Close Menu
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Kategorie
  • Aktywnie
    • Podróże
    • Sport
    • Wędkarstwo
  • Kultura
    • Felieton
    • Film
    • Literatura
    • Muzyka
  • På norsk
    • Cecilies språk- og kulturhjørne
    • Kronikk
  • Reportaże i wywiady
  • Społeczeństwo
    • Dzieci
    • Historia
    • Kulinaria
    • Lokalnie
    • Ludzie
    • NAV
    • Opinia
    • Środowisko
  • Wiadomości
    • Polityka
      • Polityka lokalna
  • Zdrowie
    • Covid-19
  • Українською
Facebook X (Twitter) Instagram YouTube
Facebook Instagram X (Twitter) YouTube Spotify
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
Strona główna»Kultura»Film»Serial „Wielka woda” – polski sukces na Netfliksie
Film

Serial „Wielka woda” – polski sukces na Netfliksie

By Wiesław Kot22 października 2022Brak komentarzy6 minut czytania
Udostępnij
Facebook Twitter LinkedIn Email
Artykuł został opublikowany ponad rok temu, dlatego zawarte w nim informacje mogą być nieaktualne.

Polski temat, polskie wykonanie, polski sukces. Serialem „Wielka woda” zachwycili się widzowie Netfliksa na całym świecie. Inne rodzime produkcje na tej platformie niewiele mu ustępują. Nadciąga wysoka fala polskich seriali.

W ćwierć wieku po powodzi tysiąclecia, która ogarnęła Dolny Śląsk latem 1997 roku, dwaj realizatorzy filmowi, Jan Holoubek (syn Gustawa) i Bartłomiej Ignaciuk, nakręcili dla Netfliksa serial, który w niczym nie ustępuje najlepszym osiągnięciom światowym. Serial spodobał się w stu osiemdziesięciu krajach. Widzowie tylko w pierwszy tydzień po premierze poświęcili na oglądanie „Wielkiej wody” przeszło cztery i pół miliona godzin. Serial zawędrował więc aż na drugie miejsce – pod względem oglądalności – w skali całego globu w kategorii produkcji nieanglojęzycznych.

Sukces „Wielkiej wody” opiera się na trzech atutach. Przede wszystkim na ekranie widać wielkie pieniądze i światowy rozmach. Na potrzeby planu filmowego skopiowano w skali 1:1 ulicę Więckowskiego we Wrocławiu, którą zatopiono w swego rodzaju basenie. Przypominało to makietę wnętrza „Titanica” wypełniającego się wodą w oscarowej superprodukcji Jamesa Camerona, który to film – nawiasem mówiąc – kręcono w roku 1997, kiedy woda zalewała Wrocław. Powódź filmowano jednocześnie kilkoma kamerami, także tymi, w które wyposażone były drony latające nieustannie nad miejscem akcji. Obok aktorów występowały dziesiątki kaskaderów i setki statystów. Producenci zadbali o każdy detal, i to nie tylko na pierwszym, ale także na drugim, na trzecim i na dziesiątym planie. Takiego rozmachu w polskim filmie nie było od czasów kręcenia „Ogniem i mieczem” (1999) Jerzego Hoffmana. Ale też przygotowania do realizacji serialu trwały przeszło cztery lata. W sumie: „Wielka woda” to najdroższa i najbardziej rozbudowana, najbardziej efektywna i efektowna produkcja w całej historii polskiego kina.

Drugim atutem serialu było przekonanie widza, że nie ogląda historii wymyślonej za biurkiem scenarzysty, lecz historię autentyczną, mocno osadzoną w realiach ówczesnej Polski. Kraju, który zmagał się wówczas z półwiekowym dziedzictwem postkomunizmu, gdzie dopiero kiełkowało poczucie odpowiedzialności za własne sprawy. Dotąd w podobnych sytuacjach ludzi wyręczało „państwo”, które zawsze zawodziło. To się zresztą niewiele zmieniło. Administratorzy i wojsko mają mapy sprzed kilku dziesięcioleci, dawno nieaktualne. Tereny zalewowe, które miały posłużyć za zbiorniki retencyjne, zmieniły się w miasteczka, osiedla i wsie. Wały, dawno nieumacniane, teraz pełnią rolę terenów rekreacyjnych i spacerowych. Dolny Śląsk prosi się o tragedię. Lecz film jest też płomienną pochwałą ludzkiej determinacji, która objawia się w układaniu na wałach worków z piaskiem bez oglądania się na porę dnia i nocy, własne zmęczenie, pogodę i głód. Determinacji, której druga fala nadejdzie dopiero w naszych dniach, w spontanicznej oddolnej pomocy dla Ukraińców.

I trzeci atut. Serial ma wszystkie najważniejsze cechy kina katastroficznego (disaster movie). Mamy tu więc nadciągające zagrożenie, które zarówno władzom, jak i zwykłym ludziom wydaje się iluzoryczne, odległe, nieprawdopodobne, możliwe tylko w kinie. A tymczasem słychać przestrogi specjalistów, którzy trafnie przewidują skalę zagrożenia, choć ich opinie są ignorowane. Po prostu nikomu nie mieści się w głowie, że Wrocław, prawie milionowe europejskie miasto, może zniknąć pod wodą. Zwłaszcza że do tej pory się to nie zdarzyło. Kiedy więc zapada decyzja, aby zalać niewielką wioskę i stworzyć w ten sposób zbiornik retencyjny, który uratuje miasto, jej mieszkańcy odruchowo się buntują. A lokalni politycy wietrzą w tym okazję, żeby zebrać nieco punktów. No i mamy te dramatyczne sceny, w których na przykład personel szpitala w popłochu ratuje pacjentów, widząc, jak woda zalewa szpitalne piwnice i jak podnosi się coraz wyżej. Jak w dobrym filmie katastroficznym, mamy więc heroizm zwykłych ludzi, cynizm decydentów i operatywność fachowców. A także rozdzierające tragedie, kiedy to ludzie w zalanym mieście poszukują swoich najbliższych, pełni najgorszych przeczuć co do ich losu. Ta tragedia przełamuje się w losach zwykłych ludzi postawionych w niezwykłych sytuacjach. Mamy zatem świadomego grozy sytuacji urzędnika, Jakuba (Tomasz Schuchardt), i panią hydrolog imieniem Jaśmina (Agnieszka Żulewska). Oni jedni rozumieją, że stawką jest ocalenie miasta. Oboje są w tym bardzo przekonujący, ponieważ patrzą na powódź niejako z zewnątrz. Jaśmina hydrologię studiowała w Holandii i wcześniej badała wielkie powodzie podobne do tej nadchodzącej. Patrzy więc na zagrożenie znacznie szerzej niż mieszkańcy Dolnego Śląska. A z kolei Jakub to wprawdzie samorządowiec, prawa ręka wojewody, ale także dawny anarchista, który zachował spory dystans do świata polityki, także tej lokalnej. Poza tym Jaśmina przybywa z Holandii do kraju, w którym męscy decydenci bardzo niechętnie słuchają wskazań i zaleceń kobiet – nawet ekspertek – bo tu tradycyjnie od oceny sytuacji i podejmowania decyzji jest mężczyzna.

Nieszczęście, którym była „powódź stulecia”, okazało się paradoksalnie bardzo szczęśliwe dla polskich seriali kręconych dla Netfliksa. Bo nie tylko „Wielka woda”, ale i wcześniejszy, pochodzący z 2018 serial pod tytułem „Rojst” okazał się sukcesem pod każdym względem, zwłaszcza że oba filmy mają tego samego reżysera, Jana Holoubka. Oglądamy tu rozłożoną na dwa sezony historię śledztwa w sprawie zamordowania nastolatka, którego szczątki odsłoniła wysoka powodziowa fala. Oglądamy też dwie różne Polski, tę z lat osiemdziesiątych i tę o dekadę późniejszą. Polskę doby zastraszania i Polskę dzikiego wczesnokapitalistycznego impetu. Polskę represji i zagubienia oraz Polskę spełniania świeżo rozbudzonych ambicji, Polskę apetytu na władzę i pieniądze; często apetytu nieposkromionego, posuwającego się do zbrodni. Popisało się tu znakomite grono aktorskie, od Andrzeja Seweryna, przez Magdalenę Różdżkę, po Łukasza Simlata.

Netflix wylansował także jedną z najbardziej wyrazistych postaci ze świata fantasy rodem z Polski, mianowicie Wiedźmina z serialu pod tym tytułem. To postać z sagi fantasy autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, która dawno przestała być wyłącznie polską własnością. Wykreowany przez niego Wiedźmin (odpowiednik żeńskiej wiedźmy) Geralt z Rivii wynajmuje się jako zawodowy zabójca potworów, którzy zagrażają mieszkańcom krainy stylizowanej na średniowiecze. Dzięki Netfliksowi „Wiedźmin” urósł do rozmiarów obszernej sagi; jego uniwersum będzie się rozszerzało zapewne jeszcze długo.

W innym kierunku poszedł serial pod tytułem „1983” z roku 2018. Było to całkiem udane political fiction, w którym radykalny atak terrorystyczny z roku wymienionego w tytule zniweczył polskie nadzieje na uniezależnienie się od Związku Radzieckiego. Minęło dziesięć lat, a zamiast spodziewanej III RP mamy ciągle kraj, który dyszy pod radziecką opresją. Na szczęście znajdzie się grupa sprawiedliwych, która podejmie się odwrócenia biegu historii.

I wnioski. W serialu „Wielka woda” oglądamy na koniec klasyczny filmowy denouement, czyli wielką ulgę po kataklizmie. Wody opadają i mieszkańcy przystępują do usuwania zniszczeń i odbudowy Wrocławia. A przede wszystkim wyciągają wnioski. Wiedzą już, że w naszym świecie – zmian klimatycznych czy epidemii – zagrożenia nie mogą być traktowane jak epizody: należy je studiować i na ich przykładzie przygotowywać się do kolejnych. Nie wiadomo, jakie to będą zagrożenia i kiedy nadejdą, ale że przyjdą, to pewne.

Udostępnij. Facebook Twitter LinkedIn Email

Powiązane

Про «заколення» дітей із Замойського краю в КТ Аушвіц

Krigens grusomheter  – fremtiden som ble fratatt våre unge

Zagłada polskich dzieci w Auschwitz. Czesia Kwoka

Zostaw kometarz Anuluj komentarz

Na czasie

Polska – mam to w genach! Jak Polonijka wspiera dzieci polonijne i przygotowuje je do powrotu do Polski?

Społeczeństwo 21 sierpnia 2025

Artykuł sponsorowany Emigracja to codzienność wielu polskich rodzin. W samej Norwegii mieszka dziś ponad 100…

Kara to ślepa uliczka? Jak skutecznie zatrzymać falę przemocy

20 sierpnia 2025

32 zarzuty wobec Høiby’ego

19 sierpnia 2025

Interwencja fizyczna w szkole – kontrowersje

18 sierpnia 2025

Podróżujące spodnie zawędrowały do Norwegii. Traveling Doll Pants łączy pasjonatów

17 sierpnia 2025

Od miecza do stoczni: niezwykła historia Trondheim

16 sierpnia 2025

Coraz więcej osób z niepełnosprawnościami poza rynkiem pracy. Høyre domaga się reformy NAV

15 sierpnia 2025

Organizacje prasowe: Norwegia musi zrobić więcej dla dziennikarzy w Gazie

14 sierpnia 2025

Norwegia: Co piąty mieszkaniec kraju ma imigranckie korzenie

14 sierpnia 2025

Zbierasz grzyby w Norwegii? Oto, co musisz wiedzieć

12 sierpnia 2025

Miasta wynurzające się z norweskich fiordów

12 sierpnia 2025

Kredyt w Norwegii. Obniż oprocentowanie

11 sierpnia 2025

Próba porwania w Vennesla

10 sierpnia 2025

Strzelanina w biurze NAV w Oslo

9 sierpnia 2025

W Senacie powstanie zespół pomagający Polonii wrócić do kraju

8 sierpnia 2025
Dane kontaktowe

Polsk-Norsk Forening Razem=Sammen
nr org. 923 205 039

tel. +47 966 79 750

e-mail: kontakt@razem.no

Redakcja i współpraca »

Ostatnio dodane

Про «заколення» дітей із Замойського краю в КТ Аушвіц

1 września 2025

Krigens grusomheter  – fremtiden som ble fratatt våre unge

1 września 2025

Zagłada polskich dzieci w Auschwitz. Czesia Kwoka

1 września 2025
Współpraca

Razem Norge jest laureatem nagrody "Redakcja medium polonijnego 2025", przyznawanej przez Press Club Polska.

Facebook Instagram X (Twitter) YouTube

Informujemy, że polsko-norweskie stowarzyszenie Razem=Sammen otrzymało za pośrednictwem Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" dofinansowanie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2024 – Media i Struktury. Nazwa zadania publicznego: Wsparcie działalności organizacji polonijnych w krajach skandynawskich Kwota dotacji 2024: 78,587.60 PLN w 2024 r. Całkowita wartość zadania publicznego 2024: 232 704,80 PLN Data podpisania umowy: Październik 2024 r. Wsparcie w ramach projektu dotyczy m. in. dofinansowania kosztów wynajmu pomieszczeń, ubezpieczenia, wynagrodzeń pracowników, zakupu materiałów biurowych oraz innych kosztów funkcjonowania organizacji.

Ansvarlig redaktør: Katarzyna Karp | Administrasjonssjef: Sylwia Balawender
Razem Norge arbeider etter Vær Varsom-plakatens og VVP regler for god presseskikk. Alt innhold er opphavsrettslig beskyttet.

© 2025 Razem=Sammen | Made in Kristiansand

Wprowadź szukaną frazę i naciśnij Enter, aby przejść do wyników wyszukiwania. Naciśnij Esc, aby anulować.