Wiele emocji i zamieszania wywołał fałszywy alarm bombowy w Ormen Lange na północy Norwegii.
Złoże Ormen Lange znajduje się około 120 kilometrów na północny zachód od Kristiansund i jest drugim co do wielkości złożem gazu w Norwegii. Zarządza nim Norske Shell.
Zakład przetwarzania gazu ziemnego Nyhamna w Aukra w Romsdal odbiera i przetwarza gaz ze złoża Ormen Lange oraz rurociągu Polarled z Morza Norweskiego. Gazownia pokrywa do 20 procent zapotrzebowania Wielkiej Brytanii, przesyłając surowiec rurociągiem Langeled biegnącym z Norwegii do Easington.
Odd Jørgen Nilssen, burmistrz gminy Aukra poinformował w czwartek rano, że otrzymano ostrzeżenie o podłożeniu ładunku wybuchowego. Gazownia w Aukra została ewakuowana, a gmina stworzyła zespół kryzysowy.
Z powodu alarmu przeprowadzono całkowitą ewakuację obiektu. Alarm okazał się fałszywy. Ewakuowani pracownicy gazowni mogli po kilku godzinach wrócić na miejsce pracy. Policja sprawdziła również wszystkie samochody zaparkowane na nabrzeżu promowym w Hollingsholmen, czekające na prom do Aukra. Zanim sytuacja została wyjaśniona, nikomu nie wolno było podróżować promem.
Per Åge Ferstad, szef operacyjny policji w okręgu Møre og Romsdal, poinformował w komunikacie prasowym w czwartek o godzinie 11.00, że sytuacja została wyjaśniona.
– Policja podjęła niezbędne środki i wyjaśniła sytuację. Nie ma dowodów na to, że zagrożenie było realne i jesteśmy z powrotem w normalnej sytuacji – głosi komunikat.
Jak podano w komunikacie, sprawca jest znany policji z podobnych działań. Sprawa jest dalej badana. Na briefingu prasowym o godzinie 12.30 policja poinformowała również, że podejrzany jest zamieszany w podobne groźby, które miały miejsce w zeszłym tygodniu i dotyczyły Hurtigruten.
– To bardzo poważna sprawa – podsumował Per Ivar Ferstad.
Krótko po godzinie 14 policja aresztowała podejrzanego.
Ministerstwo Ropy Naftowej i Energii nie komentuje sprawy.
Po wybuchach rurociągów na Bałtyku postanowiono kontynuować i wzmacniać przygotowania na ewentualne ekstremalne zdarzenia związaną z przemysłem naftowym.
Fałszywy alarm, mimo stresu, jaki mógł wywołać wśród pracowników gazowni i mieszkańców okolicy, miał też dobre strony. Dzięki niemu zaangażowane strony mogły przećwiczyć działania na wypadek niespodziewanych zdarzeń.
– Przeanalizujemy sytuację i wykorzystamy ją, przyglądając się temu, jak zareagowaliśmy. Przyjrzymy się również współpracy z innymi agencjami i czy następnym razem możemy zrobić coś lepiej – powiedział Jan Soppeland, dyrektor ds. komunikacji w Norske Shell.