy przemyć naparem z rumianku! A potem trzeba leciutko posmarować powieki oliwą, w której moczyły się listki szałwi. Albo nie, lepiej ja to sam zrobię, bo ty jeszcze szałwię pomylisz z szalejem i brat Marcin będzie miał apokaliptyczne wizje. Pomódl się do swojego patrona, Łukaszku, żebym do ciebie cierpliwości nie stracił…

– Majerankiem to się posypuje gęś na świętego Marcina, do wątróbki i zupy z soczewicy też pasuje, ale bratu Marcinowi masz oczy przemyć naparem z rumianku! Zdj. ivabalk/Pixabay

Uśmiechnąłem się do siebie. 

Tej nocy śniła mi się Berenika z rumieńcami na policzkach, a potem Edgar karmiący naszą krowę kwiatami rumianku.

***

Wczesnym rankiem poproszono mnie, abym przyszedł do laboratorium Edgara. Mój brat miał zaczerwienione oczy. Najwyraźniej pracował przez całą noc.

– Wygląda na to, że z Bożą pomocą będzie można ją uratować – powiedział. – Nie da się jej całkowicie uzdrowić, ale można ją wzmocnić i zapewnić jej sporo lat życia. Dużo zależy od ciebie.

– Zrobię dla niej wszystko – odparłem.

– Tego nie deklaruj, dopóki nie wiesz, na czym to „wszystko” ma polegać. Jest mocno skomplikowane, tak jak jej choroba. Dość dobrze znam się na tego rodzaju schorzeniach. Od wczesnej młodości interesowałem się kwestią chorób przenoszących się z krwią z pokolenia na pokolenie. Pewnie dlatego, że chciałem zrozumieć, dlaczego jestem takim nieudanym potomkiem znamienitego rodu. – Trochę gorzko się roześmiał.

Zmieszałem się. Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale nie musiałam mówić.

– Latami szperałem w opisach chorób, nawet w najstarszych istniejących dokumentach – kontynuował Edgar. – Badałem genealogię pacjentów z takimi schorzeniami. Z dużą pewnością mogę stwierdzić, że na tę przypadłość, na którą cierpi Berenika, zapadają niemal bez wyjątku chłopcy. Niezmiernie rzadko zdarza się, aby jej objawy występowały u kobiety. Jest tak: ta choroba zależy przede wszystkim od krwi matki. Widzisz, każdy mężczyzna ma w sobie krew męską, pochodzącą od ojca, i krew kobiecą, którą przed narodzeniem karmi go matka. Natomiast kobiety mają dwa rodzaje krwi kobiecej: od własnej matki i matki ojca. Rozumiesz?

– Staram się nadążać – powiedziałem.

– Dobrze. Zalążki tej skłonności do gwałtownych krwawień powstają tylko w krwi kobiecej – ciągnął Edgar. – U większości kobiet ich istnienia nie da się zauważyć, bo z reguły są tylko w jednym rodzaju krwi, a ten drugi, jeśli jest zdrowy, dominuje i nie pozwała chorobie się rozwijać. Mężczyznom brak takiej ochrony, dlatego chorują, jeśli trafi do ich ciała kobieca krew ze złymi zalążkami. Już starożytni Grecy opisywali przypadki wykrwawień pod wpływem małych skaleczeń. 

– W takim razie w przypadku Bereniki oboje rodzice mieli tę chorobę we krwi – powiedziałem.

– Otóż to. Szanse na taką kombinację krwi są bardzo małe, ale niekiedy się to zdarza. 

– A moja krew pomaga jej zwalczać tę chorobę – powiedziałem.

– Tak, i to następny nieprawdopodobny zbieg okoliczności – zgodził się Edgar. – Ale niestety nie zwalcza choroby, tylko uzupełnia brak krwi w jej organizmie. Godzi się z jej rodzajem krwi. Dokładnie to przeanalizowałem dziś w nocy i uznałem, że mogę zaryzykować przetoczenie twojej krwi bezpośrednio do jej żył. 

Dokładnie to przeanalizowałem dziś w nocy i uznałem, że mogę zaryzykować przetoczenie twojej krwi bezpośrednio do jej żył. Zdj. loulou Nash/Pixabay

Bez słowa podwinąłem rękaw koszuli i wyciągnąłem rękę. Edgar przemył dokładnie moje przedramię i w zpełnie bezbolesny sposób otworzył lancetem żyłę.

– Chciałbym cię w tej sprawie zastąpić, ale nie mogę – mówił, zbierając krew do szklanego naczynia o cienutkich ściankach. – Widzisz, Larry, jesteśmy braćmi, ale tylko przyrodnimi. Moja krew bardzo różni się od twojej. Jestem, jak to się niezbyt ładnie mówi, bękartem. Twój ojciec użyczył mi nazwiska dla uratowania czci matki i własnej reputacji. 

Gwałtownie drgnąłem.

– Spokojnie. Nie myśl źle o matce. Mój ojciec zginął, zanim przyszedłem na świat. A twój ojciec okazał wielkoduszność.

– Ładna mi wielkoduszność – powiedziałem, kiedy minęło mi pierwsze zaskoczenie. –Oddał cię do klasztoru jak podrzutka.

– I bardzo dobrze zrobił. W klasztorze przynajmniej na coś się przydaję. No, starczy –Edgar zręcznie zatamował upływ krwi. – Takiej ilości możesz się pozbyć bez najmniejszej szkody dla zdrowia. Napij się wina. Niedługo wrócę.

Posłusznie napiłem się wina. Trochę mi zaszumiało w głowie, ale to był bardzo miły szum. Berenika będzie żyła! Edgar jej pomoże! – myślałem radośnie.

C.d.n.


Poprzednie odcinki Mnicha z Montpellier:

Odcinek 1. Biały jeleń i uczta Tantala

Odcinek 2. Hiacynt i Berenika

Mnich z Montpellier
Udostępnij. Facebook Twitter LinkedIn Email

Powiązane

Mnich z Montpellier. Odcinek 1. Biały jeleń i uczta Tantala

Zostaw kometarz Anuluj komentarz

Na czasie

Norwegia: Młodzi werbowani do prania pieniędzy przez aplikację Vipps

Wiadomości 31 maja 2025

Norweskie służby finansowe i policja alarmują o rosnącej fali prania pieniędzy z udziałem młodych ludzi,…

Polonia w centrum uwagi. Spotkanie z marszałek Senatu RP w Oslo

30 maja 2025

Za co Norwegowie kochają swój kraj?

29 maja 2025

Norgespris – niższe rachunki za prąd czy bomba z opóźnionym zapłonem?

28 maja 2025

Norwegia: Obchody 85. rocznicy bitwy o Narwik

27 maja 2025

W imię tolerancji wobec osób trans prosi się nas, byśmy akceptowali brednie o kobietach z penisem

26 maja 2025

Kierowcy autobusów w Norwegii obawiają się o życie w pracy: „Codziennie myślę o wypadku”

26 maja 2025

Kleszcze – nie tylko norweski problem

25 maja 2025

SV chce darmowych przedszkoli w Oslo: „powinny być dostępne dla wszystkich”

24 maja 2025

Matki pingwinów

23 maja 2025

Norwegia: nie ma ludzi do zbierania truskawek

23 maja 2025

Norwegia i Polska zawarły partnerstwo na rzecz bezpieczeństwa energetycznego i zielonej transformacji

22 maja 2025

Norwegia: zabraknie 30 tysięcy pielęgniarek

22 maja 2025

Gangi w Norwegii: Największe zagrożenie dla społeczeństwa

21 maja 2025

Oslo: Marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska spotka się z Polonią

20 maja 2025
Dane kontaktowe

Polsk-Norsk Forening Razem=Sammen
nr org. 923 205 039

tel. +47 966 79 750

e-mail: kontakt@razem.no

Redakcja i współpraca »

Ostatnio dodane

Oslo – najmniej szczęśliwa stolica Skandynawii

13 czerwca 2025

Wypadek na Melkøya – Polak ostrzegał, teraz walczy o zdrowie

12 czerwca 2025

Åpning av Republikken Polens honorære konsulat i Kristiansand

12 czerwca 2025
Współpraca

Razem Norge jest laureatem nagrody "Redakcja medium polonijnego 2025", przyznawanej przez Press Club Polska.

Facebook Instagram X (Twitter) YouTube

Informujemy, że polsko-norweskie stowarzyszenie Razem=Sammen otrzymało za pośrednictwem Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" dofinansowanie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2024 – Media i Struktury. Nazwa zadania publicznego: Wsparcie działalności organizacji polonijnych w krajach skandynawskich Kwota dotacji 2024: 78,587.60 PLN w 2024 r. Całkowita wartość zadania publicznego 2024: 232 704,80 PLN Data podpisania umowy: Październik 2024 r. Wsparcie w ramach projektu dotyczy m. in. dofinansowania kosztów wynajmu pomieszczeń, ubezpieczenia, wynagrodzeń pracowników, zakupu materiałów biurowych oraz innych kosztów funkcjonowania organizacji.

Ansvarlig redaktør: Katarzyna Karp | Administrasjonssjef: Sylwia Balawender
Razem Norge arbeider etter Vær Varsom-plakatens og VVP regler for god presseskikk. Alt innhold er opphavsrettslig beskyttet.

© 2025 Razem=Sammen | Made in Kristiansand

Wprowadź szukaną frazę i naciśnij Enter, aby przejść do wyników wyszukiwania. Naciśnij Esc, aby anulować.