Artykuł został opublikowany w dziale Opinia i wyraża poglądy autorki.
W projekcie budżetu Norwegii na 2026 rok rząd zapowiedział likwidację finansowania działań humanitarnych skierowanych do obywateli UE. Organizacje, które dzielą między sobą odpowiedzialność za pomoc bezdomnym migrantom w Norwegii – Frelsesarmeen (Armia Zbawienia), Kirkens Bymisjon, Czerwony Krzyż – biją na alarm. Teraz rząd chce to wszystko zlikwidować. Budżet zapowiada obcięcie środków o połowę oraz totalne zakończenie dotacji od 2027.
To właśnie te środki od ponad dekady pozwalały organizacjom społecznym prowadzić noclegownie interwencyjne, punkty sanitarne i miejsca, w których można było zjeść posiłek, wykąpać się i uzyskać poradę. Dla Centrum Migracji Armii Zbawienia, zarządzanym przez ostatnich 5 lat przez Polkę, Aleksandrę Czech-Havnerås oznacza to zamknięcie placówki. Nie są to pierwsze cięcia budżetowe. Przy wysokich kosztach prowadzenia placówki wraz z rosnącą ilością potrzebujących, utrata największego źródłą dotacji jest gwoździem do trumny dla tej placówki.
Pomimo tego, że w dużej mierze prowadzimy placówkę w oparciu o donacje przekazywane naszej organizacji przez prywatne osoby, nie damy rady bez środków państwowych.
Rząd mówi o stabilności, ludzie mówią o przetrwaniu
Rząd tłumaczy decyzję „stabilną sytuacją” migrantów z krajów EOG. Faktycznie, ich liczba nie rośnie. Ale to nie znaczy, że problem zniknął. Stabilna liczba ludzi w potrzebie nie oznacza, że możemy im odebrać dach nad głową. Ponadto, to nie jest tylko problem osób będących na ulicy. Od wielu lat ogromną liczbę osób korzystających z poradnictwa w Centrum Migracji, które specjalizuje się również w poradnictwie z zakresu przestępczości na rynku pracy, stanowią osoby z branż niskopłatnych – zatrudnione dorywczo lub często bez umowy, a także osoby z tzw. D-nummer, które nie posiadają pełnych praw w Norwegii. W większości są to Polacy.
Dużą grupą docelową są też Polacy, którzy obecnie znajdują się na zasiłkach takich jak AAP, renta czy zasiłek chorobowy. Ludzie ci, po wielu lat ciężkiej pracy w branży budowlanej, nie są już w stanie pracować w swoim zawodzie, a brak znajomości języka utrudnia im zmianę kwalifikacji. Przychodzi do nas też bardzo duża liczba rodaków, którzy zmagają się z alkoholizmem, chorobami psychicznymi, a także samotnością i brakiem sieci wsparcia.
Jest też ogromna liczba Polaków, którzy padli ofiarą wyzysku i przestępczości w miejscu pracy. Nie mają dokumentów, by udowodnić ciągłość zatrudnienia, nie kwalifikują się do pomocy z NAV. Formalnie „pracują”, ale w praktyce żyją bez zabezpieczenia, bez praw, często w dużym ryzyku bezdomności, gdy mieszkają u pracodawców.
To właśnie dotacja, którą rząd chce teraz skasować, gwarantowała im coś elementarnego: jedzenie, prysznic, łóżko i pomoc w zrozumieniu własnych praw.
Zgoda na spanie pod mostem
Norwegia długo była wzorem solidarności i państwa opiekuńczego. Teraz zaczyna przypominać inne kraje, które stopniowo demontują publiczne wsparcie, oddając los najsłabszych w ręce organizacji charytatywnych.
Na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, którzy się do nas zgłaszają. Przez ostatnie dwa lata musieliśmy mocno ograniczyć nasze kryteria pomocy. Dużo osób już teraz ma trudniej. W najgorszym przypadku od stycznia drzwi Centrum Migracji zamkną się na stałe.
Gminy nie dadzą rady same
W uzasadnieniu cięć rząd pisze, że to gminy powinny same oceniać lokalne potrzeby. Problem w tym, że nie mają na to środków. Urząd miasta Oslo od 8 lat tylko minimalnie zwiększył ilość dotacji dla naszej placówki pomimo tego, że koszty prowadzenia zwiększyly się trzykrotnie.
Rząd proponuje 10 mln NOK więcej dla Arbeidstilsynet. Jednak Inspekcja Pracy udziela tylko poradnictwa w zakresie prawa pracy. Oznacza to, że w rzeczywistości pracownik, któremu pracodawca nie wypłacił wypłaty, i tak będzie musiał starać się o pomoc odpłatnie u prawnika. Często tacy pracownicy – oszukani przez pracodawców – są kierowani do naszej placówki.
W praktyce odpowiedzialność za przetrwanie ludzi zostanie zrzucona na wolontariuszy i organizacje pozarządowe. Państwo umywa ręce – jakby solidarność była tylko prywatnym wyborem, a nie publicznym obowiązkiem.
Zniszczyć jest łatwo. Odbudowa jest droga i czasochłonna
Rząd twierdzi, że w ten sposób „oszczędzi”. Nie zgadzam się z tym. Likwidacja istniejących programów oznacza utratę miejsc, doświadczenia i zaufania społecznego. Kiedy problemy wrócą – a wrócą szybko – odbudowa systemu pomocy będzie wielokrotnie droższa. Ale wtedy będzie za późno, bo latami wypracowane kompetencje i wiedza pracowników tych organizacji przepadną. Ostatnich siedem lat mojego życia poświęciłam w pełni na budowanie tego Centrum pomocy, czuję się, jakbym traciła część własnej tożsamości.
Europa walczy z bezdomnością – Norwegia się wycofuje
Norwegia, kraj o jednym z najwyższych PKB na świecie, ma – jak przypomina Rada Europy – międzynarodowy obowiązek zapewnić każdemu przebywającemu na jej terytorium dostęp do schronienia.
Także Unia Europejska w swojej wspólnej platformie przeciwko bezdomności zobowiązała się, że nikt nie będzie spał na ulicy z powodu braku noclegowni.
Norwegia była jednym z sygnatariuszy. Dziś łamie własne zobowiązania.
W zimnym kraju, gdzie temperatura zimą spada znacznie poniżej zera, brak schronienia może oznaczać bezpośrednie zagrożenie życia.
Sytuacja nigdy nie była tak dramatyczna. To absolutna katastrofa i utrata nadziei na pomoc dla ludzi w potrzebie.
Aleksandra Czech jest laureatką nagrody Stockmanns Hammer przyznawanej osobom, które reagują na niesprawiedliwość, nadużycia i łamanie praw pracowników.