Lund. Ulica Nye Teglverksvei. Tu małe, białe domki graniczą ze stadionem i wielkimi przemysłowymi halami. Biała flaga z logo klubu powiewa przed wejściem. Kiedy wchodzi się do sali, do uszu dobiegają miękkie dźwięki salsy, a adeptów judo wita uśmiechnięty młody człowiek. Pochodzący z Kuby Eulicer Rennie Perez natychmiast rozwiewa wątpliwości, że zamiast na kurs tańca trafiliśmy jednak na judo.
– Dla mnie jako Kubańczyka, salsa jest jak powietrze, daje mi radość, energię, dodaje smak życiu. Nie wyobrażam sobie dnia bez rytmów salsy. Chyba mam ją we krwi – śmieje się Eulicer. – Tak samo jak judo.
W Klubie Judosenter trenują dzieci od 3 roku życia (mini judo), młodzież i dorośli. Trening rozpoczyna się od rozgrzewki, później następują ćwiczenia, dopasowane do wieku uczestników.
– Kiedy kilka lat temu jako rodzice stanęliśmy przed dylematem, na jakie zajęcia rozwojowe posłać naszego syna, bez wahania wybraliśmy judo. Dlaczego? Bo to sport zapewniający najlepszy rozwój całego ciała. Podczas treningów dzieci poznają swoje możliwości, uczą się dyscypliny i szacunku – opowiada mi jeden z ojców czekających na zakończenie treningu. – A trener jest niesamowity, przyciąga dzieciaki swoją charyzmą.
– O tak, potwierdzam – dodaje siedząca obok matka. – Zawsze uśmiechnięty, trzylatkom zamienia treningi w zabawę, dzięki czemu systematyczne spotkania dwa razy w tygodniu z łatwością wyrabiają w dzieciakach dyscyplinę i rutynę. Dla starszych nie ma jednak taryfy ulgowej. Wymagania rosną z wiekiem.
Bo judo to filozofia życia
Klub Judosenter prowadzi norwesko-kubańskie małżeństwo. Umawiam się na wywiad z Hilde Engebø i Eulicerem Rennie Perezem. Witają mnie serdecznie, przejęci wywiadem. Znamy się już ponad trzy lata, nasz syn zaczynał od mini judo, a córka stawiała na macie pierwsze kroki, dosłownie uczyła się tu chodzić. Hilde jest sercem tego miejsca – dba o atmosferę, rozmawia z rodzicami, zajmuje się reklamą. Sama jest tancerką i nauczycielką tańca, ukończyła balet klasyczny, jednak jej serce skradło flamenco, którego taniec i rytmy studiowała w Academia de Flamenco Flory Albaicín w Barcelonie, najstarszej szkole tego tańca na świecie. To właśnie w tym miejscu przecięły się ich losy, i to właśnie taniec ich połączył.
– W sytuacji, w której nie mówiliśmy w swoich językach, mogliśmy wyrazić się tylko tańcem – uśmiecha się Hilde. – Zresztą jak się okazuje pomimo tego, że wychowywaliśmy się w dwóch różnych częściach świata, taniec i judo były tym, co nas połączyło. Znaleźliśmy wiele wspólnych punktów, jak dyscyplina, miłość do ruchu, sportu. Mnie ukształtował taniec, jego judo. Nasze pasje są częścią naszego stylu życia, nie umiemy robić nic innego. I tak jak ja mogłam swoją pasję realizować bez problemu, w normalnych bezpiecznych warunkach, tak Eulicer wychowany w biedzie i rygorze musiał wiele poświęcić, by robić to, co robi teraz.
Na Kubie judo to bardzo popularny sport, widać to również po ilości medali zdobywanych przez Kubańczyków na mistrzostwach świata czy olimpiadach. Za medalami stoją lata wyrzeczeń i ćwiczeń. Jako ośmiolatek Eulicer zaczynał dzień o 5 rano, żeby zmieścić w nim i szkołę, i treningi, a czasem nawet zawody. Między dzieciakami panowała ogromna rywalizacja, bo tylko najlepsi mogli startować. Pomimo presji i stresu, dla wielu dzieciaków, nie tylko dla Eulicera, judo mogło okazać się przepustką do lepszego świata. Sytuacja polityczna, wszechobecna korupcja i bieda lat dziewięćdziesiątych determinowały marzenia o sukcesie. Eulicer miał szczęście i miał rodzinę w Barcelonie, która pomogła mu z Kuby wyjechać.
– Kiedy w 2008 roku przeniosłem się do Barcelony, myślałem, że już więcej nie wrócę do judo – opowiada Eulicer. – Pracowałem po 12 godzin, nie miałem siły, żeby łączyć pracę z treningami. W pewnym momencie znalazłem tam klub, w ramach którego wystartowałem w zawodach i ten jeden raz wystarczył, bym zatęsknił za judo na dobre. I już marzyłem tylko o tym, żeby przez resztę życia robić to, co kocham.
Dlatego Hilde i Eulicer postanowili połączyć swoje pasje i stworzyć sobie miejsce pracy.
– Przyjechaliśmy do Norwegii w 2014 roku i kilka miesięcy później Eulicer zdobył brąz w Mistrzostwach Norwegii. To tylko upewniło nas, że powrót do judo to właściwy kierunek. Dwa lata później zdecydowaliśmy się wynająć lokal po starym Spindans studio, aby stworzyć klub judo. Na początku mieliśmy kilkoro dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Później rozpoczęliśmy mini judo, przeznaczone dla dzieci od 3 do 6 roku życia. I w tej grupie przez dłuższy czas mieliśmy tylko jedno dziecko, z którym Eulicer konsekwentnie trenował. A później z ust do ust rozeszła się wiadomość o tym wyjątkowym miejscu i coraz więcej dzieci pojawiało się na treningach.
Judo w Norwegii ma dość długą tradycję. Henrik Lundh – pierwszy norweski sportowiec, który uzyskał stopień 5 dan – założył pierwszy klub judo i jiu jitsu (albo ju-jitsu) w 1960 roku. Siedem lat później powstał Norweski Związek Judo, który w tej chwili ma ponad 4600 członków. Jednak słabe finansowanie Związku odbiło się na spadku popularności tego sportu. I choć ostatnimi laty zaczęło się poprawiać, a kluby zaczęły zyskiwać nowych członków, 2020 rok przyniósł kolosalną zmianę.
Kolejny początek
– Ze względu na sytuację z koronawirusem ludzie stracili trochę poczucie bezpieczeństwa – mówi Hilde. – Trening wymaga bliskiego kontaktu, więc rodzice byli bardzo sceptyczni. Dlatego na początku pilnowaliśmy, żeby dzieci zachowywały dystans. To było ciężkie również i dla nas, ponieważ musieliśmy zamknąć lokal na jakiś czas, ale udało się przetrwać. I ludzie wracają. W tej chwili trenuje u nas około 50 osób – dzieci, młodzież i dorośli. Mamy również członków wspierających nasze działania i sponsorów – uśmiecha się Hilde i otwarcie mówi o tym, że utrzymanie klubu jest naprawdę trudnym przedsięwzięciem.
Dwa lata temu przyszłość klubu stanęła pod znakiem zapytania. Od samego powstania klubu Hilde i Eulicer nie chcieli wywierać presji na rodziców, żeby uczestniczyli w dugnadach, wspierali klub darowiznami czy w inny sposób pomagali finansowo. Dlatego, żeby ratować Judosenter, wyremontowali studio tańca, w którym w tej chwili odbywają się zajęcia salsy (Nicassino), Spindans i pilates (Pilates med Åse).
Miłość do judo, do miejsca, które stworzyli i rozwijają razem sprawia, że się nie poddają, wciąż szukając nowych pomysłów na to, jak propagować judo. Od kilku lat prowadzą czterodniową letnią szkołę Sommerskole, podczas której dzieciaki tańczą, trenują i spędzają czas na różnych aktywnościach. Ostatnio dołączyli do projektu gminy, który wspiera dzieci z rodzin o trudniejszej sytuacji materialnej, tak by mogły uczestniczyć w treningach.
– Judo jest pięknym sportem. Najważniejsze w nim są dyscyplina, szacunek dla trenera, współzawodnika, współpraca – odpowiada Eulicer. – To indywidualny sport, ale zawodnicy są również w drużynie. Dzieci uczą się przegrywania i tego, że nie mogą się poddawać. Judo to nie tylko sport, to cała filozofia, styl życia. To nie tylko to, jakim zawodnikiem jesteś na macie, ale również to, kim jesteś poza nią.
Hilde dodaje: – To najłagodniejsza sztuka walki, nie jest agresywna. Nie ma tu bicia czy kopania – każdy ruch jest kontrolowany. To sport i dla chłopców i dla dziewczynek, rozwijający całą motorykę, zwinność, koordynację, siłę. Ruchy są wyćwiczone jak w tańcu. Istnieje małe ryzyko kontuzji. Jest to dobry sport również dla tych, którzy mają jakieś ograniczenia ruchowe, problemy z biodrami czy mięśniami. Judo rozwija całą muskulaturę, ale również siłę charakteru. Często dziecko musi znaleźć siłę w sobie, żeby wejść na matę, a potem z niej zejść pokonanym.
W tej chwili w Judosenter trenują dzieci pochodzące z 25 różnych krajów. Jeśli chcesz rozpocząć trening judo, możesz dołączyć w każdej chwili. Pierwsza godzina gratis!
Przeczytaj również: