Ciemne karty historii Norwegii ożyły w kunsztownej realizacji teatru cieni w Kilden. Spektakl Kill Devil zaprasza do zgłębienia historii duńsko-norweskiego handlu niewolnikami. Premiera odbyła się 18 października 2024 roku i ciągle na widowni nie ma pustych miejsc.
Kto pisze historię?
Norweski kolonializm to temat, który nie jest tak dobrze znany jak działalność kolonialna innych krajów europejskich. Norwescy marynarze transportowali z Europy do Afryki produkty przemysłowe, takie jak broń, tkaniny, wyroby żelazne. W Afryce wymieniano te produkty na siłę roboczą, którą transportowano na amerykańskie plantacje bawełny, tytoniu oraz właśnie trzciny cukrowej. Ważną częścią tego tak zwanego transatlantyckiego handlu trójkątnego, oprócz niewolników był cukier. Dziś wiele norweskich potraw ma charakterystyczny, słodkawy smak, co jest efektem długiej tradycji stosowania cukru i słodkich dodatków, zarówno w potrawach codziennych, jak i w przysmakach świątecznych. Jednym z powodów popularności Brunostu było to, że norweskie dzieci często unikały nabiału. Karmelowy ser dzięki swojej słodyczy, był dla nich łatwiejszy do zaakceptowania. W jednej z początkowych scen widzimy grupkę dzieci radośnie witających dopływający do wybrzeży Norwegii statek pełen cukru.
Tytułowy diabeł to nie określenie ofiar bądź sprawców, ale nazwa… podłego rumu, którym pojono niewolników, aby zniechęcić ich do buntu. Jako stan bezwładnego upojenia można odczytać wielki dwuwymiarowy sztorm z dykty, w formie nakładających się na siebie fal morskich, które w kulminacyjnym momencie burzy, podświetlone czerwonym światłem, wyglądały jak odmęty piekła.
Wizualny majstersztyk
Jednym z najbardziej intrygujących aspektów przedstawienia jest fenomenalne wykorzystanie teatru cieni, co czyni „Kill Devil” spektaklem wyjątkowym. Dopiero wymiana scenografii w trakcie spektaklu odsłoniła ogrom pracy włożonej w animowanie dziesiątek drobnych elementów tworzących wielopoziomowe metafory. Obszernie zaprezentowane źródła historyczne pobudzają do refleksji dzięki zestawieniu ich z umownymi kształtami w teatrze cieni. Wybór takiej formy to odważna i wymowna decyzja. Z jednej strony to jest opowieść o Norwegach, którzy kupowali i sprzedawali ludzi do pracy na plantacjach w koloniach, z drugiej o ekonomicznym procesie, który odciska piętno na losach całych społeczności.
Wykorzystanie badań i materiałów źródłowych pozwala spojrzeć na handel niewolnikami w sposób konkretny, niemal dydaktyczny. Dramaturg Deise Faria Nunes świadomie nie przedstawiła historii poprzez postaci, ponieważ jej zdaniem to często prowadzi do fetyszyzacji cierpienia. Dla XVII wiecznych rachmistrzów niewolnik był takim samym przedmiotem jak karabin czy worek cukru.
Praca artystów nad teatrem cieni zasługuje na szczególne uznanie. Scenografia i reżyseria światła (świetna robota zespołu technicznego Kilden!) pozwalają na budowanie efektów o niebywałej głębi i subtelności. Każdy cień, przejście i ruch zostały precyzyjnie zaplanowane, a jednocześnie zachowują pozory spontaniczności, co potęguje efekt tajemniczości. Dialog pomiędzy światłem a cieniem pozwala na zbudowanie urzekającej atmosfery – pełnej napięcia i melancholii.
W pierwszej części spektaklu poznajemy oficjalny obraz historii. Wzruszające są fragmenty tekstów z epoki, jak słowa biskupa Erika Pontoppidana z Bergen, który wprawdzie krytykował handel ludźmi, ale argumentował, że niewolnictwo przynosi zniewolonym korzyść, pozwalając im poznać chrześcijaństwo.
Tego rodzaju zestawienie z wypowiedziami takich postaci jak Phillip Gardelin, który brutalnie traktował niewolników jako „dar od Boga”, nadaje spektaklowi jeszcze głębszą wymowę.
W drugiej części aktorzy wychodzą zza świetlnych ekranów i rozmontowują ramy teatrzyku w którym oglądaliśmy cienie przeszłości. Pojawia się tutaj wiele obrazów destrukcji i dekonstrukcji. Operatorzy cieni spokojnie odkładają na tył sceny kreowane przed chwilą postaci. Widoczność mechanizmów tworzenia spektaklu obnażająca sztuczność sceny nawiązuje do ujawniania zakulisowych działań gospodarczo – politycznych. Pod koniec spektaklu reżyser Kristiansen sam wychodzi na scenę, aby z peruką z epoki XVIII wieku opowiedzieć o geografii kolonii duńsko-norweskich i przypomnieć o Norwegach zaangażowanych w system niewolnictwa, co pozwala zrozumieć, że Norwegowie nie byli tylko biernymi ofiarami polityki Danii.
Spektakl „Kill Devil” nie jest tylko narracją o duńsko-norweskim udziale w międzynarodowym handlu niewolnikami, lecz także refleksją nad opowieściami, które społeczeństwo tworzy o własnej przeszłości, oraz eksploracją możliwości teatru jako miejsca dekonstrukcji i krytyki ideologii.