W Norwegii od wielu tygodni nie milkną narzekania na wysokie ceny diesla i benzyny. Podobnie jest w Polsce. Okazuje się, że w niektórych europejskich krajach podwyżki są jeszcze bardziej dotkliwe. Na ich tle Norwegia wypada całkiem dobrze, gdyż właśnie tutaj na litr paliwa trzeba pracować niemal najkrócej.
Norweski rząd nie podejmuje żadnych środków mających przeciwdziałać wysokim cenom paliw, które są najwyższe w historii kraju. W rankingu cen benzyny Norwegia ustępuje jedynie Hongkongowi. Natomiast jeśli weźmie się pod uwagę zarobki okaże się, że wzrost cen nie jest tak dotkliwy, jak w innych europejskich krajach.
Z porównania stosunku cen paliwa do średniego wynagrodzenia netto wynika, że jedynie Szwajcarzy i Anglicy wydają na benzynę mniej ze swoich zarobków niż Norwedzy.
Na litr benzyny przeciętnie zarabiający Norweg musi pracować trochę ponad pięć minut, Hiszpan 15 minut, a Węgier 32 minuty. Polak na litr paliwa musi pracować minut 14. Najkrócej, bo w niewiele ponad 4 minuty, na litr paliwa zarobi Szwajcar. Takie wyliczenia poczyniło NRK.
Na skutek między innymi wojny na Ukrainie ceny ropy, gazu i energii elektrycznej szybują. Niektóre europejskie kraje obniżyły podatki, jak na przykład władze Szecji. Norweski rząd argumentuje, że wysoka cena benzyny jest lepszym rozwiązaniem niż wyższe stopy procentowe i w tym roku nie zamierza obniżać podatków, a cena benzyny zbliża się do 30 koron za litr.
Opozycja i obywatele nie są zadowoleni z takiej polityki.
Liderka Frp Sylvi Listhaug uważa, że wiele osób w Norwegii zarabia poniżej średniej krajowej. Według niej część rekordowo wysokich dochodów z ropy i gazu powinno zostać przeznaczonych na pomoc dla osób z problemami finansowymi spowodowanymi nową sytuacją. Listhaug nie pierwszy raz nawołuje do obniżenia cen paliw.
Kilka tygodni temu wezwała ministra finansów Trygve Slagsvolda Vedum (Sp) do działania.
– Myślę, że to absolutnie okropne, że on siedzi i się przygląda. To obdzieranie ludzie ze skóry. W tej sytuacji mocno cierpią firmy. Przed wyborami mówili, że nie ma sensu zasiadać w rządzie, który podnosi ceny benzyny do 20 koron za litr. Minęło wiele miesięcy, odkąd ta cena została przekroczona. Myślę więc, że nadszedł czas, aby zaczął działać, zamiast „uważnie śledzić sytuację”. Pasywność rządu nie pomaga nikomu w kraju – mówiła Listhaug w rozmowie z NRK.
Wysokie ceny paliw mają też bezpośredni wpływ na koszty transportu, co pociąga za sobą podwyżki cen produktów dla konsumentów, rośnie inflacja oraz stopy procentowe. Zmiany cenowe dotykają najdotkliwiej ludzi o przeciętnym budżecie oraz najuboższych. Jednoznaczne informacje napływają z wielu organizacji zajmujących się wspieraniem osób uboższych. Pula beneficjentów staje się z miesiąca na miesiąc coraz większa.
Nie da się ukryć, że oprócz korzyści dla budżetu państwa, wysokie ceny paliw mają znaczący wpływ na realizację zobowiązań klimatycznych. W tym świetle ograniczenie korzystania z samochodów osobowych jest zjawiskiem pożądanym przez część polityków.
Podatek klimatyczny jest częścią nowego planu klimatycznego rządu, który miał być „zmianą tempa w polityce klimatycznej”. Norwegia zobowiązała się w porozumieniu paryskim ONZ do redukcji emisji nawet o 55% do 2030 r. w porównaniu z 1990 r. Podatek od CO₂ ma m.in. duży wpływ na koszt paliwa i na portfele obywateli. W budżecie państwa na 2022 r. obecny rząd podtrzymał decyzję poprzedniego w sprawie podniesienia podatków od CO₂ od emisji ponad ustaloną kwotę o 28 procent.
Źródło: nrk.no