Ach, podróże z dziećmi… Wszyscy uśmiechnięci, wyspani, szczęśliwi i wszystko idzie zgodnie z planem. Brzmi znajomo? Nie sądzę. Ten kto ma dziecko, a szczególnie dziecko w przedziale wiekowym 2-3 lata, ten wie czym taka podróż “pachnie”. Taka podróż to frustracje rodziców i dzieci, bieganie za maluchami, wymyślanie co rusz to nowych atrakcji żeby chociaż przez chwilę móc pomilczeć, zająć czymś malucha i nie odpowiadać na sto pytań wypowiedzianych z prędkością serii pocisków wystrzelonych z kałasznikowa. Opowiem Wam dzisiaj o mojej wycieczce do Kopenhagi z dwuipółletnim chłopcem. Nigdy nie płynęłam promem do Kopenhagi, ale sporo słyszałam o Danske Båt. Spontanicznie kupiłam bilety, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy ku przygodzie. Wypłynęliśmy o godzinie piętnastej w niedzielę, po to aby być w Danii w poniedziałek o dziesiątej rano. Sama byłam podekscytowana na myśl o nocowaniu w kajucie po raz pierwszy. Po odprawie, która przebiegła naprawdę szybko i sprawnie, ruszyliśmy do kabiny, która przez następne dwa dni miała być naszym mikro domem. Statek planowo wypływa o 15, ale odprawa rozpoczyna się już o 13.30. Z uwagi na to, że byliśmy na promie przed 14, musieliśmy chwilę zaczekać, aż kajuta będzie gotowa. Obsługa była bardzo uprzejma i co chwilę sprawdzała czy pokoje są już gotowe, chcąc ułatwić podróż pasażerom, szczególnie tym z dziećmi.
Wózek dziecięcy i bagaże
Zbawienie każdego rodzica, łóżeczko na kółkach lub po prostu wózek na bagaże- jak zwał tak zwał, ale warto go mieć przy sobie. Wózka nie można trzymać w korytarzu przed kajutą, natomiast można go umieścić w pokoju przeznaczonym na bagaże. Dozwolone jest także korzystanie z wózka na pokładzie promu. Jest to spore udogodnienie dla rodziców. Gdyby zdarzyło Wam się zostawić wózek w holu i nagle by zniknął to nie panikujcie, wystarczy pójść na recepcję i tam znajdziecie odpowiedź, gdzie podział się dziecięcy pojazd. Jeśli chodzi o przechowywanie bagaży to możemy je trzymać w swojej kajucie, czego nie proponuję, bo nie ma tam za dużo wolnej przestrzeni, lub oddać do luku bagażowego. Sporym udogodnieniem jest możliwość pozostawienia wszelkich tobołków na pokładzie jeśli zamierzamy wrócić do Oslo tym samym promem.
Dzieci na pierwszym miejscu
Oczywistym jest, że jadąc z dziećmi najpierw patrzymy na listę atrakcji właśnie dla nich.
Przy rezerwacji biletu na prom można dorzucić barneklippekort, która generalnie przeznaczona jest dla dzieci w wieku 4-11 lat, jednak dla dwulatka też będzie odpowiednia. Karta zawiera m.in. plakat piracki, do wyboru jest bidon lub pudełko śniadaniowe, dowolny napój dostępny w jednym z punktów restauracyjnych, a także lody czy żetony do gry na automacie, w którym można upolować popularny gadżet. I to jeszcze nie wszystko.
Podczas przechadzek po Danskebåt możemy spotkać prawdziwych piratów, a czas wesoło upłynie przy szukaniu pirackiego złota czy konnych wyścigów. Po więcej informacji kliknijcie tutaj: www.dfds.com
Na pokładzie promu znajdziemy basen, a tuż przed wejściem na pływalnie jest kącik dla dzieci, telewizor, ścianka do zdjęć oraz pomieszczenie z kolorowymi kulkami.
Wizyta na basenie była dosyć rozczarowująca. Poziom czystości pozostawiał wiele do życzenia i nie jest to jedynie wina personelu, ale przede wszystkim osób korzystających. Cały obiekt nie jest zbyt duży. Znajdziemy tam brodzik dla dzieci, jacuzzi i basen, a w zasadzie głęboką okrągłą nieckę, w której niemożliwe jest pływanie, a jedynie moczenie. Bo przecież nikt nie pływa w okrągłym basenie. Ogromnym minusem jest brak informacji o głębokości głównego basenu.
Człowiek jeść coś musi
Po pokładowych szaleństwach trzeba się posilić, żeby móc kontynuować zabawę. Do wyboru mamy kilka restauracji. My dwa razy jedliśmy obiad w Little Italy. Pierwszym razem mieliśmy ochotę na makaron, a drugim razem nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy tam wrócić, bo w pozostałych miejscach nie było wolnych stolików. Litlle Italy z pewnością jest restauracją przyjazną dzieciom i za taką też się uważa. W ofercie mają opcję małych porcji obiadowych dla dzieci. Dzieci do trzeciego roku życia jedzą za darmo. Niestety little wkradło się również w jakość potraw, pomimo, że porcje małe nie są. Wydaje mi się, że rozmiar próbuje zrekompensować płytki smak.
Śniadanie dwa razy jedliśmy w 7 seas. Lokal oferuje posiłki w formie bufetu. Wybór jest ogromny, świeże warzywa, owoce, pieczywo itd. zachęcają do jedzenia. Restauracja jest duża, przestrzenna i czysta. Pod względem cen 7 seas bije na głowę Little Italy. Tutaj dzieci do lat 11 nie płacą za śniadanie w ogóle. Tzw. kveldsmat dla dziecko w wieku 4-11 lat kosztuje 174 DKK, dla młodszych jest gratisowy. Chcesz wiedzieć więcej? Odwiedź stronę DFDS.
Podsumowując: ceny są dosyć niskie, a jeśli nie niskie to dosyć przystępne. Generalnie jest czysto i higienicznie, a personel pomocny oraz sympatyczny. Długie przebywanie na promie może jednak mieć wpływ na zachowanie dzieci. W naszym przypadku tak było. Syn nauczony jest “życia” na świeżym powietrzu i trudno mu było zrozumieć, że nie możemy wyjść na zewnątrz w dowolnej chwili.
Danskebåt kursuje codziennie. Wypływa z portu DFDS przy Akershusstranda 31 w Oslo o godzinie 15.00, a do kopenhaskiego portu dobija około 10.00 rano dnia następnego. Z terminala portowego możemy pieszo dojść do centrum miasta. Trasa wynosi ok. 4 km.
Podróż promem, pomimo że dosyć długa, to może być fajną przygodą i alternatywą dla innych środków transportu. Na pewno jeszcze wybierzemy się na podobne wojaże. Cała naprzód, Kapitanie!