Zieleń, plaże, turyści i… niebezpieczne substancje największego składowiska toksycznych odpadów w Norwegii. Pozorną idyllę położonej nieopodal Holmestrand Langøya zakłócają tony toksycznych, często rakotwórczych substancji. Mają zostać tam na zawsze. Czy to wieczne źródło zagrożenia?
Siedemdziesiąt boisk piłkarskich – tyle zmieściłoby się na powierzchni dwóch wypełnionych niebezpiecznymi substancjami, głębokich na 60 i 80 metrów kraterów na Langøyi. Zbiorniki te nie powstały specjalnie w celu gromadzenia niebezpiecznych substancji. Wykorzystano już istniejące zagłębienia – na wyspie przez dziesięciolecia wydobywano wapień potrzebny do produkcji cementu.
Dziś to miejsce gromadzenia śmieci i z kraju, i zza granicy. Ma zostać zapełnione najpewniej do końca do 2034 roku. Co dalej? I czy zasypane kratery nie będą zagrażać okolicy?
Firma komentuje zatrucia pracowników
W 2008 roku u jednego z pracowników pojawiły się rany i wysypka. Doszło do zatrucia. Firma zarządzająca wysypiskiem, Noah Solutions, nie postrzega jednak tego wydarzenia jako mającego związek z życiem zawodowym poszkodowanego mężczyzny. Przedsiębiorstwo zaprzecza też informacjom, że to nie był jednostkowy przypadek. Przyznaje jednak, że występowały problemy z niedostatecznym wyposażaniem pracowników w sprzęt ochronny.
Regularne badania krwi i moczu personelu, przeprowadzane w latach 2000- 2003, często wykazywały wysoki poziom kadmu i zbliżający się do granicznego poziom rtęci. I w tym przypadku firma zarządzająca wysypiskiem twierdzi, że nie występuje związek takich wyników badań z wykonywaną pracą. Tłumaczono między innymi, że kadm mógł się pojawiać w organizmach zatrudnionych w ponadprzeciętnym stężeniu w związku z paleniem przez nich papierosów, a rtęć – przez amalgamatowe plomby w zębach, zwłaszcza jeśli badani często żuli gumę. Obecność metali ciężkich w ich organizmach miałaby się też zdaniem firmy wiązać na przykład z nadmiernym spożyciem ryb.
Nowa fala
Odpady przemysłowe składuje się na tej wyspie od trzech dekad. W przeszłości konieczne bywały prace naprawcze – wielokrotnie musiano uszczelniać pęknięcia w skale oddzielającej toksyny od morza. W niektórych miejscach materiał uszczelniający wyciekł i dostał się do środowiska naturalnego, i to w cennym przyrodniczo obszarze chronionym.
Przez najbliższą dekadę wiele się nie zmieni – na wyspę trafią kolejne tony odpadów. Nie wiadomo, co wydarzy się po 2034 roku – nie jest pewne ani to, gdzie będą składowane kolejne tony odpadów, ani co stanie się z tymi z kraterów na Langøyi, jeśli przez katastrofę klimatyczną poziom morza podniesie się ponad krawędź skał (czyli 3 m n.p.m.).
Urząd do spraw środowiska (Miljødirektoratet) twierdzi, że obecnie stosowane zabezpieczenia powinny okazać się wystarczające, a jeśli w przyszłości nadejdą nowe wyzwania, społeczeństwo znajdzie sposób, by im sprostać.
