Tłumaczenie: Aleksandra Polek
Cecilie Lønn prowadzi szkołę online Norsk for deg! - i jest autorką 18 podręczników językowych. Ponadto prowadzi „Mestizo Pachamama” w Oslo.
Pierwszą część opowiadania znajdziesz tu: Historia życia (odc. 1)
Odgłosy otwieranych drzwi. To pewnie jej mąż, który w końcu wrócił z pracy. Pewnie jest głodny i zmęczony. Ale dzieci zjadły wszystko, co przygotowała na obiad, nie miała już siły znowu robić jedzenia. Więc będzie musiał zadowolić się paroma kanapkami. “Norweski chleb” mówi często jej mąż krzywiąc się lekko. „To nie jedzenie”. A ona się właściwie z tym zgadza. Jedzenie w ojczyźnie jest dużo lepsze niż tutaj. Tu ciągle przygotowują jedzenie w pośpiechu. Nie mają przecież czasu na nic. Obydwoje pracują i nie mają w pobliżu żadnej rodziny, która mogłaby w czymkolwiek pomóc. Dni lecą szybko. Wieczorami obydwoje padają na kanapę. Czy tak już zawsze będzie wyglądało ich życie? – zastanawia się czasami. Czy to jest to, o czym marzyła? Czuje rosnące napięcie w ramionach. Ma nadzieje, że mąż jest w dobrym nastroju. Jej czarne myśli w połączeniu z jego złym humorem nie wróżą nic dobrego. Wie to, dobrze to zna. Ale mąż nie jest w złym nastroju – wręcz przeciwnie. Wydaje się wyjątkowo zadowolony z życia. W ręku ma dużą reklamówkę, którą ostrożnie kładzie na stole.
– Zjedzmy razem, będzie nam miło. Wziąłem jedzenie na wynos z chińskiej restauracji. Jesteś głodna?
Gdy się nad tym zastanawia, faktycznie trochę zgłodniała. Od wielu godzin nie miała niczego w ustach. Nie zdążyła też za wiele zjeść, z dziećmi biegającymi cały czas koło niej… Zdezorientowana patrzy jak mąż nakrywa do stołu, zapala świeczki i włącza cichą muzykę. Jest dopiero wpół do dziesiątej. Właściwie nie musi się jeszcze kłaść spać. Całe zmęczenie, które czuła jeszcze przed chwilą, znika nagle bez śladu. Co napadło jej męża? Była przygotowana na wzajemne oskarżenia i następujące po nich poczucie winy. Dlaczego właściwie są w Norwegii? Nie mają tutaj przecież żadnej rodziny, która mogłaby pomóc. Zamęczają się pracując i dbając o dom i rodzinę… Co oni właściwie robią? Te myśli krążyły jej w głowie, jak na karuzeli. Teraz mąż krząta się w mieszkaniu, pogwizdując. Uśmiecha się do niej. Patrzy na nią ciepło.
– Kochana Asiu – zaczyna w końcu. – Już od dłuższego czasu chciałem Ci to powiedzieć. Dziękuję. Jesteś najodważniejszą i najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek znałem. Odważyłaś się podjąć decyzję za całą rodzinę i wierzyć w sen, w który mi ciężko było uwierzyć. Byłaś silna, gdy ja cię krytykowałem i miałem wątpliwości. Podczas gdy nikt w ciebie nie wierzył, wyczarowałaś nam piękne marzenie i nadzieję na nowy początek. Nie mogłem w to uwierzyć. Zajęło mi to dużo czasu. Ale wiesz co? Teraz nie muszę nawet próbować uwierzyć w ten sen. Bo wiem, że mój sen stał się rzeczywistością. Jest mi tu dobrze. Nam wszystkim jest tutaj dobrze. Tutaj naprawdę da się żyć. Nie bój się już, Asiu. Wybacz, że bywałem trudny. Nie mogłem inaczej. Słyszałem w głowie głosy tych wszystkich ludzi tam daleko, w ojczyźnie. To te okropne głosy mówiące, że nie wyjdzie nam to na dobre, że szybko będziemy wracać z powrotem – jeszcze biedniejsi niż wcześniej. Ale przecież się tak to nie skończyło, Asiu! Mamy dom! Mamy życie! Mamy wspaniałą rodzinę. Masz też szczęśliwego męża. Bez ciebie nie byłoby to możliwe…
Joanna nie wie czy ma się śmiać, czy płakać. Przez jej ciało przechodzi fala ciepła. To właśnie to, za czym tęskniła, ale już prawie straciła nadzieję… Już brakowało jej wiary – i właśnie wtedy: To on. Jej mąż. Z tą siłą, której potrzebowała. Czy to właśnie tak we dwoje stawia się czoła życiu – na dobre i na złe?
Tego wieczora ogień długo pali się w kominku. Księżyc w pełni świeci nad mieszkaniem niewielkiej rodziny, której udało się znaleźć swoje miejsce na Ziemi.