Współpraca: Kornelia Luskalova
Seria Ja jestem… powstała, by zapobiegać dyskryminacji i przybliżać Czytelnikom doświadczenia mieszkańców Norwegii. Doświadczenia niekiedy nam bliskie, a czasem całkiem różne od naszych własnych. Tu rodzi się wzajemne zrozumienie.
Natalia Milovanova przyjechała z córką do Norwegii z Ukrainy przed trzema laty. O tym, co tutaj ceni, a co stanowi dla niej wyzwanie, o przyjaźni i planach na przyszłość rozmawia z Razem Norge.
Razem Norge: Jak trafiła Pani do Norwegii?
Natalia Milovanova: Do Norwegii dotarłyśmy, jak to się mówi, „na własną rękę”. Najpierw jechałyśmy autobusem do Warszawy, a potem leciałyśmy samolotem do Oslo Torp Sandefjord.
Pierwsze wrażenia?
Dla mnie Norwegia była i jest bajkowa i niesamowita. Zachwycająca przyroda, godny poziom życia, wspaniali ludzie. Oczywiście, są tu też pewne „łyżki dziegciu” – bez znajomości języka norweskiego na początku było trudno, ale jest tu bezpiecznie, przede wszystkim dla dzieci.
Co wydarzyło się potem?
Następnie otrzymaliśmy ochronę zbiorową, a po 6 miesiącach – mieszkanie.
Przebywa Pani w Norwegii z córką. Co było dla niej najtrudniejsze? Jak czuje się w Norwegii?
Tak, obecnie jestem w Norwegii z moją młodszą córką, która ma 8 lat. Uciekłyśmy przed wojną. Kiedy przyjechałyśmy do Norwegii miała 5 lat, więc dla niej najważniejsze było być z mamą i być bezpieczną. Nie sądzę, żeby było jej bardzo trudno, bo niedługo potem zaczęła uczyć się języka i zdobywać przyjaciół. Teraz czuje się tu komfortowo.
Kto Panią wspiera?
Przede wszystkim staram się wspierać samą siebie. A tak to po trochu wszyscy – ukraińscy i norwescy przyjaciele oraz znajomi, moja starsza córka i moi rodzice, którzy są teraz na Ukrainie, ale rozmawiamy i wspieramy się nawzajem. No i ogólnie – ludzie, których spotykam na swojej drodze.
Czy brała Pani udział w programach wsparcia dla uchodźców?
Tak, uczestniczyłam w programie integracyjnym przez 10 miesięcy i równocześnie uczyłam się norweskiego. Moje doświadczenie pokazuje, że dorosłej osobie potrzeba więcej czasu, by opanować język.
Jeśli chodzi o pracę – odbywałam praktykę jako recepcjonistka w jednej ze szkół przez prawie 2 lata, ale nie udało mi się tam dostać stałej pracy. Jednak była to dobra praktyka językowa i świetny zespół.
Co Pani ceni w Norwegii?
Przede wszystkim bezpieczeństwo, podejście do dzieci, godny i motywujący poziom życia.
Co stanowi dla Pani wyzwanie?
Wyzwanie pojawia się, gdy ja lub moje dziecko zachorujemy i musimy dostać się na legevakt – wtedy to prawdziwa „misja”.
Czy jest coś w wychowaniu dzieci lub w życiu społecznym Norwegii, co trudno Pani zrozumieć lub zaakceptować?
Może coś było na początku, ale teraz prawie wszystko jest dla mnie zrozumiałe.
Czym zajmowała się Pani na Ukrainie?
Na Ukrainie, przed wybuchem wojny, pracowałam w Czernihowskim Urzędzie Statystycznym. Mam wykształcenie księgowej z Ukrainy i pracowałam też w instytucjach bankowych przez wiele lat. Mam więc doświadczenie.
Tutaj w Norwegii kontynuuję naukę języka, na dziś mam poziom B1–B2. Jeśli chodzi o pracę, to obecnie szukam odpowiedniej, gdzie będę mogła rozwinąć swój potencjał i wykorzystać moje doświadczenie zawodowe.
Czy ma Pani norweskich przyjaciół?
Tak, mam norweskich przyjaciół. To wspaniali ludzie, u których wynajmujemy mieszkanie, którzy zawsze pytają, czy czegoś potrzebujemy i zawsze pomagają w razie potrzeby. To także para, którą poznaliśmy w kawiarni językowej na naszej wyspie, którą odwiedzamy już ponad 2 lata. Oboje pracowali jako nauczyciele, teraz są na emeryturze, ale są bardzo energiczni, pełni entuzjazmu i pozytywni, od nich można się wiele nauczyć. Utrzymuję również przyjacielskie relacje z niektórymi rodzicami koleżanek mojej córki z klasy.
Czy te relacje są podobne do przyjaźni z rodakami? Tak i nie. Tak, ponieważ jeśli z kimś „zaiskrzy”, jeśli „pasujecie do siebie”, to kwestia narodowości nie ma znaczenia. Nie, ponieważ Norwegowie są bardziej bezpośredni, od razu mówią, co im się nie podoba i czego chcą. Ale moim zdaniem wszystko zależy od konkretnej osoby, od jej charakteru.
Za czym tęskni Pani najbardziej?
To raczej nie za czym, a za kim. Oczywiście – za moimi bliskimi: rodzicami, starszą córką, rodziną i znajomymi.
Jaki jest Pani największy życiowy sukces?
Oczywiście moje dzieci. A także to, że w wieku 40+ udało mi się nauczyć języka norweskiego i wciąż się go uczę.
O czym Pani marzy?
Marzę i modlę się o pokój na Ukrainie.
Kiedy myśli Pani o przyszłości – gdzie ją Pani widzi?
To trochę filozoficzne pytanie. Może tutaj, w Norwegii – ale z możliwością podróżowania na Ukrainę.
Jak dokończyłaby Pani zdanie: Ja jestem …
Ja jestem Człowiekiem.
