Wielkanoc, jedno z najważniejszych świąt w chrześcijańskim świecie. Osobiście nigdy nie byłam entuzjastką tego wydarzenia, nie tylko z uwagi na moją kulejącą wiarę, ale chyba przede wszystkim z powodu sposobu jego celebrowania w Polsce.
Miło wspominam robienie pisanek, strojenie koszyczka czy nawet krojenie warzyw do sałatki jarzynowej, dumnie zwanej „Królową polskich stołów”. Jednak odkąd nie mieszkam w Polsce, zauważyłam że przez wszystkie spędzone tam lata, święta były okazją do jedzenia bez umiaru, a w zasadzie przejadania się. Stół wiecznie uginał się pod ciężarem babek, jajek i sałatek. Nie wiem jak było w innych domach, ale u nas szykowało się coś wcześnie rano i później to jedzenie stało przed nosem przez cały dzień. Telewizja buczała gdzieś w tle, ktoś przysypiał, ktoś inny z łapczywości wciskał kolejny kawałek ciasta w opuchnięty od obżarstwa brzuch. Sennie, ciężko i tłusto. Wielkanocny marazm.
Nie ma absolutnie nic złego w kultywowaniu tradycji, której częścią jest jedzenie, ale gdyby tak połączyć spożywane z umiarem polskie potrawy z norweską wielkanocną ideą friluftslivt? Zapewne wątroba by się ucieszyła. Bardzo podoba mi się norweskie podejście do świętowania. Na pierwszym miejscu stawia się ruch, aktywność, wyjazdy, wycieczki, a jedzenie jest gdzieś z tyłu jako dodatek. Odpoczynek i spędzanie czasu z bliskimi powinny być najważniejsze. Dla osób wierzących na pierwszym miejscu znajdzie się oczywiście przeżywanie Męki Pańskiej i skupienie na wierze.
Dlatego co roku, od pięciu lat, stronię od suto zastawionego stołu. Zdecydowanie wolę spakować plecak, wziąć kilka polskich smakołyków i ruszyć gdzieś, najlepiej w nieznane. Znalazłam umiar i radość w świętach, do których wcześniej nie przywiązywałam wagi ani pod względem wiary, ani tradycji. W te święta wybieram się z synem do Dombås. Wszystko zapięłam już na ostatni guzik. Jedną z atrakcji będzie przejazd pociągiem do Åndalsnes. Trasa kolejowa jest przede wszystkim słynna z niesamowitych widoków, ale to nie jedyny powód. Na jednym z mostów, znajdujących się na kolejowym szlaku, kręcono scenę do filmu Harry Potter i Książę Półkrwi.
Pozostało się tylko spakować, wziąć żurek w termos, Kvikk Lunsj do kieszeni i można ruszać w drogę. W tych ciężkich, zwariowanych i zawirusowanych czasach, znajdźcie czas i okazję, aby wspólnie ze swoim sąsiadem czy sąsiadką zamienić kilka słów, opowiedzieć o swoich zwyczajach, posłuchać o ich tradycjach, wymienić się przepisem na wielkanocne ciasto lub zaczerpnąć inspiracji na wycieczkę po okolicy. Każda okazja jest dobra do nawiązania dialogu.
Przeczytaj również: