Leah Holm jest młodą norweską artystką, która w lutym tego roku wypuściła swój pierwszy studyjny mini album „SORRY I DUMPED YOUR SON”. W naszym wywiadzie 22-latka podzieliła się swoimi wrażeniami i planami związanymi z tworzeniem muzyki.
Małgorzata Smolaga: Czy zawsze wiązałaś swoją przyszłość z muzyką? Miałaś może inne plany, pójście na studia?
Leah Holm: Zawsze chciałam robić muzykę, ale nie za bardzo wiedziałam jakie kroki podjąć po liceum, żeby iść w tym kierunku. Zawsze byłam piątkową uczennicą i miałam w planach studiować fizykę, ale wiedziałam, że nie byłabym w stanie jednocześnie skupić się na studiach i muzyce. Dlatego podjęłam wtedy ryzyko i po prostu wypuściłam pierwszą piosenkę. Nie wiedziałam nic o przemyśle muzycznym, marketingu, szukaniu kontaktów w branży. Dziś studiuję, ale większość czasu poświęcam tworzeniu muzyki i i aktywności w mediach społecznościowych.
MS: Co było dla Ciebie główną inspiracją podczas pisania tekstów i melodii do piosenek na „SORRY I DUMPED YOUR SON”?
LH: Moją największą inspiracją w tym projekcie była zdecydowanie Ariana Grande. Jej ostatnie dwa albumy miały ogromny wpływ na moje własne brzmienie i proces twórczy. W tym albumie głównie śpiewam o chłopaku, z którym od 15 do 21 roku byłam w związku. Dużo się rozstawaliśmy i schodziliśmy przez co, jako nastolatka, dużo cierpiałam. Możliwość włożenia tych wszystkich uczuć w piosenki była dla mnie jak terapia i czuję, że w końcu mogę zostawić to za sobą. Więc to też było dla mnie dużą inspiracją.
MS: Jaka jest twoja ulubiona piosenka z albumu? Czy są jakieś utwory, które finalnie nie znalazły się na SIDYS?
LH: Moją ulubioną piosenką jest “still hit it”, która jest też najchętniej słuchana przez innych. Ma uroczy klimat, jest idealna na lato i nie mogę się doczekać wykonywania jej na żywo! Jest bardzo dużo piosenek, których nie umieściłam na tym albumie. Przez ostatnie parę lat napisałam lub zaczęłam tworzyć koncepty około 30-40 piosenek. To dla mnie ważne, żeby dużo pisać, bo dzięki temu staję się w tym coraz lepsza. Temu albumowi poświęciłam wiele czasu, uważam, że niektóre rzeczy mogłam zrobić lepiej, ale i tak jestem ogromnie dumna z SIDYS.
MS: Czy wśród twojej rodziny lub znajomych był ktoś, kto podzielał twoje zainteresowania muzyką, pracował w przemyśle muzycznym?
LH: Moja mama jest saksofonistką i uwielbia też śpiewać. W dzieciństwie chodziłam na lekcje śpiewu i byłam w grupie z kilkoma dziewczynami, które też marzyły o wielkiej karierze muzycznej, ale wraz z wiekiem ich cele się zmieniły. W zasadzie dopiero po przeprowadzce do Oslo poznałam ludzi, którzy brali tworzenie muzyki na poważnie.
MS: Jak wyglądało szukanie producentów muzycznych w mniejszym mieście, takim jak Sande?
LH: W szkole muzycznej, do której chodziłam na lekcje śpiewu był jeden chłopak, który prowadził studio nagraniowe. Tam właśnie w wieku 13/14 lat nagrałam swoją pierwszą piosenkę… sama zajęłam się nie tylko śpiewem, ale i instrumentami. Zagrałam na pianinie, gitarze, nawet perkusji! Efekt końcowy był tragiczny, więc poddałam się z tym projektem. Parę lat później do Sande przeprowadził się mój kuzyn, producent muzyki dubstep. Wpadł mi do głowy pomysł na piosenkę i poprosiłam go o pomoc, miałam wtedy 19 lat. Nagraliśmy kilka utworów i po 6 miesiącach wypuściłam swój pierwszy kawałek “Red one”. Chwilę potem przeprowadziłam się właśnie do Oslo i zaczęłam poznawać ludzi z branży. Pewnego dnia Chris Abolade zaprosił mnie do swojego studia w Broslo, przez niego poznałam jeszcze więcej osób i w końcu głównego wydawcę, Larsa. To była długa droga i zajęło mi chwilę, żeby w ogóle zrozumieć gdzie i jak zacząć szukać kontaktów w świecie muzyki. Dziś sama wychodzę z inicjatywą i zawieram znajomości przez media społecznościowe lub na eventach.
MS: Ostatnio zagrałaś swój pierwszy live show, gratulacje! Skąd wyszła taka inicjatywa i jak czułaś się na scenie jako artystka?
LH: Dziękuję! Po prostu dostałam wiadomość na instagramie z jednego z pubów w Londynie z propozycją występu. To była świetna zabawa, zabrałam ze sobą 20 znajomych i po prostu dobrze się bawiliśmy. Nie mogę się doczekać kolejnych występów, w zasadzie mam już zaplanowany kolejny, 13-stego maja w nieco większym pubie w Londynie. Bardzo ekscytujące!
MS: Jak ludzie z twojego rodzinnego miasta reagują na twój sukces? Wspierają cię?
LH: Hmm, zawsze mieli pozytywne nastawienie do moich planów i starali się mnie wspierać, ale mam wrażenie, że ich definicja sukcesu jest nieco inna niż moja. Kiedy mówię im, że jestem artystką i chcę występować na żywo oni myślą, że to oznacza śpiewanie w kościołach albo koncerty z lokalną orkiestrą. Ja mam na myśli koncerty na arenach i pewnego dnia nagrodę GRAMMY (śmieje się Leah). Znajomi doradzają mi, żebym zgłosiła się do programu typu The Voice albo Idol, ale ja bym w życiu nie chciała brać udziału w czymś takim. Ciężko mi to wyjaśnić, ale ja i oni bardzo różnie postrzegamy sukces…
MS: Pracujesz nad czymś nowym? Co inspiruje cię teraz?
LH: Tak, na wiosnę wypuszczam nowy singiel “blacklisted”. Mam wrażenie, że ma bardziej dojrzałe brzmienie. Ostatnio słucham dużo Amy Winehouse oraz Jorji Smith i innych artystów z Londynu. Naprawdę uważam, że mieszkanie w Londynie otworzyło mnie na nowe gatunki i dźwięki.
MS: Czy masz jakieś przemyślenia na temat przemysłu muzycznego w Norwegii? Uważasz, że przeprowadzka do Londynu pomogła ci osiągnąć cele i zacząć swoją karierę?
LH: Norweski przemysł muzyczny ma swoje zalety i wady. Mam dużo znajomych w tej branży, ale ponieważ jest ona mała, to wszyscy się znają i te kontakty potrafią być toksyczne. Powstają grupki, które tworzą trochę licealną atmosferę i decydują co jest fajne, a co nie. To właśnie o tym jest moja następna piosenka „blacklisted”. Kiedy skończyłam znajomość z pewnym „popularnym chłopakiem” czułam się odrzucona i wykluczona przez całe towarzystwo. Pobyt w Londynie na pewno dał mi nową perspektywę. Wraz z dystansem znalazłam nowe inspiracje, motywacje i pewność siebie w tym, co tworzę. W taki sposób Londyn pomógł mi spełnić marzenia i rozwijać się zawodowo.
Album „SORRY I DUMPED YOUR SON” jest dostępny na Spotify. Warto odkryć brzmienie Leah Holm, które leży gdzieś pomiędzy gatunkiem Pop a R’nB i łączy delikatne dźwięki z umacniającym młode kobiety przekazem.