Close Menu
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Kategorie
  • Aktywnie
    • Podróże
    • Sport
    • Wędkarstwo
  • Kultura
    • Felieton
    • Film
    • Literatura
    • Muzyka
  • På norsk
    • Kronikk
  • Reportaże i wywiady
  • Społeczeństwo
    • Dzieci
    • Historia
    • Kulinaria
    • Lokalnie
    • Ludzie
    • NAV
    • Opinia
    • Środowisko
  • Wiadomości
    • Polityka
      • Polityka lokalna
  • Zdrowie
    • Covid-19
  • Українською
Facebook X (Twitter) Instagram YouTube
Facebook Instagram X (Twitter) YouTube Spotify
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
Strona główna»Kultura»Muzyka»Andrzej Majewski – artysta po przejściach
Muzyka

Andrzej Majewski – artysta po przejściach

By Adam Dobrzyński28 października 2023Brak komentarzy10 minut czytania
Andrzej Majewski. Foto: Bartosz Mrozowski
Udostępnij
Facebook Twitter LinkedIn Email
Artykuł został opublikowany ponad rok temu, dlatego zawarte w nim informacje mogą być nieaktualne.

I znowu coś orzekać zacznę, przed czasem.

Ale prawda jest taka, że ta płyta jest niezwykle wciągająca, muzycznie piękna i w najdrobniejszym elemencie, dopracowana. W moim dorocznym plebiscycie NAJ 2023 powinna uplasować się na wysokiej pozycji ale… na szczegóły, przyjdzie jeszcze czas, tym bardziej, że do zamknięcia rynku muzycznego- 6 grudnia – jeszcze wiele może się zdarzyć.

Znacie go lub kojarzycie, bo zaistniał na rynku muzycznym w zasadzie ponad dwie dekady temu.

Ale, co niezwykle ciekawe, dopiero 6 października wydał swój pierwszy solowy krążek.

Poświęćcie proszę kilka dłuższych chwil na zapoznanie się z tym, co ciekawego opowiedział Andrzej Majewski. A ma Wam bardzo dużo do zaoferowania.

Dla mnie komponowanie, pisanie, aranżowanie to bardzo organiczna sprawa

Adam Dobrzyński: 6 października, po 24 latach płytowej ciszy wróciłeś na rynek muzyczny. Opowiedz zatem proszę co działo się w Twoim życiu po wydaniu „99” z zespołem Mafia.

Andrzej Majewski: Zaraz po odejściu z MAFII zacząłem pracę nad solowym albumem, jednocześnie próbując jakoś związać koniec z końcem przy dorywczych pracach. Ostatni sezon koncertowy z MAFIĄ był – ujmijmy to delikatnie – nie najlepszy, więc konto świeciło pustkami. Jakoś udało mi się ten solowy album dokończyć – w czym pomógł mi m. in. Dzidek Zioło, gitarzysta MAFII.

Zaczęło mi natomiast brakować sił na znalezienie wydawcy i promocję albumu. Dość dużo wziąłem na siebie, a ponieważ prywatne sprawy zaczęły mi się kruszyć, nie miałem ani możliwości, ani zasobów, ani chyba chęci, żeby kontynuować tę drogę. Więc zająłem się swoją drugą – od dzieciństwa – pasją: komputerami, a dokładniej grafiką. Najpierw praca w poligrafii przy reklamach, a potem coraz bliżej efektów specjalnych i filmu animowanego. Z biegiem czasu było jednak coraz więcej pracy przy reklamach, a że nie specjalnie za tą branżą przepadam… Cóż, kto wie, może to też się przyczyniło do decyzji o pracy nad nową płytą…?

Andrzej Majewski. Foto: Bartosz Mrozowski

Co dało Tobie wspólne koncertowanie jako wokalista tak znanej podówczas grupy.

Chyba przeżycia. Chciałbym wymienić na pierwszym miejscu doświadczenie, ale to właśnie to przemierzanie kilometrów po Polsce, granie w różnych miejscach, dla różnych ludzi jest tym, co wspominam najlepiej. I chętnie do tego wrócę! Wspomniane doświadczenie – oczywiście. W MAFII grali świetni muzycy, koncerty zwykle były świetnie nagłośnione, pieniądze całkiem dobre – to była półka – może i nawet dwie albo trzy – wyżej od tego co robiłem wcześniej.

Śpiewanie „cudzych”, wylansowanych wcześniej piosenek, a premierowy materiał – w czym czujesz się bardziej komfortowo?

Zdecydowanie w premierowym materiale. I mówię to bez zająknięcia. Chodzi chyba o doświadczenia życiowe. Teksty na płytę „99” MAFII pisali między innymi Grzegorz Ciechowski i Andrzej Mogielnicki i były to świetne teksty, ale powiedzmy sobie szczerze: ja miałem wtedy 21 lat, oni byli ponad 20 lat starsi. Te teksty były dla mnie w pewien sposób obce. Może najzwyczajniej w świecie brakowało mi właśnie tego życiowego doświadczenia, może jakiejś umiejętności wejścia w rolę. Nie wiem. To samo z tekstami Andrzeja Piasecznego, to też były jego słowa, jego przemyślenia… Teraz na płytę „Pomiędzy światami” wszystkie teksty napisałem sam. Całkowicie się z nimi identyfikuję, wiem o czym są. I miałem po prostu o czym opowiedzieć.

Czy miałem o czym opowiedzieć w wieku 21 lat?  Nie wiem… Wiem natomiast, że śpiewanie swoich tekstów, to zupełnie inny wymiar.

Andrzej Majewski w 1999 roku a dzisiaj, jako świadomy wokalista. Zapewne są różnice. Jak Ty to widzisz?

To była długa droga. Przypomnę tylko, że w roku 1999 nie było Youtuba, Instagrama i wszystkich tych wynalazków. Nie było więc tutoriali, samouczków, nie było tego szybkiego dostępu do wiedzy z całego świata, jaki teraz mamy.

Znalezienie nauczyciela śpiewu, a już szczególnie w małej miejscowości, graniczyło z cudem. Teraz łatwiej dotrzeć do tej wiedzy, uczyć się samemu albo wziąć zdalnie kilka lekcji u nauczyciela z Nowego Jorku. No, ja na szczęście znalazłem świetnego nauczyciela w Polsce, ale rozgrzewki czasem podglądam na youtubie. To jedna rzecz. Druga – inaczej patrzę na śpiew jako taki. Kiedyś byłem zafascynowany wyczynami wokalnymi, teraz bardziej teatralnością i przekazem emocji. Kiedyś chciałem być jak John Bon Jovi – śpiewać ultra wysokie dźwięki, teraz wolę szukać wyrazu i plastyczności jak David Bowie. Jest jeszcze trzecia rzecz: jeśli głos ma służyć długo i sprawnie – musi być twój, nie zmyślony, nie wysilony – ma być z wnętrza, prawdziwy, ma opowiadać ciebie, twoje emocje. Mówi się, że głos jest mięśniem duszy. Tego nauczyłem się całkiem niedawno – między innymi dzięki Mai Wojnarowicz i to tak naprawdę był klucz do dużej zmiany, która zaszła w moim podejściu do śpiewu.

Andrzej Majewski. Foto: Bartosz Mrozowski

Na rynku muzycznym całkiem niedawno pojawiła się Twoja pierwsza solowa płyta „Pomiędzy światami”. Ile lat nad nią pracowałeś.

Pierwszy pomysł, żeby z czymś takim w ogóle ruszyć pojawił się chyba w 2016 roku. Ale ja – jako osoba (teraz może już mnie j- przyp. AM) skrajnie zorganizowana, postanowiłem do tego podejść od podstaw.

Czyli najpierw „baza”: „poprawmy warsztat wokalny”. Jak już zacząłem to rozgrzebywać i budować na nowo fundamenty,  trochę mi to zajęło. Dość wspomnieć, że zniecierpliwiony i bardzo spragniony końcowego efektu w 2019 roku wszedłem do studia, jeszcze bez wszystkich tekstów, bez wszystkich aranżacji – byle tylko popchnąć sprawy do przodu. W sumie chyba wyszło to na dobre – mimo wydanych w próżnię pieniędzy – ale samą drogę oceniam jako trochę za długą. Następną płytę mam nadzieję skończyć w rok. Nie więcej.

Są to wszystko Twoje muzyczne dzieci. Czy jesteś w stanie wymienić te, z którymi miałeś najmniej kłopotu, gdy dojrzewały – tak w warstwie tekstowej jak i muzycznej? Praca nad którymi była najprostsza?

„Kłam”. Bez dwóch zdań. Bardzo lubię tę piosenkę – jest prosta. I muzycznie, i tekstowo. A jednak według mnie ma to coś, taką… nieskrępowaną niczym prawdę, płynące emocje, bezpośredni przekaz z serca do ucha. Muzycznie oparta jest na trzech akordach – nie wiem czy wcześniej napisałem taką piosenkę. Tekst także powstał dość szybko. Napisałem go w jeden dzień, może nawet kilka godzin. Pamiętam go zresztą dobrze, chociaż… trochę też jak przez mgłę. Moja żona namówiła mnie na zakupy, na które trzeba było bardzo wcześnie wstać – tak koło 3, może 4 w nocy. Zaraz po zakupach musiałem odstawić samochód do warsztatu i kiedy wracałem do domu autobusem – a cały czas byłem, z powodu tego chyba niedospania, w jakimś takim onirycznym stanie – przyszedł mi do głowy pierwszy wers refrenu „Więc póki jestem tu wciąż kłam”. W drodze z przystanku do domu miałem już w głowie pierwszą zwrotkę, a w następną godzinę, może dwie, napisałem resztę. To był dziwny dzień. Aczkolwiek teraz, jak się zastanowię, to większość tekstów, a może nawet wszystkie (śmiech – przyp. AD), zaczynałem pisać w głowie na jakimś spacerze, w samochodzie albo w autobusie…

Album zawiera dziesięć kompozycji, dla mnie absolutnych pewniaków, pięknych aranżacji, świetnie zaśpiewanych, cuudnie zagranych. Były takie, które powstały w tak zwanym międzyczasie, ale nie trafiły na ten album?

Piosenek z myślą o tym albumie więcej nie powstało – dość szybko wiedziałem o czym i w którym momencie płyty będzie dana piosenka, więc ten etap został zamknięty i nie myślałem o dopisywaniu czegoś nowego. W międzyczasie natomiast napisałem trochę instrumentalnej muzyki na konkursy filmowe, no i kilka piosenek musicalowych dla Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Pewnie mam też kilka szkiców „w szufladzie” – może na następne płyty, ale robionych głównie z myślą, żeby sprawdzić „czy jeszcze umiem”.

Soft rock, pop, indie rock i domieszka alternatywy. Takie gatunki muzyczne słychać, Ty o tym w ten sposób mówisz. Ale to wyszło naturalnie? Ta stylistyka gra Tobie w duszy?

W ogóle gatunkowość w tym przypadku to dla mnie sprawa wtórna – to znaczy w pewnym momencie musiałem po prostu opisać, co ja na tej płycie powyrabiałem. I wcale to nie było takie łatwe! Kompletnie się na tym nie znam! W każdym razie jakoś się przekopałem przez definicje różnych gatunków i wyszło, że jest to – jak mówisz – mieszanka soft-rocka, z piosenką autorską, indie-rockiem i alternatywą. Dla mnie komponowanie, pisanie, aranżowanie to bardzo organiczna sprawa – jest mi całkowicie obojętne jaki gatunek wykonuję – po prostu układam te dźwięki tak jak czuję, jak mi się podoba, pewnie czasem jak gdzieś podsłucham…..

Gdy pojawia się saksofon mnie w uszach gra jakoś Gerry Rafferty. Nad płytą unosi się lekko duch klimatów zaczerpniętych z twórczości Matt Bianco, braci White i nade wszystko Pawła Rosaka.

Jakie są Twoje muzyczne inspiracje dotyczące tej płyty?

Andrzej Majewski. Foto: Bartosz Mrozowski

Chyba jestem ejtisowy… Jak się teraz zastanawiam, to duża część inspiracji – nie tylko na tę płytę, ale moich w ogóle – pochodzi z lat 80-tych. Tina Turner, Bon Jovi, Phil Collins, David Bowie, Huey Levis, Elton John, Madonna, Sade, George Michael, ale też John Williams, Alan Silvestri, Jerry Goldsmith, a może też i nawet Iron Maiden, Europe. Jest oczywiście kilku artystów, którzy mnie w obecnych czasach inspirują, ale słyszę tam i tak jakieś echo – bardziej lub mniej zmodulowane – lat 80-tych. A może to tylko jakiś sentyment…?

A czego prywatnie słucha Andrzej Majewski?

Cały czas tej wyżej wymienionej klasyki, bo to jest jakaś bezkresna kopalnia. I bardzo zróżnicowana. Staram się też słuchać jak najwięcej muzyki, którą podrzuca ktoś inny – czasem zdarza mi się zamknąć w kręgu swoich ulubionych artystów, ale mam tego świadomość i uciekam od tego jak tylko mogę. Zresztą dlatego uważam, że zawód dziennikarza muzycznego (jak i filmowego) jest bardzo potrzebny i czasem żałuję, że jest Was coraz mniej, a nie więcej. Dzięki Tobie na pewno przypomnę sobie i Rafferty’ego, i Rosaka, i Bianco. Z nowych rzeczy: ostatnio zachwycam się Piotrem Roguckim. Dzięki jego współpracy z Kubą Karasiem (według mnie bardzo udanej – szczególnie na pierwszej płycie- przyp. AM) odświeżyłem sobie dyskografię Comy i autorskie nagrania Roguckiego. Nigdy nie byłem grunge’owy – ten etap w muzyce zupełnie mnie ominął. Co jeszcze… Snarky Puppy i muzycy z tego otoczenia: Bill Laurance, Michael League, ale też Magda Giannikou (i jej Banda Magda), Bokante. A filmowo-instrumentalnie: John Powell, Michael Giacchino, Hans Zimmer. No i Bowie nagrywał do 2018 roku, więc też jest ciągle czego słuchać.

Parafrazując tytuł płyty- opowiedz o tych światach, pomiędzy którymi się poruszasz czy inaczej ujmę, obracasz.

Przez ostatnie lata pogodziłem się – no albo przynajmniej się staram – z jedną rzeczą, chociaż wcześniej wcale tej zgody nie było, że ja po prostu podkochuję się w różnych muzach. I tak już będzie. Uwielbiam muzykę – i tą rockową i poważną, śpiewaną i instrumentalną, uwielbiam śpiewać i grać – i na pianinie, i saksofonie, uwielbiam film – i scenografię, i dźwięk, i muzykę, i efekty i wszystko, co z filmem związane, interesuję się grafiką, uwielbiam komiksy (te dobre, wiadomo – śmiech – przyp. AD), dobre książki i w ogóle opowieści. Mam ogromną miłość do sztuki, ba, nawet brutalizm w architekturze lubię. I to są te moje światy. Podróż przez nie jest dość czasochłonna i chciałoby się ich wszystkich dotknąć, ale wiadomo – chyba się nie da, może nawet czasem nie warto. Jednego czego staram się nauczyć – choć ciągle tę umiejętność szlifuję – to tego, gdzie zrobić przystanek, na jak długo i jak znaleźć swoje tempo podróży.

Dzięki za rozmowę

To ja dziękuję!

Tekst ukazał się na blogu Ale Muzyka Adama Dobrzyńskiego, dziennikarza muzycznego związanego z Polskim Radiem.

Udostępnij. Facebook Twitter LinkedIn Email

Powiązane

To musisz wiedzieć: hulajnogi elektryczne

Wakacje w Norwegii: polecane kierunki

Norwegia: Mandaty za wykroczenia drogowe 2025

Zostaw kometarz Anuluj komentarz

Na czasie

Srebro nie Złoto – konkurs literacki im. Jana Leończuka

Literatura 25 czerwca 2025

Wraz z Podlaskim Seniorem ogłaszamy start konkursu literackiego im. Jana Leończuka. W 2024 roku konkurs…

Egenmelding, czyli oświadczenie własne o chorobie

24 czerwca 2025

Monarchia w Norwegii: Koszty sięgają niemal pół miliarda koron

24 czerwca 2025

Norwegia obserwuje: cieśnina Ormuz 

23 czerwca 2025

Sankthans, czyli Jonsok

23 czerwca 2025

Śledztwo bez końca: Ostatni podejrzany w sprawie Lørenskog

20 czerwca 2025

Adija – córka dwóch światów

19 czerwca 2025

Rosyjscy programiści tworzyli systemy nadzoru dla Equinor – eksperci biją na alarm

18 czerwca 2025

Norwegia: wymiana prawa jazdy

17 czerwca 2025

Gjert Ingebrigtsen: Oczyszczony z zarzutów znęcania się nad dziećmi

16 czerwca 2025

REMA 1000 wycofuje produkt: natychmiast przestań go używać

15 czerwca 2025

Oslo – najmniej szczęśliwa stolica Skandynawii

13 czerwca 2025

Wypadek na Melkøya – Polak ostrzegał, teraz walczy o zdrowie

12 czerwca 2025

Tylko w Norwegii – znaczki z wycieczki

12 czerwca 2025

Otwarcie Konsulatu Honorowego RP w Kristiansand

11 czerwca 2025
Dane kontaktowe

Polsk-Norsk Forening Razem=Sammen
nr org. 923 205 039

tel. +47 966 79 750

e-mail: kontakt@razem.no

Redakcja i współpraca »

Ostatnio dodane

To musisz wiedzieć: hulajnogi elektryczne

6 lipca 2025

Wakacje w Norwegii: polecane kierunki

5 lipca 2025

Norwegia: Mandaty za wykroczenia drogowe 2025

4 lipca 2025
Współpraca

Razem Norge jest laureatem nagrody "Redakcja medium polonijnego 2025", przyznawanej przez Press Club Polska.

Facebook Instagram X (Twitter) YouTube

Informujemy, że polsko-norweskie stowarzyszenie Razem=Sammen otrzymało za pośrednictwem Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" dofinansowanie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2024 – Media i Struktury. Nazwa zadania publicznego: Wsparcie działalności organizacji polonijnych w krajach skandynawskich Kwota dotacji 2024: 78,587.60 PLN w 2024 r. Całkowita wartość zadania publicznego 2024: 232 704,80 PLN Data podpisania umowy: Październik 2024 r. Wsparcie w ramach projektu dotyczy m. in. dofinansowania kosztów wynajmu pomieszczeń, ubezpieczenia, wynagrodzeń pracowników, zakupu materiałów biurowych oraz innych kosztów funkcjonowania organizacji.

Ansvarlig redaktør: Katarzyna Karp | Administrasjonssjef: Sylwia Balawender
Razem Norge arbeider etter Vær Varsom-plakatens og VVP regler for god presseskikk. Alt innhold er opphavsrettslig beskyttet.

© 2025 Razem=Sammen | Made in Kristiansand

Wprowadź szukaną frazę i naciśnij Enter, aby przejść do wyników wyszukiwania. Naciśnij Esc, aby anulować.