På norsk: Norge kutter tilskudd til akuttovernatting
Wraz z planowaną likwidacją rządowych dotacji dla noclegowni i centrów pomocy migrantom, tysiące przyjezdnych — głównie z krajów UE — może stracić dostęp do podstawowego schronienia i posiłków. Rząd twierdzi, że samorządy są w stanie przejąć odpowiedzialność. Organizacje alarmują: system tego nie udźwignie.
„Sytuacja jest stabilna”
Zgodnie z projektem budżetu na 2026 rok, środki na pomoc humanitarną dla obywateli Europejskiego Obszaru Gospodarczego mają zostać obcięte o połowę. Rok później – zniknąć całkowicie.
Decyzję uzasadniono „stabilną sytuacją migrantów z UE”. Według rządu ich liczba nie rośnie, a zadania można przekazać gminom i organizacjom charytatywnym.
– Dziś sytuacja jest bardziej stabilna i przejrzysta, a gminy w większym stopniu mogą korzystać ze swoich zwykłych usług, aby wspierać tę grupę osób – przekazuje sekretarz stanu Edvin Søvik redakcji Razem Norge.

Państwowy program, który ma zostać zlikwidowany, funkcjonuje od 2013 roku.
Oslo kommune: Środki są niewystarczające
Gmina Oslo zapewnia, że posiada własny program dotacji, ale środki są niewystarczające, by utrzymać na obecną skalę noclegi interwencyjne i wsparcia społeczne.
– Z doświadczenia wiemy, że niewiele osób z tej grupy zwraca się do gminy, ponieważ ich prawa do usług społecznych są ograniczone – mówi Anne Folkvord z wydziału usług społecznych Oslo kommune.
Folkvord przyznaje, że gmina nie była konsultowana w sprawie cięć budżetowych.
Widmo zamknięcia
Najsilniej przeciw cięciom protestują organizacje, które zapewniają pomoc najbardziej narażonym migrantom.
Aleksandra Czech-Havnerås, od pięciu lat zarządzająca Centrum Migracji Armii Zbawienia w Oslo, uważa, że rząd stosuje niepokojący skrót myślowy.

— Liczba migrantów faktycznie nie rośnie, ale to nie znaczy, że problem zniknął. Stabilna liczba ludzi w potrzebie nie oznacza, że możemy im odebrać dach nad głową – mówi.
Placówka jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie bezdomni mogą zjeść ciepły posiłek, wziąć prysznic, uzyskać poradę prawną i wsparcie w kontaktach z urzędami lub nieuczciwymi pracodawcami.
W 2024 roku z ośrodka skorzystało 1673 osób – łącznie 18 130 razy. Wydano ponad 10 000 posiłków, a celem blisko 7000 wizyt było wzięcie prysznica i otrzymanie porady.
– W Norwegii zimą temperatura spada znacznie poniżej zera. Brak schronienia może oznaczać realne zagrożenie życia – podkreśla Czech-Havnerås.
Beneficjenci Centrum zmagają się z różnymi trudnościami — od bezdomności, uzależnień i chorób psychicznych, po skutki nieuczciwego traktowania przez pracodawców. Aż 85% osób korzystających z pomocy w Centrum Migracji z powodu problemów z pracodawcą to Polacy. Wśród korzystających z darmowych posiłków ich odsetek wynosi ok. 20%.
Bez pomocy – bez szans
Arkadiusz Kiełkiewicz przyjechał do Norwegii pracować przy budowie domków letniskowych. Firma, która go zatrudniła, przez długi czas nie wypłacała wynagrodzeń.

– Pracodawca ciągle obiecywał, że zapłaci. Czekałem miesiącami – wspomina.
Nie otrzymał 140 tys. NOK. W wyniku stresu zachorował, trafił na leczenie odwykowe.
– Pracodawca podważył moje zwolnienie chorobowe. Byłem bezradny – mówi.
Dzięki interwencji Czech-Havnerås odzyskał pieniądze. Łącznie pracownicy wywalczyli 1,7 mln NOK. Firma ogłosiła bankructwo.
– Bez tej pomocy nie miałbym szans.
Wróciłem do życia

Marcin Wanat przyjechał do Norwegii w 2022 roku . Po serii niepowodzeń, których kulminacją była utrata wszystkich pieniędzy w wyniku kradzieży, wylądował na ulicy.
– Spałem, gdzie się dało. W końcu trafiłem do szpitala – wspomina.
Później przyszedł do Armii Zbawienia.
– Dali mi ubrania, pomogli szukać pracy, zorganizowali kurs norweskiego.
Dziś pracuje jako monter rusztowań w Bergen.
– Dzięki nim wróciłem do życia. Nie oceniają, tylko słuchają.
Jak wspomina, wcześniej próbował znaleźć pomoc w ośrodku, który wspiera narkomanów.
– Nie wpuścili mnie, bo nie używam narkotyków.

Cienka granica
Kinga Bella przyjechała do Norwegii do męża, który tu pracował. Nie miała pracy, więc podjęła się wolontariatu w Centrum Migracji. Sama otrzymała pomoc od Centrum, gdy nie posiadając jeszcze stałego numeru identyfikacji, borykała się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
– Będąc wolontariuszką uświadomiłam sobie jak cienka jest granica między dobrobytem, a biedą. Każdy może znaleźć się w ciężkiej sytuacji i potrzebować wsparcia.
Ludzie, których system nie widzi
Z pomocy Armii Zbawienia korzysta wiele osób, które przez lata pracowały w norweskiej budowlance, a dziś są schorowane, zmagają się z uzależnieniami i problemami psychicznymi. Wiele z nich nie zna języka norweskiego, co utrudnia przekwalifikowanie.
Są także osoby, które mimo iż pracują, funkcjonują poza systemem, bez udokumentowanego zatrudnienia. Często mieszkają u pracodawców. Gdy tracą pracę, trafiają na ulicę. Nie mają prawa do świadczeń z NAV.
To właśnie te osoby najmocniej odczują zapowiadane cięcia.
Dotacja, którą rząd zamierza cofnąć, gwarantowała im coś elementarnego: jedzenie, prysznic, łóżko i pomoc w zrozumieniu własnych praw.
Fakt czy fikcja?
Według obecnych planów to gminy i organizacje charytatywne mają przejąć opiekę nad imigrantami z EOG dotkniętymi bezdomnością.
– Ponieważ większość dotacji trafia do Oslo i kilku największych miast, można zakładać, że te gminy są w stanie samodzielnie przejąć odpowiedzialność za tę wrażliwą grupę bez wsparcia państwowego. Gminy dysponują szerokim zakresem usług i narzędzi, które mogą być stosowane również wobec tej grupy. Dlatego uważamy, że potrzeba odrębnego państwowego programu wsparcia nie jest już tak silna – argumentuje Søvik.
Organizacje nie zgadzają się z tą opinią.
– Jeśli dotacja zniknie, wiele osób straci dostęp do podstawowego wsparcia – mówi wprost Czech-Havnerås.
Gmina Oslo zapowiada dialog z organizacjami i analizę, które elementy oferty uda się utrzymać przy dostępnych środkach.
– Nie ma wątpliwości, że oferta będzie znacząco gorsza niż obecnie – podkreśla Folkvord.
Organizacje ostrzegają, że efektem cięć budżetowych może być wzrost bezdomności, zachorowań i nadużyć ze strony nieuczciwych pracodawców.
