Na Tjøme, spokojnej wyspie w okręgu Vestfold, w ostatnich tygodniach kilka razy ostrzeliwano pojazdy. Ucierpieli zwykli obywatele. Policja łączy te wydarzenia.
W niewielkim odstępie czasu przy jednej z większych ulic Tjøme, Østveien, trzykrotnie ostrzelano przypadkowe pojazdy. Były to dwa samochody osobowe i jeden autobus.
Jednym z aut kierował 75-latek, który niedawno przeżył zawał. Strzał padł, gdy jechał Østveien w kierunku centrum miasteczka w sobotnie popołudnie. Kula trafiła w boczną szybę od strony kierowcy.
Policja rozpoczęła śledztwo. Służby uważają, że należy łączyć wszystkie trzy incydenty.
Jak donosi NRK, okoliczni mieszkańcy żyją w strachu. Żonę postrzelonego 75-latka zaniepokoiła pierwsza reakcja mundurowych. Przekazała, że początkowo służby bagatelizowały problem, oceniając sobotnie zdarzenie jako „chłopięce wybryki”.
Kula w drzwiach
Wcześniej, na początku października, ostrzelano auto Daga Andreasa Harfalleta. Kula trafiła w drzwi. Gdy poszkodowany zgłosił sprawę policji, poczuł się zlekceważony.
– Rozmawiałem z nimi przez telefon około piętnastu minut, mniej więcej kwadrans po zdarzeniu. Było bardzo spokojnie, zadawali mi pytania, ale nie odniosłem wrażenia, że zamierzają skierować na miejsce radiowóz – opowiadał w Tønsbergs Blad niedługo po incydencie.
Patrolu faktycznie wtedy nie wysłano.
– Może dla kogoś, kto nie zastanawia się nad konsekwencjami strzelania do samochodów, może to wyglądać jak „chłopięcy wybryk”. Ale że policja tak to postrzega… to mnie szokuje – ocenił w wywiadzie dla NRK.
Za mało policji
Do sprawy odniosła się Trine Berg, kierowniczka sekcji dochodzeniowej w okręgu policyjnym Sør-Øst. W jej ocenie policja dysponuje niewystarczającymi siłami w terenie. Ponadto, na podstawie policyjnej bazy danych, Berg przekazała mediom:
– Za pierwszym razem dzwoniący sam nie był pewien, co właściwie się stało, sytuacja była niejasna. Miał wysłać zdjęcia. Dlatego zareagowaliśmy tak, jak zareagowaliśmy. Następnie zadzwonił ponownie i powiedział, że jest już pewien, iż jest to dziura po kuli, ale wtedy minęło już półtorej godziny. Było już trochę za późno, minęło tyle czasu od zdarzenia, że – jak przypuszczam – centrum operacyjne uznało, że nie ma sensu wysyłać patrolu.
Obecnie, po kolejnym incydencie, policja deklaruje, że całą sprawę traktuje poważnie. Wciąż nie ma jednak podejrzanych.