Longyearbyen, jak czytamy w encyklopedii geograficznej to stolica Svalbardu. Liczy sobie to wyjątkowe miejsce, usytuowane na norweskiej ziemi ponad 1,8 tysięcy mieszkańców. Jest ono nazwane zwyczajowo miejscem, w którym „nie wolno umierać”.
Znajduje się tu prężnie działający ośrodek wydobycia węgla kamiennego, jest także port lotniczy. Przede wszystkim jednak Longyearbyen to znane w całej Skandynawii centrum turystyki.
W pradawnych kronikach
Pradawne islandzkie kroniki historyczne podają, że odkrycie Longyearbyen miało miejsce w roku 1194. Najprawdopodobniej dokonali tego Rosjanie. Od tego momentu, to właśnie oni sukcesywnie wprowadzali w to miejsce swoich osadników. Fakt ten ciągnął się aż do XV stulecia. Z czasem zamiast typowych osadników, Rosjanie kazali się osiedlać w tym miejscu ludziom niewygodnym politycznie, a także i drobnym przestępcom.
W XVI wieku
W roku 1596, jak czytamy w opracowaniach historycznych dotarł w to miejsce wielki podróżnik z Holandii, który nazywał się Willem Barents. To właśnie od nazwiska tego uczonego i podróżnika nazwano morze, gdyż to właśnie on określił prawie dokładnie jak na czasy, w których żył, zasolenie wody. W miejscu, w którym aktualnie znajduje się miasto , w szesnastym stuleciu istniała jedynie osada myśliwska. Osadę tę zamieszkiwali prawdziwi łowcy przygód i myśliwi z całego Starego Kontynentu. Pod koniec dziewiętnastego wieku, odkryto tutaj bogate złoża surowców mineralnych. Dlatego też w 1899 roku, rozpoczęto w Longyearbyen wydobycie węgla kamiennego, którego sprzedaż stała się ogromną podwaliną ekonomiczną Norwegii.
John Munro
W 1906 roku osadę Longyearbyen, rozbudował znacząco John Munro Longyear. Z biegiem czasu, zyskał on przydomek John „Longy”. Był on głównym potentatem i częściowym właścicielem firmy Arctic Coal Company of Boston. Pierwszymi mieszkańcami wspomnianej norweskiej osady, tuż po jej rozbudowaniu i unowocześnieniu, było dwudziestu pięciu pracowników kopalni. Robotnicy ci, mieszkali w jednym baraku, którego kubatura podzielona była na pokoje. Z czasem dołączyły do nich ich żony z dziećmi. Ich to właśnie nazywano „prekursorami Norwegii”. W 1917 roku, stan mieszkańców Longyearbyen wynosił 141 osób. Przybywało zatem domów w tym miejscu oraz pierwszych dość prymitywnych sklepów. W 1916 roku, norweska firma Store Norske Spitsbergen Kulkompani, posiadając ogromne aktywa finansowe odkupiła kopalnię i znajdującą się opodal tej kopalni osadę. Norwegowie nazwali osadę Longyearbyen – „miastem Longyeara”. Osada ta coraz bardziej się rozrastała i co najważniejsze z biegiem czasu unowocześniała. Osadnictwo ludzi niezwiązanych z wydobyciem węgla, szczególnie zaznaczyło się w ostatnim dwudziestoleciu XX wieku.
Przeczytaj również: 17 faktów o Svalbardzie – który z nich cię zaskoczy?
Moc podpisanego traktatu
Na mocy podpisanego w 1920 roku tak zwanego „Traktatu Spitsbergeńskiego”, Norwegia przejęła Svalbard w całości, co miało ostatecznie miejsce w 1925 roku. A wspomniana wcześniej osada Longyearbyen, stała się zwyczajową stolicą Svalbardu. Dla przypomnienia podkreślić należy, iż Svalbard to oczywiście prowincja norweska, znajdująca się na Oceanie Arktycznym. Swym zasięgiem obejmuje ona cały archipelag noszący również nazwę Svalbard. Sukcesywny rozwój wspomnianej już norweskiej osady, zaznaczył się w sposób szczególny po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. Norwegowie sukcesywnie odbudowali ją po zniszczeniach wojennych.
Gdy płynął „Maksim Gorki”
Dziewiętnastego lipca 1985 roku, jak podają różne zapiski historyczne pasażerski statek rosyjski noszący nazwę „Maksim Gorki” zderzył się z górą lodową, tuż obok Longyearbyen. Była to największa wówczas katastrofa morska w Arktyce. Ludzie tak bardzo nakręcili się tym wydarzeniem, że wszędzie tam zaczęli widywać duchy i słyszeli mrożące krew w żyłach nawoływania i krzyki. Podobno w każdą księżycową noc, można zatem i dziś zobaczyć jak we mgle rozbija się wspomniany statek o górę lodu, a z dala słychać krzyki ludzi i wołanie o pomoc. Całą tę sytuację zawsze spowija gęsta mgła, która z bliżej niewyjaśnionych przyczyn złowieszczo świeci. Pewnego razu kilku fotoreporterów norweskich, chciało uchwycić na nagraniach ową nadprzyrodzoną sytuację, gdy niespodziewanie świetlista mgła zbliżyła się do nich. Tylko jeden z nich zdołał uratować się ucieczką. Reszta młodych dziennikarzy straciła wówczas swoje życie.
Specyficzne usytuowanie Longyearbyen
Ze względu na specyficzne położenie tego miejsca, obowiązują tu szczególne prawa oraz szczególne obowiązki nałożone na mieszkańców. Jedno z nich to po prostu zakaz posiadania kotów i obowiązek noszenia ze sobą długiej broni palnej, w celu ochrony przed niedźwiedziami polarnymi, zamieszkującymi te tereny. Obowiązuje też w Longyearbyen zakaz pochówków zmarłych. A to dlatego, iż jest tutaj tak zwana „wieczna zmarzlina gruntu”, która totalnie uniemożliwia rozkładanie się pochowanego w ziemi ludzkiego ciała. Decyzja o zakazie tym, została podjęta w roku 1950. Wtedy to dokonano przypadkowego i jednocześnie makabrycznego odkrycia. A mianowicie ciała osób pochowanych w Longyearbyen tuż po pandemii groźnej grypy, mającej miejsce w 1918 roku, nie rozłożyły się, a po prostu zamarzły. A co najgorsze w tej historii, zawierały one żywy szczep wirusa grypy, który w każdej chwili mógł śmiało zaatakować kolejne osoby. Jest z tym związana jeszcze jedna historia.
Zimno mi…
Przed laty mieszkała w tym miejscu para młodych ludzi. On pracował przy urobku węglowym, ona natomiast zajmowała się ich synkiem i domem. Po kilku miesiącach szczęśliwego pożycia tej pary, mężczyzna w pracy stracił życie. Kobieta urządziła pogrzeb i zakopano wówczas ciało górnika w ziemi Longyearbyen. Po pewnym czasie, duch tego człowieka nie tylko nawiedzał swą żonę, ale i okolicznych sąsiadów. Zjawa widziana była bowiem tuż przed drzwiami wejściowymi domu osób, które nawiedzała i zrozpaczonym głosem wołała głośno….zimno mi… Nikt nie skojarzył faktów, dlaczego temu duchowi jest aż tak zimno. Proszono zatem księży, aby odprawiali modły egzorcystyczne. Nie przyniosły one jednak żądanego rezultatu.
Charakterystyczne pory roku
Longyearbyen charakteryzuje się dwiema porami roku. Podczas cudownej nocy polarnej nie wschodzi słońce. Przez dwa i pół miesiąca trwania tej pory roku, jest tu totalnie ciemno, toteż nie ma tak naprawdę różnicy między trwającym dniem i nadciągającą nocą. Natomiast lato polarne charakteryzuje się tym, że słońce miesiącami nie zachodzi za horyzont.
Piękno tego miejsca, historia i niebywałość przeradzająca się w magię, zaprasza do siebie wiele turystów i osób ciekawych świata.
6 Comments
cudo nie artykul
a jakie piękne te domki na zdjęciu….trochę duchow trochę mgły i już udana wycieczka
artykuł fajny – pozdrawiam autorkę – więcej takich
fajny
jakaś nowa autorka tekstów ta pani….pozdrawiam
zawsze potrafi zaciekawic