Dlaczego niektórzy młodzi norwescy mężczyźni przechodzą na katolicyzm? I co ma z tym wspólnego pewien polski imigrant sprzed dwóch stuleci?
– Mimo że każdy miewa gorsze dni, bycie katolikiem lub chrześcijaninem daje możliwość spojrzenia na nie z dystansu. Bez względu na to, jak długo trwa ten trudny okres, zawsze jest coś, na co można czekać z nadzieją – tłumaczy bohater reportażu NRK, Martin Løkse Rohde.
Ten osiemnastolatek z Tromsø katolikiem jest od czerwca. W wierze odnalazł wsparcie i nadzieję. Niemal codziennie chodzi do kościoła. Zmiana przekonań religijnych nastolatka początkowo martwiła jego matkę. Obawiała się prawicowej radykalizacji politycznej syna. Te obawy już jednak za nią.
Katolików jest w tej chwili w Norwegii 168 220, co sprawia, że katolicyzm to tu drugie największe wyznanie po luteranizmie.
Katolicyzm i prawosławie to w Norwegii wyznania o szybko rosnącej popularności. W dużej mierze powoduje to migracja, między innymi z Polski i Ukrainy, ale to niejedyne wyjaśnienie.
Być może chodzi o potrzebę zyskania poczucia bezpieczeństwa w niespokojnym świecie? Takie pytanie zadaje między innymi cytowana przez NRK psycholożka, Kari Halstensen.
Różnorodność konserwatyzmu
W ubiegłym roku na katolicyzm przeszło w Norwegii kilkuset dorosłych. To głównie młodzi mężczyźni z obszarów miejskich.
Christian Lunde, inny konwertyta z reportażu NRK, swoje przejście z protestantyzmu na katolicyzm motywuje popieraniem konserwatyzmu i chrześcijańskich wartości rodzinnych.
– Często zaczynają od zadawania pytań o wartości na płaszczyźnie politycznej i społecznej, a następnie stopniowo skłaniają się ku praktyce religijnej – ocenił całe zjawisko ksiądz Torbjørn Holt.
Duchowny odciął się od nacjonalizmu:
– Jeśli trudno ci funkcjonować we wspólnocie z dużą liczbą imigrantów, to nie powinieneś szukać kontaktu z Kościołem katolickim. To jedna z najbardziej różnorodnych społeczności, jakie można spotkać w norweskim społeczeństwie – powiedział.
Polak-katolik-wydawca książek
To dzięki tej różnorodności katolicyzm ma w Norwegii niemarginalną pozycję. Nie od dziś norweską społeczność katolików ożywiają między innymi Polacy. Było też tak i prawie dwa stulecia temu.
Norwegia stała się krajem protestanckim w XVI wieku. Katolicyzm długo był tu nielegalny. Wszystko zaczęło się zmieniać po liście do króla Karla Johana wysłanym w 1842 roku. Apelowano w nim o oficjalne uznanie norweskiej społeczności katolickiej, złożonej wówczas z cudzoziemców.
Szansę na powodzenie planu upatrywano między innymi w tym, że król sam był katolikiem – do momentu wejścia do szwedzkiej rodziny królewskiej.
Jednym z autorów listu był Adam Dzwonkowski, powstaniec listopadowy, którego los nad fiordy zagnał przypadkiem. Jego pierwotnym planem ucieczki z popowstaniowej Polski było przedostanie się do Ameryki Południowej, ale zatrzymał się w drodze już w Skandynawii. I został na wiele lat. Z czasem okazał się jednym z najważniejszych wydawców książek i prasy w Norwegii. Współpracował między innym z wybitnym pisarzem romantycznym, Henrikiem Wergelandem czy czołowym norweskim folklorystą, Peterem Christenem Asbjørnsenem. Miał więc swój wkład w upowszechnianie oświaty i popularyzację norweskiej kultury ludowej. Ale na tym jego dokonania się nie skończyły.
Królewska zgoda w odpowiedzi na list nadeszła w 1843 roku – katolicy mogli wyznawać swoją wiarę. To w posiadłości Dzwonkowskiego założono pierwszą po uzyskaniu pozwolenia katolicką kaplicę, pod wezwaniem świętego Olafa, najważniejszego norweskiego świętego. Początkowo bywali w niej głównie imigranci, ale z czasem zaczęli przybywać i Norwegowie.
