Bliżej nieokreśloną liczbę wysoko wykwalifikowanych osób w Norwegii łączy jedna rzecz, która przeszkadza im w znalezieniu pracy. Nie pochodzą z Norwegii i nie mają tutaj sieci kontaktów – mówi Sudipa Chakraborty (38), project manager w Jobb Asker.
– Integracja i różnorodność to pojęcia, które muszą być obecne nie tylko w ogłoszeniach o pracę – mówi Chakaborty. – Muszą przeniknąć na rynek pracy. Jeśli tak się nie stanie, to znaczy, że to tylko chwyt marketingowy.
Jest jedną z tysięcy imigrantów, którzy doświadczyli tego, że drzwi do norweskiego rynku pracy nie są otwarte na oścież. Sudipa jest po studiach magisterskich z literatury angielskiej i studiach podyplomowych z dziennikarstwa. Ma doświadczenie z pracy związanej z komunikacją i brandingiem w firmach takich jak Microsoft, CGI i dużych domach mediowych jak BBC. Zarówno oceny na dyplomie jak i świadectwa pracy są bez zarzutu. Mimo tego jej droga do kariery w Norwegii nie była łatwa.
– Nie poddałam się. Nawet po wysłaniu dwustu podań, krótszych angażach z niepełnym wymiarem godzin i siedmiu latach poszukiwania pracy. Teraz chcę, żeby mój przykład dodał odwagi innym, żebyśmy mogli dokonać trwałych zmian.
Dzisiaj jest menedżerką trzyletniego projektu pod patronatem NAV oraz gminy Asker, którego celem jest znalezienie pracy dla większej liczby imigrantów – w związku z postanowieniem rady gminy. Ale do tego jeszcze wrócimy.
Opowiadając historie
– Urodziłam się w Shillong, daleko na wschodzie indyjskich wyżyn. To małe miasto w porównaniu do innych w Indiach, ma tylko 260 tysięcy mieszkańców – mówi Sudipa.
Już jako dziecko czuła pociąg do podróży i chciała coś osiągnąć. Można też powiedzieć, że jest urodzoną pisarką.
– Mój ojciec był urzędnikiem i był molem książkowym. Siedział często pochylony nad magazynami i książkami, od wczesnego dzieciństwa zabierał mnie też do biblioteki. Gdy miałam pięć lat umiałam już czytać i pisać w trzech językach, zaczęłam też pisać poezję. Jedyne, czym chciałam zostać to dziennikarka, bo czułam wielkie zaangażowanie społeczne.
Po ukończeniu szkoły podstawowej aplikowała więc na studia z literatury i dziennikarstwa i, w pogoni za marzeniami, przeprowadziła się do miasta uniwersyteckiego Bangalore, 3000 km od jej rodzinnego miasta.
W trakcie studiów przez trzy lata pracowała jako dziennikarka dla jednego z wiodących domów mediowych. Potem zmieniła branżę. Czuła, że środowisko mediów było za bardzo skomercjalizowane. Dlatego zainteresowała się branżą komunikacyjną z myślą, że może równie dobrze pracować bezpośrednio w tej branży, póki prasa w Indiach jest tak mało niezależna i zorientowana na rynek.
– W pewien sposób czułam się zawsze jak obca, cudzoziemka. Ale gdy dostałam pracę w dziale zajmującym się komunikacją i mogłam skorzystać z mojego wykształcenia w dziennikarstwie, żeby opowiadać historie, poczułam, że wreszcie jestem we właściwym miejscu.
Jej zdolności przywódcze i umiejętność strukturyzowania wszystkiego, czym się zajmuje, zostały dostrzeżone.
2013, Norwegia
Sudipa szybko awansowała w szeregach współpracowników i została zatrudniona przez Microsoft jako specjalista ds. komunikacji i pracowała bezpośrednio z głównym menedżerem na region Azji i Morza Śródziemnego. Pracowała też w innych dużych firmach w Indiach i w Londynie. Potem pokazała się atrakcyjna oferta pracy w międzynarodowej firmie zajmującej się IT – CGI. Firma ta zatrudnia 68 tysięcy pracowników w 40 krajach Ameryki, Europy i Azji.
– Byłam starszym specjalistą ds. komunikacji odpowiedzialnym za Europę i pracowałam bezpośrednio pod dyrektorem ds. globalnych innowacji w CGI. To było naprawdę dobre miejsce w mojej karierze – mówi.
Jednocześnie jej mąż, którego poznała, gdy obydwoje pracowali w Microsoft, dostał interesującą ofertę w Microsoft w Norwegii. Powstało więc pytanie: czy powinni zrobić ten krok w nieznane i przenieść się do Europy?
– Lubię walczyć o to, w co wierzę. W dodatku mam w sobie odpowiednie połączenie idealizmu i potrzeby strukturyzowania. Więc śmiało podjęłam to wyzwanie. „Przeprowadzamy się”, powiedziałam mężowi.
Myślała, że coś nowego przyniesie powiew świeżości, który będzie stymulować ją do działania. Nawet przez sekundę nie pomyślała, że będzie to tak duże wyzwanie, jakim miało się okazać.
– Zawsze byłam lubiana i doświadczałam wiele szacunku w miejscu pracy. Osiągałam też sukcesy w mojej karierze. Tę pewność siebie zabrałam ze sobą do Norwegii – tłumaczy.
Zdecydowali więc, że rozpoczną nowe życie w Norwegii. Praca jej męża była dobrze płatna, więc Sudipa pomyślała, że mała przerwa w pogoni za karierą dobrze jej zrobi.
– Miałam przyjaciółkę w Danii, ostrzegała mnie przed przeprowadzką. Mówiła, że w Skandynawii może być ciężko znaleźć pracę.
Odrzucenie
Przenieśmy się na jakiś czas do teraźniejszości. Sudipa, którą spotykamy w lokalach NAV Asker jest promienna i tryska energią. Tutaj zdarza się jej często zapomnieć o upływie czasu podczas długich dni w pracy.
Jobb Asker wprowadziło całkiem nowy, wyjątkowy program mentorski jako część swojej pracy z projektami. Jego celem jest pomoc dobrze wykształconym imigrantom w znalezieniu się o krok bliżej od zrobienia kariery tutaj, w Norwegii. W ramach projektu kandydat obcego pochodzenia zostaje połączony z norweskim mentorem na kierowniczym stanowisku. Kierowniczka firmy Stormberg, Hege Nilsen Ekberg, jest jedną z mentorek.
Sudipa jest odpowiedzialna za przebieg projektu.
– Miałam ogromne szczęście. Gdy zobaczyłam ogłoszenie Jobb Asker, od razu wiedziałam, że to coś, na co mam ochotę.
Ma niemal identyczne doświadczenie z wieloma kandydatami wybieranymi do programu mentorskiego.
– Największym problemem jest pewność siebie. Wielu pokazało się tutaj tak jak ja, ze wspaniałymi karierami i fantastycznymi CV. Potem ta jasność w oczach gaśnie.
Sudipa szacuje, że ubiegała się o około 200 stałych stanowisk, nie otrzymując ani jednej propozycji pracy. Przez lata trudności w Norwegii, od osoby lubianej i atrakcyjnej kandydatki na odpowiedzialne stanowiska Sudipa stała się cieniem samej siebie. Pod koniec nie miała już nawet ochoty chodzić z mężem na imprezy i inne wydarzenia.
– Byłam już zmęczona mówieniem, że wciąż nie mam pracy. W końcu to stało się moją tożsamością: bezrobotna, odtrącona, odrzucona.
Praca wysłała męża w podróże po całej Europie. Sudipa uczestniczyła w eventach, seminariach i programach mentorskich. Mimo tego często łapała się na tym, że w wolnych chwilach siedzi na parapecie w domu i wpatruje się w pustkę. Czy to właśnie życie, o którym marzyła?
– Udało mi się zdobyć parę krótszych angaży. I to były te lepsze chwile. Menedżer, który mieszkał w USA od 15 lat, dał mi pracę na pół etatu jako specjalistka ds. mediów społecznościowych w zarządzaniu kryzysowym w amerykańsko-norweskiej firmie. Pisałam przemówienia, wpisy na bloga i zajmowałam się planowaniem komunikacji zewnętrznej.
Sudipa z entuzjazmem opowiada o polepszeniu sytuacji, które trwało osiem miesięcy. Ponieważ ma duże doświadczenie w badaniach naukowych i pisze bardzo dobrze po angielsku, potrzebowali jej przez jakiś czas. Zaproponowano jej także tymczasowe stanowisko w niepełnym wymiarze godzin w wydawnictwie Gyldendal. Przyjęła je z chęcią.
Ale słyszała wciąż ten sam refren: Niestety nie mamy dla ciebie stałego stanowiska.
„A może chcesz prowadzić autobus?”
Specjalistka od komunikacji wylądowała znowu w NAV. Miałam zakasać rękawy i zacząć od nowa. Niekończące wysyłanie podań i dni spędzane nad laptopem, podczas gdy mąż trzaskał drzwiami w drodze na następne spotkanie, gdzieś w Europie.
– Zauważyłam, że po krótkim okresie ostrożnego optymizmu moja skala wartości szybko spadała. Czułam, że osiągnęłam dno, gdy mający dobre intencje doradca z sektora publicznego poradził mi, żebym zaczęła od zera: miałam zostać kierowcą autobusu. W tej branży były dla mnie możliwości.
Często dzwoniła do rodziny i rozmawiała z ojcem o sytuacji. Coraz częściej martwił się o córkę i jej zdrowie psychiczne.
– Kiedyś, we łzach, prosił żebym wracała do domu, do Indii. Był załamany moją sytuacją i nie dał się pocieszyć.
Wtedy Sudipa zabrała swoje CV do osoby, z którą miała kontakt i która od dawna dawała jej wiele wsparcia. Opowiedziała jej ze szczegółami w czym ma doświadczenie.
„Myślisz, że naprawdę muszę zostać kierowcą autobusu?” zapytała go.
Praca w SFO
Rozmowa z doradcą z sektora publicznego była punktem zwrotnym. Sudipa pomyślała, że musi sama zacząć rozwiązywać problem, a nie czekać, aż ktoś się nad nią zlituje.
– Zawsze wydawało mi się, że sama dam sobie radę. Ale można sobie łatwo wyobrazić jak ciężko może być po trzech latach bez ani jednej rozmowy o pracę. Po krótkim angażu jako ekspert od social media zaczęła pracę dla SFO, na zastępstwo jako nauczyciel angielskiego i jako nauczyciel teatru i tańca w szkołach w Høvik.
– Dzieci z SFO pomogły mi z norweskim i wszyscy byli ze mnie bardzo zadowoleni. Miałam różne tymczasowe prace w szkołach przez następne dwa lata, ale czułam wciąż to samo: „Ja tutaj właściwie nie pasuję”. Czuła radość będąc w pracy. Jednak gdy zamykały się za nią drzwi domu, uświadamiała sobie – To nie to, czego chcę od życia! Powiedziałam to na głos. Czy miałam zrezygnować z moich ambicji i tylko cieszyć się, że mogę robić cokolwiek? Sudipa wzięła znowu sprawy w swoje ręce i napisała artykuł dla Asker og Bærum Budstikka. Opowiedziała w nim o historii swoich poszukiwań pracy w bezkresie odmów i odrzucenia.
– To dało wyniki. Firma konsultingowa Apeland chciała dać mi szansę i przez prawie rok pracowałam w pełnym wymiarze godzin jako konsultantka ds. komunikacji.
Ponownie stało się dla niej jasne, że nie mogli jej zatrzymać, ponieważ posiadali zbyt mało klientów międzynarodowych, a norweski Sudipy nie był na poziomie wymaganym przez norweskich klientów.
Złamana ja
Sudipie wydaje się, że wiele osób, zarówno Norwegowie jak i imigranci, znajduje się w podobnej sytuacji. Są jednak pewne toksyczne różnice. Nazwisko. Narodowość. Język. Uprzedzenia. Wygląd. Wszystko przeważa nad kompetencjami.
– Całe moje istnienie zostało zredukowane do bycia bezrobotną. Już nie byłam żoną, przyjaciółką, córką, człowiekiem.
Często była druga lub trzecia na liście na stanowiska, ale pochodzenie miało decydujący głos. Czuła w kościach, że inni myślą, że nie jest wystarczająco dobra, bo nie była wystarczająco norweska. Szczęśliwa i pełna życia dziewczyna zniknęła i pod koniec roku 2018 Sudipa i mąż zdecydowali:
– Jeśli w ciągu tego roku nie znajdę pracy, wyprowadzamy się do USA. Ten kraj mnie nie chce.
Weekendy były wypełnione dyskusjami o tym, jakie możliwości mogły czekać w innych krajach, innych częściach świata. Może powinni spakować wszystko i wracać do Indii?
– Nigdy nie czułam się zintegrowana. Mam zapał, pasję, CV bez skazy. Dlaczego nie dostałam ani jednej stałej pracy?
W końcu otworzyły się dla niej drzwi. Gmina Asker opublikowała ogłoszenie o pracę w ramach trzyletniego projektu. Sudipa została wybrana z grupy 30 wykwalifikowanych kandydatów. Zauważyli jej talent i motywację i zaufali jej doświadczeniu. Wybrali ją na podstawie jej kwalifikacji.
– Byłam najlepszą kandydatką. Z tej okazji chcę podziękować moim przełożonym i wszystkim innym, którzy podjęli tę decyzję. Wierzyli we mnie i chcieli na mnie postawić.
Zaczęła pracę tego samego dnia.
– To coś więcej niż tylko praca. To moja pasja i siła, która mnie napędza: walczyć o to, żeby więcej imigrantów zaczęło funkcjonować na rynku pracy, dla dobra społeczeństwa i siebie samych.
Prawdziwa integracja
Historia poszukiwania pracy przez Sudipę mogłaby się jeszcze długo ciągnąć. Jej walka o bycie zaakceptowaną na norweskim rynku pracy nie jest wyjątkowa. Reprezentuje raczej ogół.
– Nie chcę współczucia. To nie po to opowiadam moją historię. Bo niemal każdego dnia dzwoni lub pisze do mnie ktoś, kto przechodził lub wciąż przechodzi to samo. Mój mąż mówi, że pracuję teraz jak maniak.
Ale, według Sudipy, mąż cieszy się razem z nią, bo na jej twarz powrócił blask i entuzjazm. Powróciła też energia.
– W tym kraju mamy jeszcze długą drogę do przejścia, zanim nastąpią istotne zmiany na rynku pracy dla imigrantów. Myślę, że ludzie nie wiedzą z jakimi przeciwnościami musimy się zmagać każdego dnia.
Sudipa chce przede wszystkim zakwestionować pojęcia integracji i różnorodności.
– Słyszy się te słowa głównie w związku z rekrutacją na stanowiska. Stały się sloganem, hasztagiem, chwytem marketingowym. Nie stały się jednak rzeczywistością na rynku pracy.
Bo to jedna rzecz, mówić coś przy okazji przemówień na imprezie firmowej. Ale już inną rzeczą jest wdrożenie tego samego jako podstawy działalności swojej własnej firmy.
– Tutaj chcę być inspiracją i wzorem do naśladowania dla innych imigrantów. To jest teraz moje powołanie, moja odpowiedzialność. Może właśnie dlatego nie wracam codziennie do domu przed 16 – mówi ze śmiechem. I podsumowuje – Znowu mam energię. Śmieję się głośno. Tańczę w salonie. Mam masę dobrego humoru – może nadmiar – zarówno w domu jak i w pracy. Chcę tego dla każdego.
Tekst pochodzi ze strony medium.com/stormberg i został przetłumaczony za zgodą Autorki.