W norweskich mediach wrze, specjaliści liczą straty w skarbie państwa, a mieszkania parlamentarne brane są pod lupę.
Pendlerbolig – co to jest i komu przysługuje
Norweski parlament Stortinget posiada w Oslo specjalne mieszkania, przeznaczone dla parlamentarzystów, którzy w związku z wykonywaną pracą potrzebują przeprowadzić się czasowo do stolicy. Nazywane są one pendlerbolig, bo przysługują tym, których adres zarejestrowania lub zamieszkania znajduje się co najmniej 40 km od parlamentu. Zostały one stworzone, żeby każdy zwycięzca w wyborach miał faktyczną możliwość pracy jako parlamentarzysta, niezależnie od swoich zasobów finansowych i miejsca pochodzenia, a także by wygrani mogli utrzymywać stałą więź ze swoimi wyborcami.
Parlamentarzysta, któremu zostanie przydzielony pendlerbolig, musi faktycznie w nim mieszkać i nie ma prawa go wynajmować.
Pendlerbolig – opłaty
Jak wyglądają opłaty w przypadku „pendlerowania” wyjaśnia dla Aftenposten posłanka Anette Trettebergstuen z Ap. Anette dostała mieszkanie rządowe, ponieważ musiałaby dojeżdżać do pracy z położonego 130 km od Oslo Hamar. Zgodnie z zasadą pendlerbolig, pomimo przeprowadzki nadal płaciła podatki za swoje własne mieszkanie w Hamar, a nie za to, które ma z przydziału. Kiedy sprzedała mieszkanie w Hamar i z powodu sytuacji z koronawirusem postanowiła odłożyć kupno nowego, zarejestrowała się u swojej matki. Wtedy też zaczęła odprowadzać podatki od mieszkania parlamentarnego.
Wynika to z zasady, która mówi, że jeśli nie ponosi się wydatków w miejscu, w którym jest się zarejestrowanym, należy odprowadzać podatek od korzyści z darmowego mieszkania rządowego. Wysokość opłat od pendlerbolig jest zależna od przychodu danej osoby, przykładowo Anette zapłaciła 130 000 koron.
Kontrowersje
Afera pendlerboligowa zaczęła się od ujawnienia sytuacji lidera partii KrF, Kjella Ingolfa Ropstada. Ropstad sprzedał dzielone z bratem mieszkanie w Oslo i był zarejestrowany u rodziców w Agder. Z powodu braku miejsca zamieszkania blisko parlamentu został jemu i jego rodzinie przydzielony pendlerbolig. Z tego tytułu nie ponosił on żadnych opłat przez 10 lat, choć w międzyczasie kupił i wynajmował część bliźniaka w położonym o około 20 km od Oslo Lillestrøm. Dodatkowo w ubiegłym roku Ropstad poinformował o opłatach, które teoretycznie miał ponieść w domu rodziców, choć jak się teraz okazuje, żadnych pieniędzy faktycznie na ten cel nie wydał. W ten sposób uniknął zapłacenia 175 000 koron podatku od mieszkania rządowego.
W odpowiedzi na coraz to nowe zarzuty, Ropstad po tygodniu przeprosił i podał się do dymisji.
Żaden wyjątek od reguły
Po opublikowaniu informacji o Ropstadzie, Aftenposten udowodniło, że przypadek polityka nie jest odosobniony. Od początku września gazeta ujawniła różne przekręty podatkowe polityków, którzy nie odprowadzali podatków od żadnego z posiadanych mieszkań albo korzystają z mieszkań rządowych, podczas gdy mają inne nieruchomości w stolicy.
Sytuacja odnosi się do parlamentarzystów z obu skrzydeł politycznych. Jak na razie nie ma doniesień na temat nadużyć finansowych członków partii Sp, Rødt i MDG.
Stortinget ma do dyspozycji 143 mieszkania w Oslo. Obecnie korzysta z nich 127 polityków, z których 95% jest zarejestrowana w miejscach, z których pochodzą. I choć reguły korzystania z pendlerbolig wydają się jasne, Stortinget został zasypany teraz zapytaniami innych, chcących upewnić się czy ich sytuacja z pendlerbolig jest czysta w świetle prawa.
Nie pierwszy raz
Nie jest to pierwszy raz kiedy norweskie media informują o naginaniu przez polityków praw do pendlerbolig. W roku 2019 dziennik DN ujawnił, że Himanshu Gulati z Frp miał opłacane mieszkanie rządowe, podczas gdy sam posiadał cztery mieszkania w stolicy.
W reakcji na tę informację partia Rødt wystosowała wtedy dwie propozycje zmiany prawa.
Pierwsza mówiła o tym, że parlamentarzyści mający posiadłości w odległości mniejszej niż 40 km od Stortinget mogliby otrzymywać pendlerbolig tylko w przypadku udokumentowania specjalnej potrzeby. Jedynymi partiami, które poparły tę sugestię były MDG i SV. Druga propozycja mówiła o nieprzydzielaniu mieszkań politykom, którzy nie mają udokumentowanych specjalnych potrzeb, a są w posiadaniu więcej niż jednego mieszkania. Tutaj poparcie dała jedynie partia SV.
Zewnętrzna komisja
We wtorek, 21.09 profesor prawa publicznego Christoffer Conrad Eriksen, zaapelował, by sprawę pendlerbolig zbadała niezależna zewnętrzna komisja. Wieczorem tego samego dnia wszystkie partie parlamentu opowiedziały się pozytywnie za tą sugestią.
Wierzchołek góry lodowej
Dziennikarze Aftenposten zwrócili się z zapytaniem na temat nadużyć pendlerbolig do Biura Audytora Generalnego Riksrevisjonen, które stoi na straży przestrzegania prawa przez Stortinget.
„Normalnie powinniśmy zająć się tą sprawą” – wyjaśnia audytor generalny Per-Kristian Foss – „Za to, że nie działamy normalnie możemy podziękować prezydium Stortinget.”
Okazuje się, że od 4 lat Riksrevisjonen nie przeprowadziło żadnego śledztwa sprawdzającego praworządność postępowań administracji parlamentu.
„W 2017 doświadczyliśmy czegoś szczególnego. Gdy byliśmy w dwóch trzecich audytu dotyczącego bezpieczeństwa IT w parlamencie, prezydium Stortinget zainterweniowało, zatrzymując nas.”
Prezydium Stortinget zasugerowało wtedy, że być może Riksrevisjonen, nie ma prawa zajmować się audytami administracji podjętymi z własnej inicjatywy. Konflikt nie został przez te lata rozstrzygnięty i dopiero teraz został podany do informacji publicznej.
Więcej szczegółów na ten temat na pewno poznamy niedługo, bo Norwegowie są oburzeni takim nadużywaniem przywilejów, a norwescy dziennikarze udowodnili, że gdy system zawodzi, oni nadal stają na straży sprawiedliwości.