Close Menu
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Kategorie
  • Aktywnie
    • Podróże
    • Sport
    • Wędkarstwo
  • Kultura
    • Felieton
    • Film
    • Literatura
    • Muzyka
  • På norsk
    • Kronikk
  • Reportaże i wywiady
  • Społeczeństwo
    • Dzieci
    • Historia
    • Kulinaria
    • Lokalnie
    • Ludzie
    • NAV
    • Opinia
    • Środowisko
  • Wiadomości
    • Polityka
      • Polityka lokalna
  • Zdrowie
    • Covid-19
  • Українською
Facebook X (Twitter) Instagram YouTube
Facebook Instagram X (Twitter) YouTube Spotify
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
  • På norsk
  • Українською
  • Wiadomości
  • Społeczeństwo
  • Kultura
  • Reportaże i wywiady
  • Zdrowie
  • Aktywnie
Razem Norge – polska gazeta w NorwegiiRazem Norge – polska gazeta w Norwegii
Strona główna»Kultura»Muzyka»Monika Wierzbicka i album, jakiego jeszcze świat nie widział
Muzyka

Monika Wierzbicka i album, jakiego jeszcze świat nie widział

By Adam Dobrzyński26 listopada 2023Brak komentarzy16 minut czytania
Monika Wierzbicka. Foto: Kasia Trzaskalska
Udostępnij
Facebook Twitter LinkedIn Email
Artykuł został opublikowany ponad rok temu, dlatego zawarte w nim informacje mogą być nieaktualne.

Monika Wierzbicka – artystka wyjątkowa, znana z wielu muzycznych, teatralnych czy telewizyjnych przedsięwzięć. O większości, w tej rozmowie sobie przypomnicie. A może czegoś się dowiecie?

A na pewno poznacie „pierwszą na świecie płytę z autorskimi pieśniami po mazursku w nowoczesnej elektropopowej aranżacji. I do tego jeszcze mistrzowski rap! Wspaniałych muzyków. Mowę mazurską we współczesnym anturażu. Głos, elektro, pop, trąbka, saksofony, skrzypce, fidel płocka w najlepszym wydaniu”.

Zapraszam do wywiadu rzeka

Kiedyś uwielbiałam gwar, a teraz szukam miejsc cichych, gdzie nad brzegiem jeziora można sobie usiąść i się zagapić

Adam Dobrzyński: Zanim przejdziemy do Twojego najnowszego muzycznego dziecka, trochę powspominajmy. Rzucam takie dwa hasła – Dzieci Mona Lisy i Ha-Dwa-O! Zespoły, które odegrały niebagatelną rolę na polskim rynku muzycznym, ale i w Twoim życiu. Opowiedz proszę o nich

Monika Wierzbicka: Dzieci Mona Lisy to zespół, w którym śpiewałam w latach 1990-1993. Wówczas uczyłam się w Studium im. Danuty Baduszkowej i pracowałam na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni. Świat teatru, barwy, emocje, nauka, formatywność życia na własnych zasadach. To było coś wciągającego. No i scena. Świątynia sztuki. I nagle Dzieci Mona Lisy, w które weszłam na zasadzie przygody, ciekawości. I poznałam smak estrady. Wzięliśmy udział w Festiwalu Piosenki w Sopocie. Zagraliśmy kilkanaście koncertów, nagraliśmy teledysk, który gdzieś jest w sieci. No i nagraliśmy kasetę Oblicza miłości. Krzysiek Buszman napisał fajne teksty, a Konfi z kolegami stworzyli fajne piosenki. Co było ekstra, to próby na których się spotykaliśmy i układaliśmy się w piosenkach i to, że Andrzej z bufetu polubił naszą kasetę i puszczał piosenki podczas Festiwalu Filmowego. Normalnie promocje nam wtedy robił jak najlepsze radio. Każdy koncert to była niezapomniana historia i przygoda. Ale skończyła się, kiedy wyjechałam do Warszawy, ponieważ dostałam angaż do Teatru Syrena. Tu stałam na jednej scenie z Hanką Bielicka, Lidią Korsakówną, Zosią Czerwińską czy Ireną Kwiatkową. Tymi wszystkimi kobietami, którymi zachwycałam się jako dziecko, słuchając ich przez radio czy oglądając w telewizji. A tu nagle  teraz byłam z nimi, obok nich. I chłonęłam ich osobowości. W teatrze spędziłam 7 lat ucząc się zawodu. Któregoś dnia spotkałam Konfiego, powspominaliśmy i okazało się, że nadal tworzy. Pojechałam do Gdyni i u Bartka Wielgosza w studiu nagraliśmy próbnie jedną z piosenek. Fajnie to wyszło. I się potoczyło. Kolejne 3 lata przygody muzycznej, gdzie na dzień dobry dostaliśmy prezent w postaci hitu, jakim było „Zatrzymaj mnie”. W trakcie intensywnej pracy, w którą wszyscy wkładaliśmy dużo serca, nauczyłam się wiele. Każdy z nas, kto grał w zespole, wie o czym mówię. Jest to nauka i zawodu ale i rozpoznania osobistego. Po 3 latach opuściłam duet. 

Co dały Ci współprace – nazwijmy to – zespołowe? Bo w Twojej biografii potem pojawia się jeszcze zespół Analog. W kontekście artystycznym, może towarzyskim, a na pewno  poznawczym, chodzi mi o ludzi, rynek muzyczny, może samorealizację?

Foto: Kasia Trzaskalska

Po odejściu z Ha-Dwa-O trochę się błąkałam nie bardzo wiedząc co dalej. Któregoś dnia odwiedziłam koleżanki i kolegów w Teatrze Syrena. Odwiedziłam wszystkich od pionu aktorskiego po pracownie teatralne i pion techniczny. I tak poznałam Pawła Gawlika, który wówczas pracował jako realizator dźwięku. Zgadaliśmy się i założyliśmy zespół Positivka, która później przekształciła się w Analog. Pierwszy raz napisałam teksty na całą płytę, śpiewałam melodie. Paweł komponował. Na próbach z kolegami tworzyli aranżacje. No skrzyło się od pomysłów. Nagraliśmy demo, które rozsyłałam do rozgłośni radiowych, zgłaszałam nas na festiwale. I tak powstały dwie płyty, kilka teledysków. Razem z Analogiem zajęłam III miejsce na 25 Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Wygraliśmy Giżycką Muzykoramę, dostaliśmy nagrodę publiczności i dziennikarzy na Rockowym Festiwalu w Węgorzewie. I wiele innych. Dużo się działo. I sprawy się toczyły ale i mnóstwo emocji związanych z oczekiwaniami, ambicjami, zawiedzionymi nadziejami. Zespół w 2007 zapadł w śpiączkę. Przebudzamy się raz na jakiś czas i nagrywamy piosenkę dla tych fanów, którzy jeszcze pamiętają. Współprace zespołowe były potrzebne żeby się uczyć i żeby po latach nauki wziąć odpowiedzialność za to jak i po co snuć swoje muzyczne opowieści. 

Rynek w latach 90-tych ubiegłego wieku, a nawet lat dwutysięcznych, a dzisiaj –  zmiany nastąpiły przeogromne. Jak z Twojego punktu widzenia – na lepsze, gorsze? jak dzisiaj radzi sobie artysta?

Świat, również muzyki, idzie, jak idzie. Nie oceniam w kategoriach lepsze / gorsze. Kiedyś, kiedy nie każdy mógł sobie pozwolić na nagranie płyty, piosenek było mniej, wobec czego była większa szansa zagrania piosenki w radiu czy puszczenia klipu w telewizji. Teraz mamy streamingi, portale z teledyskami i jest demokracja. Swojej muzy trzeba szukać, czasami objawia się w nieoczywistych miejscach. A jeśli chodzi o radzenie, to każde z nas trochę inaczej sobie radzi. Ja działam wielościeżkowo. Pracuję w Szkole Głosu Konador. Kiedyś w czasach Analogu trafiłam do Tadzia na lekcje, potem do Agaty, a po jakimś czasie sama stałam się częścią tej ekstra gromady. I uczę śpiewu. Nadal pracuję w dubbingu. Piszę wnioski grantowe i czasami otrzymuję środki na realizację zadań. Prowadzę warsztaty. Jest dobrze.

Twoja praca to również realizacja w roli aktora dubbingującego właśnie… Opowiedz o tym doświadczeniu.

W Teatrze Syrena poznałam Marka Klimczuka i Eugeniusza Majchrzaka, którzy byli kierownikami muzycznymi w studiach dubbingowych. Razem z Beatą Jankowską Tzimas, z którą miałyśmy doświadczenie chórkowe w gdyńskim small bandzie Rama 111, dobrze brzmiałyśmy. Oni to słyszeli i zapraszali do współpracy. Wtedy to były: Mała Syrenka, Mapęciątka, Fraglesy, Mulan czy Herkules. Powolutku też wdrażałam się w dialogi. Bardzo jestem wdzięczna wszystkim życzliwym reżyserkom i reżyserom, którzy w sposób ludzki podeszli do nauczenia mnie tego zawodu. Dzięki nim mogę wcielać się w różne postaci w granicach swoich możliwości. Pretensjonalne pańcie, mądre przewodniczki, drób oraz małe dziewczynki, cały czas dobrze mi wychodzą. I cały czas śpiewam. Ostatnio ktoś trafił na piosenki z płyty „Dusa”, bo słuchał czołówki do „Były sobie Ameryki”. Niezbadane są drogi algorytmów.

Kabaret Olgi Lipińskiej, Dziennik Telewizyjny Jacka Fedorowicza, oba to programy satyryczne – opowiedz o tym ze swoich epizodów.

Do Kabareciku trafiłam za sprawą Ryszarda Poznakowskiego, który był kierownikiem muzycznym i w Teatrze Syrena  i w Kabareciku. Najpierw śpiewałam na nagraniach w studiu pod czułym i bardzo czujnym uchem Tadzia Mieczkowskiego, a potem trafiłam na plan. Oczywiście najpierw sala prób, treningi, próby, a dopiero potem plan. Tak było przez dwa lata, ale się skończyło z powodu kolizji terminów. Musiałam wybrać pomiędzy Teatrem a Kabarecikiem. I wybór był oczywisty.                                                                      

Z Panem Jackiem poznał mnie jego asystent na korytarzu w telewizji. Zaprosili mnie na nagranie. Coś kliknęło i zostałam w zespole DTV Jacka Fedorowicza na 10 lat. Nagrania były raz w tygodniu, we wtorki i zawsze było to godzone z zajętościami teatralnymi. Do dzisiaj mam nagrane skecze pielęgniarskie, które bardzo lubię. I z jakimi świetnymi koleżankami i kolegami grałam. „Pływaliśmy” na planie. Dar Pana Jacka do pisania świetnych tekstów, plus umiejętne rozpoznanie kto co zagra najlepiej, uskrzydlało nas w zespole i dawaliśmy z siebie wszystko co najlepsze. I to do dzisiaj widać na nagraniach archiwalnych.

Aż do życia powołałaś swoje nowe muzyczne oblicze Nina Nu. Pod tym pseudonimem artystycznym opublikowałaś cztery płyty. Jak w tym kontekście realizujesz się artystycznie / muzycznie?

Foto: Kasia Trzaskalska

Po drodze do Niny Nu były jeszcze Wiolonczele z Miasta i Moja Emily Dickinson. Dwa fenomenalne przedsięwzięcia. Z Wiolonczelami zagraliśmy niezapomniany koncert na Alterspacowej scenie na Openerze, a wiersze Emily Dickinson w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, z muzyką Andrzeja Bonarka, zaśpiewałam na płycie w towarzystwie kwartetu smyczkowego DAFO; a potem kilka z nich na żywo w Teatrze Nowa Łaźnia. Dzięki Andrzejowi pogodziliśmy się z Pawłem Gawlikiem, co zaowocowało wielością później napisanych z Gawełkiem piosenek. Powstały płyty dla Studia H („Weekend you&me”, „Polish Polk Games”, „Chili Folk Games”). Nagraliśmy wokale do piosenek dla dzieci i naszym udziałem jest hit dziecięcy „Idziemy do zoo”. No i przyszedł czas na „Szepty”, które wspólnie z Pawłem wyprodukowaliśmy. Na płycie znalazł się wiersz Wisławy Szymborskiej – „Kilkunastoletnia”. Nagrany za zgodą Pani Szymborskiej!!!

Na tę płytę zaprosiłam Łukasza Korybalskiego, mistrza trąbki. Zagrali też: Robert Żelazko na puzonie i improwizator totalny Andrzej Amok Turczynowicz. Kuba Ryszkiewicz zapytał mnie podczas wywiadu „jak to jest nagrać najsmutniejszy album świata”. Co ciekawe, tak wówczas o nim nie myślałam. A teraz po latach kiedy słucham, to rzeczywiście płakać się chce. Tekstami, muzyką wentylowałam smutek.                                                                                                                                   Praca z Pawłem (15 lat, 11 płyt) była wielką przygodą i nauką. Przyglądałam się, jak świetnie łączy pracę realizatora dźwięku, muzyka, aranżera i producenta. Ostatnią naszą produkcją była płyta nagrana z przyjacielem Jackiem Mureno – „To co ważne”. Gdzie Paweł  był aranżerem i producentem muzycznym. Teraz kibicujemy swoim przedsięwzięciom, tworząc oddzielnie. Jestem „powiekiwiekówamen” wdzięczna za wspólną pracę i naukę.

„Głos dawnych Mazurów”- ostatni  krążek- czyli płyta z dawną, polskojęzyczną poezją mazurską – skąd koncepcja na te muzyczne rewiry, na poezję jako taką?

W 2018 roku dostałam propozycję stworzenia programu uświetniającego 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. We współpracy z dyrektor Muzeum Ziemi Piskiej, Mariuszem Szczygłem i Jackiem Prokopowiczem stworzyliśmy program „Powróćmy do korzeni”. Mariusz czytał wyjątki z pierwszej powieści reporterskiej „Na tropach Smętka” Melchiora Wańkowicza, a ja w towarzystwie Jacka śpiewałam wiersze dawnych polskojęzycznych poetów mazurskich. Znalazłam je w archiwach. Potem okazało się, że ktoś chciał kupić płytę z piosenkami. To mnie zapaliło do poszukania kolejnych wierszy i napisania muzyki. Wybór pianisty był oczywisty i w końcu miałam materiał na to, żeby zaprosić kobietę, którą podziwiałam podczas koncertów Kapeli ze Wsi Warszawa. 

Sylwia Światkowska przyjęła moje zaproszenie i we trójkę, przy współudziale realizatorskim Marcina Bałasinowicza, stworzyliśmy płytę, na której znalazły się wiersze nie tylko najbardziej znanego mazurskiego poety Michała Kajki, ale i Jana Luśtycha, Gotfryda Bendziułły czy Adama Jewana. Fajnie było poznawać ludzi przez ich wiersze, a pisali na różne tematy. Same tytuły mówią za siebie: „Gorzałka źródłem zła”, „O mazurskich jeziorach”, „Piosnka przy kolebce”, „Jesień”. Mój ojczysty mazurski las. Pochodzę z Mazur i śpiewając wiersze ludziom na Mazurach, ten temat stawał mi się coraz bliższy. 

Fakt, że jesteś giżycczanką  to dodatkowa  nobilitacja?

Jestem stąd. Tu się urodziłam, tu dorastałam, tu śpiewałam w Zespole Pieśni i Tańca Giżycko, tu nasiąkałam nastrojem. Stąd wyjechałam, ale zawsze tutaj wracam. 

Foto: Kasia Trzaskalska

Ja kocham Mazury, każdego roku jeżdżę do Zgonu, niedaleko Rucianego – Nidy. Rybka, pływanie, szum sitowia, spokojne ciche jeziora. Co w Mazurach przyciąga Cię najbardziej. Co wzbogaca, co wyróżnia?

Te jeziora, lasy, rzeki. Cisza i miejsca pamięci. I miejsca, w których pasjonujący ludzie tworzą nową historię, nowe dzieła uwzględniające dziedzictwo kulturowe Mazur. Jeśli ktoś jest ciekawy świata, ludzi, to znajdzie tu mnóstwo atrakcji. Niekoniecznie tych wprost i niekoniecznie w harmidrze. Kiedyś uwielbiałam gwar, a teraz szukam miejsc cichych, gdzie nad brzegiem jeziora można sobie usiąść i się zagapić. Pogadać z kaczką, posłuchać trzcin. Wchłaniam mazurski klimat, głównie przyrodę i miejsca pamięci. 

A potem przyszła kolej na scenariusz słowno – muzycznego przedstawienia „Mazurska Opowieść”. Tu należy doszukiwać się genezy Twojej najnowszej płyty ?

Takim formatywnym początkiem był program „Powróćmy do korzeni”. Potem „Głos Dawnych Mazurów”, praca z pieśnią z Olgą Stopińską. Ale realnie coś się zaczęło dziać właśnie podczas pracy przy scenariuszu. Zaczęłam zapisywać na marginesach swoje pieśni. Bez celu. Jakieś zdania przychodziły do głowy i je zapisywałam. Ale nade wszystko, dlatego że byłam stypendystką Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego,  miałam możliwość otrzymania od IS PAN-u do celów edukacyjnych pieśni śpiewane przez dawne Mazurki i Mazurów. Szłam dwutorowo. Pisałam scenariusz (tutaj jedna z postaci śpiewa najstarszą drukiem wydaną pieśń ludową „Zielony lasek”), a jednocześnie śpiewałam pieśni. I tak się nasycałam mocą i bogactwem tej prostej muzycznej wypowiedzi, aż zaczęłam pisać swoje.

Zapraszam na stronę https://www.dawnapoezjamazurskawpiosence.pl/ gdzie scenariusz jest do ściągnięcia. Jest on punktem wyjścia do własnych przeróbek, jeśli ktoś zechce wystawić go w teatrze lub popracować z ludźmi na zajęciach teatralnych. Można go przekształcać. I jest do ściągnięcia bezpłatnie.

„Dusa”- album jakiego Polska jeszcze nie widziała i nie słyszała…  

Pierwsza na świecie płyta z autorskimi pieśniami po mazursku w nowoczesnej elektropopowej aranżacji. I do tego jeszcze mistrzowski rap! Wspaniali muzycy. Mowa mazurska we współczesnym anturażu. Głos, elektro, pop, trąbka, saksofony, skrzypce, fidel płocka w najlepszym wydaniu. Płyty warto posłuchać dlatego, że jest pierwszą autorską płytą w świecie zaśpiewaną całkowicie po mazursku, choćby dla celów poznawczych. A ufam, że kiedy ta przynęta zadziała, każdy rozpozna się i rozpłynie choć w jednej z pieśni. 

Pieśni tradycyjne, mowa mazurska, muzyka źródeł są jednak u Ciebie tylko punktem wyjścia – odniesienia, kontekstu. Dostajemy od Ciebie w pełni premierowy materiał. 

Nie żartuj. Gdyby nie wcześniejsza moja praca, która rozpoczęła się od programu „Powróćmy do korzeni”, poprzez „Głos Dawnych Mazurów”, „Mazurską Opowieść”, godziny nasłuchanych taśm archiwalnych, spotkania i rozmowy z ludźmi Mazur, zajęcia warsztatowe związane z pieśniami mazurskimi, byłabym „pustym dzbanem”. Te pieśni, śpiewane przez zazwyczaj najprostszych ludzi, wypełniają moją autorską opowieść. I chociaż napisałam je współcześnie po polsku, przetłumaczył je na mazurski Piotr Szatkowski, muzykę napisaliśmy z Rafałem Benedekiem i zasilili je swoim talentem wszyscy zaangażowani, to moc i głos dawnej pieśni, mam nadzieję, przeze mnie płynie. 

Jak on powstawał?

Powstawał on-line. Pliki fruwały po całym globie. I układały się w całość za siedmioma jeziorami i siedmioma lasami. Najważniejszym aspektem powstania „Dusy” było prawdziwe nasycenie się nastrojem i mazurskością. Reszta to sprawy techniczne. A te w krainie baśni i legend po prostu się układają.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze przy pracy nad tą płytą?

Zdążyć na czas. Zaufać, że będzie dobrze. I odzieranie się ze strachu i naleciałości profesjonalnej wokalistki. Reszta to była sama radość i poczucie olbrzymiego szczęścia, że tworzą tę płytę z ludźmi, którzy mnie wspierają.

W przypadku nagrania „Oddichaj” skorzystałaś jeden jedyny raz z cytatu muzycznego…

Bardzo chciałam, żeby choć na chwilę pojawiła się dawna pieśń. Zaśpiewałam ją po mazursku, choć jest pieśnią transgraniczną. Natomiast była jedną z pierwszych, którą usłyszałam z taśmy archiwalnej od Pani Katarzyny Gawęckiej, mieszkającej w latach 50-tych ubiegłego wieku w Nowej Wsi Ełckiej. To było możliwe dzięki nagraniu terenowemu Pani Maryny Okeckiej – Bromkowej. W tym krótkim fragmencie słychać po co ludziom była i jest pieśń w ogóle. Do poradzenia sobie z emocjami, do lamentu, ale i do radowania się życiem i zabawy. I że była tworzywem ogólnodostępnym. Układać pieśni i je śpiewać mógł każdy, kto miał potrzebę i odrobinę talentu.

Foto: Kasia Trzaskalska

Ten album to w pełni autorska płyta – pierwsza zdaje się firmowana Twoim imieniem i nazwiskiem. Bo?

Nina Nu odklejała się ode mnie powoli, aż w końcu przestałam się z nią identyfikować. W wypadku płyty z pieśniami, czyli bytu muzycznego najprawdziwszego z prawdziwych, schowanie się za pseudonimem nie pasowało mi fengszujowo (śmiech – przyp.AD)

Ale to także wspaniali muzycy, z którymi współpracowałaś. Opowiedz proszę o nich.

Boże jak się cieszę, że o nich zapytałeś. Jestem wdzięczna, że zechcieli zasilić piosenki „dusowymi” dźwiękami.

Rafał Benedek – odpowiedzialny za elektronikę, a co najważniejsze producent muzyczny „Dusy”, twórca projektu Ladaco. Spotkaliśmy się w Szkole Głosu Konador, gdzie wspierałam go w nauce śpiewu. Byłam zachwycona słuchając na lekcjach jego autorskich piosenek, a potem z nauczycielki stałam się fanką. Po wysłuchaniu drugiej jego płyty zebrałam się na odwagę i zaproponowałam współpracę. Żebyśmy sprawdzili, jak mogłaby brzmieć fuzja jego produkcji z moimi pieśniami. I po wysłuchaniu pierwszej produkcji (piosenka „Dusa”- przyp.AD) stwierdziłam, że koniecznie chciałabym stworzyć taką właśnie płytę. Nowoczesną, elektro popową. I potem każdą piosenką, aranżacją utwierdzał mnie tylko w dobrym wyborze producenta. Proszę sobie wyobrazić, że dostajecie nagrany głos, pieśń a’ capella. I on za każdym razem siadał do tego głosu i bazując na swojej wrażliwości muzycznej dopisywał muzykę tak, że kiedy otrzymywałam propozycje aranżu byłam poruszona, jak bardzo wiedział i wszedł w nastrój danej pieśń. I jak pieśń na tym zyskała.

Sylwia Światkowska – siostra w muzyce. Zachwycona jej muzykalnością, osobowością po raz drugi zaprosiłam do współpracy. Tutaj zagrała na skrzypcach i fideli płockiej w piosence „Set Bóg”. I jak w przypadku wielu muzyk Sylwii, nie mogę przestać jej słuchać. 

Łukasz Korybalski – as trąbki, który znowu podzielił się swoim talentem. Jego melodie w piosence „Dusa” rozpuszczają mi serce.

Wiesław Wysocki – z Wiesławem po raz pierwszy spotkaliśmy się na nagraniach do płyty Chili Folk Games, a potem wielokrotnie zapraszaliśmy go do współpracy. Na jednej z płyt okazało się, że oprócz tego, że jest wspaniałym saksofonistą, czy asem innych instrumentów dętych, to jest genialnym pianistą. Współpracowałam z nim również przy „Głosie Dawnych Mazurów”. Tutaj na płycie poprosiłam o partie instrumentów dętych, saksofony i klarnety. 

Rafał Gorączkowski – tak jak wspomniałam album powstawał on-linowo. Jedyną osobą, z którą spotykałam się w studiu, był Rafał. Nagrałam z nim wokale do „Set Bóg”, tutaj układaliśmy solówki Sylwii i Wiesława. Tutaj zastanawialiśmy się nad proporcjami, a nade wszystko Rafał technicznie uporządkował mixy producenta. A co ważne wspierał i muzycznie i po ludzku.

Patryk Tylza – mistrz masteringu, który kolejny raz sprawił, że piosenki brzmią pełną barwą i nasyceniem.

Chciałabym również wspomnieć o zdjęciach, które zrobiła mi Kasia Trzaskalska, i które są integralną częścią tej płyty. 

„Dusa” ukazała się w Dzień Zaduszny… wymowna to data.

Tak. To data symboliczna. 

Album, uwaga – dostępny jest w trzech formatach – ten w postaci plików – w streamingu – pomijam, na CD-  koniecznie, ale uwaga – ściśle limitowana edycja dostępna jest również na płycie winylowej. Bardzo mnie to cieszy.

A mnie jak cieszy. Spełniłam swoje marzenie. Do tego ruchu zachęcił mnie jeden z partnerów płyty, któremu jestem bardzo, bardzo wdzięczna.

Ale żeby tak mogło się stać to partnerzy płyty: burmistrz Miasta Giżycka, Fundacja Wsparcia i Biznesu, Urząd Miasta Ruciane Nida, STOART, ZAiKS i Muzeum Budownictwa Ludowego – Park Etnograficzny w Olsztynku uwierzyli mi na słowo, że powstanie piękna i wartościowa płyta. I to dzięki ich realnemu wsparciu album ze strefy idei przeszedł do realizacji. I dzisiaj słuchamy „Dusowych” piosenek i z płyty CD i z winyla.

Czy ten album będziesz promowała na swoich koncertach? Czy masz to w planach?

Planuję koncerty wiosną 2024 roku. Chciałabym, aby były to koncerty z muzykami, ze światłem, z wizualizacjami. Może w teatrze, może na łące. Klarują się plany.

Foto: Kasia Trzaskalska

U schyłku 2023 roku, Moniko – czego Tobie życzyć?

Zdrowia.

A jakie masz plany na 2024 rok?

Radość życia, dusowe koncerty, śpiewanie i podróżowanie.

Dzięki za rozmowę.

I ja dziękuję.

Wywiad prowadził Adam Dobrzyński, dziennikarz muzyczny, autor bloga Ale Muzyka.

Udostępnij. Facebook Twitter LinkedIn Email

Powiązane

Przypadkowe kontrole drogowe wpływają na liczbę wypadków

Policja: Wiele ofiar w sprawie przeciwko Mariusowi Borgowi Høiby’emu

Przemoc w bliskich relacjach: Czy prawo chroni?

Zostaw kometarz Anuluj komentarz

Na czasie

REMA 1000 wycofuje produkt: natychmiast przestań go używać

Wiadomości 15 czerwca 2025

Wycofanie adaptera do telefonu komórkowego z powodu wady produkcyjnej ze sklepów REMA 1000. Możesz otrzymać zwrot…

Oslo – najmniej szczęśliwa stolica Skandynawii

13 czerwca 2025

Wypadek na Melkøya – Polak ostrzegał, teraz walczy o zdrowie

12 czerwca 2025

Tylko w Norwegii – znaczki z wycieczki

12 czerwca 2025

Otwarcie Konsulatu Honorowego RP w Kristiansand

11 czerwca 2025

Nowe próbki nasion w Globalnym Banku Nasion na Svalbardzie

10 czerwca 2025

Francuscy turyści cudem uniknęli śmierci. Dwa lata po wypadku na Lofotach sprawa nadal bez finału

9 czerwca 2025

Wystawa fotograficzna: „Od ręki do serca – sztuka ludowa” autorstwa Julii Forsberg

6 czerwca 2025

Listhaug ostrzega przed wzrostem cen paliw i „politycznym małżeństwem” partii Høyre i Ap

6 czerwca 2025

Norwegia i Dania podpisały nową umowę obronną

5 czerwca 2025

Letnia akcja norweskiej policji: wzmożone kontrole prędkości

5 czerwca 2025

Szkoła Liderów Polonijnych Europy 2025

4 czerwca 2025

Sławosz Uznański poleci w kosmos

3 czerwca 2025

Norwegia: Nauczyciele mają prawo podejmować fizyczną interwencję wobec uczniów

3 czerwca 2025

Jak Polacy w Norwegii głosowali w II turze

2 czerwca 2025
Dane kontaktowe

Polsk-Norsk Forening Razem=Sammen
nr org. 923 205 039

tel. +47 966 79 750

e-mail: kontakt@razem.no

Redakcja i współpraca »

Ostatnio dodane

Przypadkowe kontrole drogowe wpływają na liczbę wypadków

28 czerwca 2025

Policja: Wiele ofiar w sprawie przeciwko Mariusowi Borgowi Høiby’emu

27 czerwca 2025

Przemoc w bliskich relacjach: Czy prawo chroni?

27 czerwca 2025
Współpraca

Razem Norge jest laureatem nagrody "Redakcja medium polonijnego 2025", przyznawanej przez Press Club Polska.

Facebook Instagram X (Twitter) YouTube

Informujemy, że polsko-norweskie stowarzyszenie Razem=Sammen otrzymało za pośrednictwem Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" dofinansowanie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2024 – Media i Struktury. Nazwa zadania publicznego: Wsparcie działalności organizacji polonijnych w krajach skandynawskich Kwota dotacji 2024: 78,587.60 PLN w 2024 r. Całkowita wartość zadania publicznego 2024: 232 704,80 PLN Data podpisania umowy: Październik 2024 r. Wsparcie w ramach projektu dotyczy m. in. dofinansowania kosztów wynajmu pomieszczeń, ubezpieczenia, wynagrodzeń pracowników, zakupu materiałów biurowych oraz innych kosztów funkcjonowania organizacji.

Ansvarlig redaktør: Katarzyna Karp | Administrasjonssjef: Sylwia Balawender
Razem Norge arbeider etter Vær Varsom-plakatens og VVP regler for god presseskikk. Alt innhold er opphavsrettslig beskyttet.

© 2025 Razem=Sammen | Made in Kristiansand

Wprowadź szukaną frazę i naciśnij Enter, aby przejść do wyników wyszukiwania. Naciśnij Esc, aby anulować.