Krikebukta, schowana za południową częścią Lund, to przytulna zatoczka z charakterystycznym skalistym cyplem. Idealne miejsce dla letnich kąpieli, jesiennych spacerów i obserwacji promów zbliżających się do portu w Kristiansand. Do nurkowania nadaje się niemal cały rok. Tu spotykam się z Irkiem Narlochem, instruktorem nurkowania i właścicielem Real Divers. Już z daleka widzę przepastnego granatowego vana. Może z zewnątrz nie sprawia wrażenia szczególnie pojemnego samochodu, jednak ilość sprzętu, który w czasie naszej rozmowy stopniowo pojawia się na stołach znajdujących się przy plaży przekonuje o wyjątkowej pakowności samochodu. W kilku dużych, czarnych pudłach leży pogrupowany ekwipunek, obok lądują butle nurkowe, na stołach spoczęły skafandry. Przy drugim końcu stołu do zejścia pod wodę przygotowuje się Mariusz Lekawski.

Na początek
Irek szykuje sprzęt do kolejnego nurkowania z 10-letnim Szymonem, robiącym kurs PADI Open Water Diver Junior. Chłopiec, podobnie jak inni kursanci, musiał najpierw przejść cykl szkoleń w basenie Aquaramy. Konieczne też było przeczytanie zalecanej literatury oraz zdanie testu online.
Instruktor przyznaje, że bezbłędnie poznaje, kto przyłożył się do teoretycznej części, a kto nie, i o ile może na to przymknąć oko w czasie zajęć na pływalni, na otwartych wodach braków w obligatoryjnej wiedzy nie akceptuje.
– Sam zacząłem nurkować w 2010 roku, jeszcze w Polsce – opowiada, wyciągając kolejne sprzęty i układając je na już mocno załadowanym stole. – Zrobiłem kurs i pojechałem na wycieczkę na Karaiby. Później nurkowałem – raz więcej, raz mniej.
Jak mówi, na początku nie czerpał przyjemności z nurkowania.
– W Polsce nie mogłem spotkać odpowiedniej grupy ludzi, z którą mógłbym wspólnie spędzać czas. Może to kwestia mojego charakteru?
Podejście do nurkowania w Norwegii zadziałało na Irka jak magnes. Zobaczył, że to hobby zwykłych ludzi, a nie tylko elitarnych grup.
– Tutaj na pierwszy rzut oka nie ma tej całej, niby niewidocznej, polityki. Choć muszę przyznać, że ma to moim zdaniem miejsce w przypadku promowania innej organizacji nurkowej, w której są zrzeszone nurkowe kluby norweskie. Ja staram się jednak łączyć nasz nurkowy świat, organizować wspólne wypady, a nie szukać niepotrzebnych różnic w systemach szkoleniowych, bo cel mamy jeden – bezpiecznie zanurkować i cieszyć się tą chwilą.
Na korzyść Norwegii przemawia również bliskość do wody, z niemal każdego miejsca w kraju.
– W Polsce nie ma zbyt wielu interesujących akwenów, jeziora są muliste, ciemne, a widoczność maksymalnie do 6-8 metrów, z małymi wyjątkami brak jakiegokolwiek życia pod wodą.
Pod wodą
W czasie naszej rozmowy Irek miarowo układa kolejne elementy ekwipunku, mam wrażenie, że nic nie jest tu przypadkowe.
– A teraz? – kontynuuje. – Teraz w nurkowaniu lubię wszystko.
Gdy nurkuję odcinam się od rzeczywistości zewnętrznej, mogę się zrelaksować. Pod wodą świat na górze przestaje dla mnie istnieć. Wyciszam się, myśląc tylko o tym, co jest tu i teraz. Jestem tylko ja, moi partnerzy i podwodny świat. Nurkowanie to dla mnie absolutny relaks. I choć po intensywnym weekendzie jestem fizycznie zmęczony, dostaję kopa energii, a głowę mam wypoczętą. To świetny sposób na odstresowanie.

Od 2015 roku Irek ma uprawnienia instruktora. W zasadzie to przyjazd do Norwegii otworzył przed nim nowe horyzonty. To dzięki nurkowaniu ma norweskich znajomych, z którymi utrzymuje dobry kontakt i jak sądzi, bez wspólnej pasji trudno byłoby nawiązać taką relację.
– Nurkowałem na Karaibach i owszem, pięknie tam jest. Jednak ja wolę zimne wody. Klimat Norwegii, jej surowa natura, pozwala mi bardziej cieszyć się moją pasją.
Laikowi ciemne i zimne północne wody mogą wydawać się ubogie w życie, a nurkowanie w nich raczej koniecznym treningiem niż przyjemnością.
– Jest wręcz odwrotnie! Norwegia ma tyle do zaoferowania pod względem nurkowym, nawet tu, w okolicach Kristiansand: na dnie można znaleźć wraki, zatopiony samolot. Wbrew pozorom od Haugesund i w wodach dalej na północ jest bardzo dużo życia.
Irek wkłada kombinezon nurkowy, do łydki przytracza nóż. W tym czasie Mariusz jest już w pełnym ekwipunku, brakuje mu jedynie butli na plecach.
– Nurkuję głównie z Irkiem. Bardzo mi się to podoba, że mogę zapakować sprzęt do auta, a po pracy podjechać kawałeczek i już można nurkować. – mówi Mariusz Lekawski.

Gdy słucham opowieści o nurkowaniu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ma naprawdę wiele wspólnego ze wspinaczką – im wyżej w górach i głębiej pod wodą, tym ważniejsze są umiejętności, wzajemne zaufanie i współpraca.
Potwierdza to również Irek, którego drugą pasją są góry i wspinaczka.
– Podziwiam jego spokój i opanowanie – Mariusz spogląda w stronę Irka, zakładając na plecy dwie butle z powietrzem.
Spokój jest najważniejszy. Nie odnosi się to wyłącznie do nurkowania. Wydaje się, że właśnie ten aspekt Norwegii tak mocno pociąga mojego rozmówcę: możliwość obcowania z naturą i świadomego wyboru stylu życia, który nie pozostawia wiele miejsca stresom. To rzeczy, które sobie ceni.
Wspomina o niegasnącym zachwycie Norwegią – przyrodą, krajobrazami i wodą. Odnalazł tu wszystko, co dla niego ważne, poza bliskimi, którzy pozostali w Polsce. Każdy wolny weekend ma zaplanowany i jeśli nie nurkuje, najczęściej spotkać można go w górach lub na ściankach wspinaczkowych.
Głęboki temat
O nurkowaniu można wiele mówić, choć i tak słowa nie zastąpią własnych doświadczeń w głębinach. Różne są też cele nurków. Niektórzy koncentrują się na sprzątaniu podwodnego świata, inni traktują nurkowanie czysto rekreacyjnie, jeszcze innych interesuje bardziej zaawansowane i wymagające nurkowanie techniczne. Są też miłośnicy nurkowania wrakowego.

Irek porusza bardzo interesujący aspekt swojej pasji: nurkowanie jako forma terapii.
– Wydaje mi się, że wiele osób w Norwegii ma problemy, choć niekoniecznie się do tego się przyznają. Wielu ludziom brak wizji na życie i tu mogą rodzić się problemy. Dla Polaków dodatkową barierę jest czasem język. Nałogi dotknąć mogą każdego, bez względu na status, wiek, pochodzenie. Nurkowanie, jak wiele innych sportów, może stać się jednym z elementów wspierających podnoszenie się po upadku i pomóc żyć zdrowiej.
Poza tym, jak podkreśla Irek, ludzie coraz częściej nie mają z kim porozmawiać o ważnych, życiowych sprawach, ze znajomymi w pracy prowadzi się czcze rozmowy, a po pracy człowiek zaszywa się w czterech ścianach. I również tu naprzeciw wychodzi nurkowanie i jego socjalny aspekt.
– Przed nurkowaniem zawsze mamy czas, żeby naładować butle, porozmawiać, pośmiać się, a po nurkowaniu pijemy kawę. To czas spotkania z ludźmi i rozmów z grupą znajomych. Wierzę, że połączenie terapii z nurkowaniem mogłoby przynieść dobre efekty. Coraz poważniej zastanawiam się nad podjęciem studiów dotyczących terapii lub terapii uzależnień.
Styl życia
Na brzegu spotykam również Jacka Walukiewicza, który opowiada, jak zetknięcie się z nurkowaniem zmieniło jego monotonne życie na emigracji.
– Od zawsze lubiłem być nad wodą, łowić, pływać na łodzi, wpław, nurkować z maską. Dlatego kurs nurkowy wydał mi się naturalną kontynuacją moich zainteresowań.
Jacek rozpoczął nurkowanie nieco ponad rok temu. Wśród znajomych pojawiały się opinie, że to słomiany zapał, że po kursie podstawowym nie będzie dalej nurkował. Osoby, które mogą śledzić rozwój umiejętności Jacka, z pewnością temu zaprzeczą. W ciągu roku zdobył uprawnienia do nurkowania na głębokość 18, 30, i w końcu 40 metrów. A jego zapał nie przygasł, wręcz przeciwnie.

– Na początku myślałem, że nurkowanie to łatwa sprawa. Okazuje się, że jednak nie. Pamiętam pierwsze zejście i pierwszy oddech pod wodą. Zrobiło na mnie niesamowite wrażenie!
Mężczyzna opowiada o tym ostatnim, najtrudniejszym egzaminie, gdy miał zejść na rekordową dla niego głębokość 40 metrów. Był moment zawahania.
– Nagle dno się urywa i pode mną jest już tylko ciemność. Na chwilę mnie sparaliżowało. Pomyślałem, że za żadne skarby tam nie pójdę. Jednak wyrównałem oddech i popłynąłem. Udało mi się zejść na 40 metrów.
Jacek dzięki nurkowaniu zmienił swój styl życia.
Dawniej wszystko kręciło się wokół długich rozmów na Skypie z rodziną i wiecznego siedzenia przed telewizorem.
– Tylko praca – dom. To wszystko, co miałem z życia na emigracji, plus wielka tęsknota. Zabijałem ją oglądając film za filmem. Ale odkąd zacząłem nurkować dużo się zmieniło. Ze starych przyzwyczajeń pozostały tylko długie rozmowy z najbliższymi. Teraz zamiast ślęczeć w domu spędzam czas wśród ciekawych ludzi, nurkując. Stałem się spokojny i zdyscyplinowany.

Jacek dziś pełni dyżur na lądzie, w ręku trzyma telefon gotowy, by zareagować, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Bo jak mówią nurkowie – bezpieczeństwo jest podstawą.
– Dla mnie nurkowanie, wspinaczka i góry to styl życia na wolnym powietrzu – podsumowuje Irek. – Tu jest tyle możliwości! Poza tym spotykam wielu interesujących ludzi. To dzięki nurkowaniu mam również norweskich znajomych.
Pod wodę zeszli Irek z Szymonem i Mariuszem. Ich kombinezony zniknęły w ciemnozielonych wodach. Zanurzyli się w świecie, który możemy podziwiać na filmach przyrodniczych. Ale widzieć go siedząc przed ekranem, a móc oglądać własnymi oczami, to dwie zupełnie inne rzeczywistości.
Jeśli marzysz o nurkowaniu, chcesz zobaczyć podwodny świat, albo choć przekonać się, czy jest to zajęcie dla Ciebie i mieszkasz w okolicach Agder, skontaktuj się z Irkiem.
Kursy nurkowe są przeznaczone dla wszystkich – dzieci i dorosłych. W ofercie Real Divers jest nurkowanie próbne – Discover scuba diving, które pozwala zweryfikować zainteresowanym, czy kurs nurkowania jest dla nich odpowiedni.
Pierwszy cykl szkoleniowy odbywa się w Aquaramie. Kolejny już na otwartych wodach.
Jeśli chciałbyś dowiedzieć się więcej o kursach, wszelkie informacje znajdziesz tutaj lub Facebook: Real Divers Kristiansand Norway
Podoba Ci się artykuł? Doceniasz naszą pracę? Wesprzyj nas wpłacając dowolną kwotę na SPLEIS