Artykuł był pierwotnie opublikowany w języku norweskim w Nyheter Universitetsplassen
Współpraca przy tłumaczeniu i opracowaniu: Oliwia Szymańska
PODCAST: W języku norweskim mówi się krótkimi zdaniami i “wypełniaczami”, takimi jak „jo” i „nettopp”, podczas gdy w języku polskim zaawansowana gramatyka pozwala na gry słowne. Ale jak naprawdę uczą się norweskiego Polacy?
Czy nauka norweskiego jest trudna? W Norwegii mieszka ponad 100 000 Polaków i wielu z nich uczy się języka norweskiego.
– Polacy, jako obywatele Unii nie mają prawa do bezpłatnej edukacji w Norwegii. Jeśli chcą się nauczyć języka oprócz czasu muszą również zainwestować sporo pieniędzy. Wielu pracodawców zachęca do kursów, ale to wymaga wysiłku od pracownika – mówi Toril Opsahl.
Opsahl prowadzi na Uniwersytecie w Oslo projekt badawczy dotyczący norweskiego jako drugiego języka wśród Polaków w Norwegii i współtworzy podcast Universitetsplassen, którego gośćmi w bieżącym odcinku są Oliwia Szymańska, koleżanka z wydziału oraz pisarka Ewa Sapieżyńska.
Sapieżyńska, która niedawno wydała książkę „Nie jestem twoim Polakiem”, sama nauczyła się norweskiego słuchając radia.
– Słuchałam wielu pięknie mówiących lektorów w programie radiowym NRK P2. Ułatwiło mi to zrozumienie dialektów, co stanowi wyzwanie dla wielu osób z innych krajów żyjących w Norwegii.
Posłuchaj podcastu:
Krótkie zdania po norwesku, długie po polsku
– Norweski i polski to dwa zupełnie różne języki. W języku norweskim panuje precyzyjna i bezpośrednia komunikacja, podczas gdy w języku polskim jest dużo informacji ukrytych. Ważne są status i hierarchia, a w rozmowach wiele jest odniesień, które wskazują na elementy ze wspólnej historii i kultury – mówi Oliwia Szymańska.
Zwraca również uwagę na aspekty techniczne – gramatykę i strukturę.
– W języku polskim konstrukcja zdania jest dużo swobodniejsza, bo mamy siedem przypadków. O ile w języku norweskim istnieje osiem czasów gramatycznych, o tyle w języku polskim są tylko trzy.
Tłumaczenie między językami może zatem stanowić wyzwanie.
– W języku polskim trzeba zasugerować przebieg wydarzenia, zamiast umieszczać je na osi czasu z czasem gramatycznym.
Badaczka zwraca też uwagę na dużą różnicę w konstrukcji zdań.
– W języku polskim zdania są długie, można się więc poczuć trochę ograniczonym krótkimi zdaniami po norwesku.

Pisarka Ewa Sapieżyńska przyznaje, że są duże różnice.
– Czuję, że po norwesku nie potrafię wyrazić się w równie zabawny i żartobliwy sposób jak po polsku. W języku polskim jest tak dużo gramatyki, że wiele słów może zmieniać formę i wyglądać jak inne słowa – bardzo ułatwia to gry słowne. Jednak nie jest mi łatwo bawić się językiem norweskim, ale staram się.
To, jakiego języka norweskiego potrzebujemy, zależy w dużej mierze od tego, gdzie pracujemy
Polacy są zdecydowanie największą grupą imigrantów w Norwegii, a imigracja z Polski odbywa się falami. W przeszłości wiele osób pracowało tu sezonowo lub przez krótki okres, jednak obecnie wielu przyjeżdża do pracy na dłużej.
– Język, którego się uczysz i którego używasz w pracy, niekoniecznie jest językiem, którego używasz w innych kontekstach – mówi Toril Opsahl.
A jakiego rodzaju norweskiego potrzebujesz, zależy całkowicie od rodzaju wykonywanej pracy.
– Aby pracować na przykład jako lekarz czy pielęgniarka, trzeba znać język na poziomie B2, co oznacza, że można samodzielnie funkcjonować zarówno w mowie, jak i piśmie – tłumaczy Szymańska.
I chociaż Toril Opsahl może powiedzieć, że w branży budowlanej język norweski nie zawsze jest potrzebny – to jednak zależne jest od składu pracowników na budowie.
– Są na przykład takie przypadki, że pracownik mówi w obu językach i jest wówczas kimś w rodzaju tłumacza.
Badacze udokumentowali również, że polscy pracownicy budowlani używają konstrukcji języka norweskiego nakierowanych na rozwiązywanie zadań. Znajomość nazw narzędzi, ważnych poleceń i komunikatów związanych z bezpieczeństwem i BHP jest ważna, dlatego ćwiczy się ją na przykład poprzez odgrywanie ról.
Słowa na wdechu i pogawędki o niczym
„Nettopp” i „ikke sant” to przykłady małych słów, które są często używane w języku norweskim. A takich słów niekoniecznie trzeba się nauczyć na kursie.
– Istnieje wiele norweskich terminów, których nie mamy w języku polskim, a których najpierw uczysz się w życiu towarzyskim. Na przykład „jo” jest wyrazem często używanym – mówi Sapieżyńska.
W polskim nie ma słów, które wymawia się na wdechu, ale w norweskim już tak.
– „Tak” mówione na wdechu przeraża wielu obcokrajowców. Zastanawiają się czy rozmówca ma problemy z oddychaniem… Pojęcia takie jak vorspiel i nachspiel, kiełbasa i torba to także coś, czego uczysz się tylko w życiu, a nie z książki.
Szymańska potwierdza, że dla wielu wyzwaniami są przerwy w pracy lub wspólne imprezy.
– W Polsce nie prowadzimy „pogaduszek”. Polscy lekarze w Norwegii mówili nam, że nie mają problemów w rozmowach z pacjentami, ale już rozmowy podczas lunchu są dla nich wyzwaniem.
Opsahl zwraca uwagę, że życie towarzyskie w innym języku jest męczące.
– W miejscu pracy są role i oczekiwania, natomiast w sferze społecznej trzeba tworzyć relacje. I jest to trudne, jeśli nie masz w sobie słów takich jak «jo» (tak, a może bliższe polskiemu aha) czy «nemlig» („mianowicie”). Wiele z badanych osób podkreślało, że trudno jest mówić o niczym. A kiedy się poznajemy, często tak właśnie robimy.

Uprzedzenia ograniczają
Kiedy badacze przyglądają się temu, co hamuje i promuje dobrą komunikację, często pojawiają się uprzedzenia. Ewa Sapieżyńska mówi, że w spotkaniu Norwegów z Polakami powtarza się wiele założeń i pytań.
– Kiedy otwierasz usta, a druga osoba słyszy akcent lub błędy gramatyczne, często słyszysz „skąd jesteś?” lub „skąd tak naprawdę jesteś?”. Słyszę takie pytanie kilka razy w tygodniu.
Dodaje też, że nazwisko uniemożliwiło kilku osobom wynajęcie mieszkania, takie i inne przykłady opisuje w swojej książce.
Naukowcy potwierdzają, że stereotypy i uprzedzenia, zwłaszcza związane z drugą fazą polskiej historii migracyjnej, są żywe i mają się aż nadto dobrze.
– Na przykład słowo jordbærplukker (czyli zbieracz truskawek) to przekleństwo. Uprzedzenia są związane z krótkoterminową pracą w rolnictwie – mówi Opsahl.
W ten sposób uprzedzenia się lepiej zakorzeniają, a wielu Polaków pracuje w Norwegii poniżej swoich kwalifikacji zawodowych.
– Rozmawiamy z osobami z wyższym wykształceniem, z jednym i dwoma doktoratami, które pracują przy remontach. Z drugiej strony również polscy pracownicy stawiają się w takiej sytuacji, że starają się o prace na poziomie niższym, niż wskazuje na to ich poziom wykształcenia. Utrudnia to nawiązanie relacji, w której osoba jest postrzegana jako profesjonalista.
Porozmawiajmy o tym, co nas łączy
Nauka języków może być zarówno zabawna, jak i pożyteczna. Ale żeby tworzyć dobre relacje, naukowcy uważają, że trzeba mówić o tym, co przełamuje stereotypowy obraz Polaka.
Ewa Sapieżyńska daje Norwegom dobre rady:
– Można mówić o rzeczach, które pokazują to, co nas łączy, a nie to, co na pewno nas dzieli. Porozmawiaj o dzieciństwie, przyrodzie lub o tym, jakie filmy lub książki lubisz – zamiast zadawać pytania, które tworzą dystans, takie jak „Skąd naprawdę jesteś?”
Posłuchaj o różnicach między językiem polskim i norweskim, o tym, co „gubi się w tłumaczeniu” – i jakie uprzedzenia stoją na drodze do dobrej rozmowy. Gośćmi podcastu Mari Lilleslåtten są Toril Opsahl, Oliwia Szymańska i Ewa Sapieżyńska.
Posłuchaj w podcastach Apple
Posłuchaj na Spotify

Książka Ewy Sapieżyńskiej „Nie jestem twoim Polakiem” Wydawnictwa Krytyka Polityczna już niedługo w polskich księgarniach.
Ten tekst możesz również przeczytać po norwesku:
Jeden komentarz
2x byłem na kursie w komunie, 1x na kursie w folkuniversitetet. Bardzo niewiele mi to dało: w grupie kilkuosobowej na poziomie A1 były osoby mieszkające w Norwegii od kilku lat, często zamężne/żonate z Norwegiem/żką. I zamiast się uczuć w czasie kursu można było ewentualnie wsłuchiwać się e konwersację pomiędzy nauczycielem, a tymi osobami. Z kolei kursy organizowane przez pracodawcę organizowane są w tygodniu w godzinach wieczornych: 18.00 lub 20.00. Trwają około 2 godzin. Wstajemu do pracy o godz. 6.00, o 7.00 zaczynamy pracę, pracujemy do 16.00. Około 17.00 jesteśmy po kąpieli i obiedzie i np. na godzinę 18.00 jesteśmy na kursie. Generalnie zmęczony i najedzeni możemy ewentualnie zasnąć próbując pić kawę i słuchać nauczyciela. W pracy możemy próbować mówić po norwesku, ale z mojego doświadczenia wiem, że moi norwescy koledzy mowia dużo i szybko po norwesku- więc nic nie rozumiem, albo po pierwszej próbie komunikacji po norwesku przechodzą na angielski….