Norwegia to specyficzne miejsce, obfitujące w krajobrazy zachwycające duszę. O ile pogoda jest łaskawa, można z tego korzystać. Aczkolwiek popaść w niełaskę i spędzić cały urlop w deszczu nie jest wcale trudno. A w czasie deszczu dzieci się nudzą, prawda? Nie, nie tutaj. Gdy leje, dzieci jak ślimaki wychodzą na ulice i do woli taplają się w kałużach. Tu bez deszczu bywa nudno. Dlatego w słoneczny dzień dobrze jest zabrać dzieciaki na wycieczkę, choćby pokazać im fiordy.
Preikestolen (czyli ambona) to półka skalna wisząca nad jednym z piękniejszych norweskich fiordów – Lysefjord. Dostać się tam najłatwiej ze Stavanger, portowego miasta położonego na południowo – zachodnim wybrzeżu Norwegii, które ze swoimi niespełna 290 tysiącami mieszkańców jest czwarte co do wielkości w kraju.



Można udać się na rejs po fiordzie i oglądać Preikestolen z perspektywy ryby, albo wspiąć się na wysokość 604 m i spojrzeć w dół, jak ptak. Lub zasiąść na skraju klifu, zwyczajnie, po ludzku. Niektórzy odważni zwieszają nogi z ambony. Inni nawet nie ważą się zbliżyć do przepaści. Z córką w chuście nie bałam się ani bardziej, ani mniej niż zwykle. Metr odległości od urwiska wystarczył, bym wciąż czując się bezpiecznie mogła spoglądać w dół.

Półroczna córka większość trasy przespała. Otwierała oko w co piękniejszych momentach – pewnie dlatego, że i ja się zatrzymywałam. A z dzieckiem w chuście jest podobnie jak z dzieckiem w samochodzie – budzi się, gdy tylko pojazd staje. Czy jej się podobało? Nie zwierzyła się w tym temacie, ale też nie narzekała, zatem można uznać, że to miejsce dobre dla dzieci.