W nocy o 3:20 we wtorek poinformowano o podpisaniu umowy między pilotami i kierownictwem linii lotniczych SAS.
Uzgodniono układ zbiorowy, który będzie obowiązywał przez najbliższe 5,5 roku. Piloci nie są zbyt zadowoleni z wyniku długich negocjacji.
SAS przewiduje, że powrót do normalnego funkcjonowania zajmie od dwóch do czterech dni. Od wtorku piloci wracają do pracy.
– Mieliśmy kilka bardzo złych tygodni i chcemy przeprosić wszystkich pasażerów, których to dotyczyło. Teraz mamy umowę, która oznacza, że piloci są na pokładzie i możemy patrzeć w przyszłość – powiedział we wtorek prezes SAS Anko van der Werff w TV 2.
SAS reprezentowała w negocjacjach Marianne Hernæs, która potwierdza, że do pracy wróci 450 pilotów, którzy wcześniej stracili pracę.
Piloci jednak nie uzyskali wynagrodzeń, o jakie się starali. Jak twierdzi reprezentant strajkujących pilotów, Jan Levi Skogvang, piloci podczas strajku byli zszokowani tym, co zaoferował SAS na spotkaniu członków.
– To solidny kryzys dla pilotów. Myślę, że to ciężki, trudny dzień dla pilotów w SAS-ie.
Skogvang cieszy się z zakończenia strajku, ale umowy uważa za niekorzystne, piloci będą teraz zarabiać mniej.
Roger Klokset, lider norweskiego stowarzyszenia pilotów SAS i zastępca szefa Grupy Pilotów SAS, całkowicie się z tym zgadza i mówi, że strony nie opuszczają wspólnie pokoju negocjacyjnego.
– Myślę, że wszyscy po drodze tutaj widzieli, że jest to głęboki i zaogniony konflikt, który trwa od dłuższego czasu. Między innymi dlatego, że kierownictwo SAS wybrało strategię, w której przeciwstawia sobie grupy pracowników, a to się nie sprawdza. Musimy iść w tym samym kierunku – mówi Klokset.
W poniedziałek 4 lipca nastąpiła przerwa w mediacji i strajkowało około 900 pilotów SAS w Norwegii, Danii i Szwecji. Od tego czasu odwołano ponad 2200 lotów w Norwegii. Strajk kosztował SAS 100-130 milionów koron szwedzkich dziennie.